Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2012, 04:32   #15
Blackvampire
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Elf nigdy nie spodziewał się być świadkiem czegoś takiego. Przede wszystkim zadziwiło go szczęście i determinacja jaką okazali ludzie. Po raz kolejny przypomniał sobie słowa swojego mentora i znowu rozmyślania przepełniły jego umysł na kolejne dni. A te minęły szybko, szczególnie dla niego, długowiecznej istoty z legend, dla której długie lata zdawały się tylko chwilami. Jako, że postanowił towarzyszyć dalej tej dziwnej kompanii podejmował sporo prób nawiązania rozmowy podczas kolejnych postojów. Udawało mu się to z większym, lub też mniejszym, skutkiem. Niemniej wiedział o nich coraz więcej,co pozwalało mu przewidywać ich zachowania. W przyszłości mogło się to przydać.

Kiedy spotkali kolejnego elfa, uradował się niezmiernie. Nie pochodził z Ulthuanu tak jak Cal, ale to nie miało teraz znaczenia. Instynktownie uczeń czarodzieja trzymał się bliżej przedstawiciela Leśnego ludu. Zauważył także, że milczący Zbedeusz woli zdecydowanie towarzystwo dwóch długouchów niźli pozostałych. Nie winił go za to, Franc i Imrak, krasnoldu, który do nich niedawno przystał, potrafili do siebie zniechęcić swoim barbarzyństwem i nieokrzesaniem. Jednak jako Asuryan, Cal Es Thel widział ich jako młodszych, nieudolnie stawiających swoje pierwsze kroki, braci. Potrzebujących nieustannej opieki i nauki by wkroczyć w czekający ich świat. Coraz bardziej zdawał się rozumieć słowa mistrza. A to sprawiało, że czuł się lepiej, wiedząc, iż sam uczy się z każdym kolejnym dniem coraz więcej. Nadchodziła burza, elf wyczuł ją zanim jeszcze na niebie pojawiły się pierwsze jej oznaki. Oczywiście nie omieszkał ostrzec przed nadchodzącym deszczem resztę. W końcu teraz podróżowali razem i razem winni się ochraniać.

Spokojne dni miały, jednak się zakończyć. Pierwej spotkali grupę najemników chroniących najwyraźniej bardzo rozwścieczoną damę. Elf z lekkim uśmiechem obserwował jak Ramirez próbuje nawiązać z nią kontakt. Mina, z jaką wrócił mówiła sama za siebie. Najwyraźniej odmówili pomocy, cóż, według elfa nie należało się w tym wypadku narzucać i reszta drużyny myślała podobnie, co niektórzy nie omieszkali zaznaczyć w typowy dla siebie sposób. Później, tego samego dnia na horyzoncie ujawniła się palisada pobliskiej wioski. Nie dane im było, jednak zawitać tam w spokoju. Śmiertelnie ranny mężczyzna błagający o pomoc konał u ich stóp, a oni nie mogli nic zrobić. Wybiegł spośród pobliskich drzew, lecz elf miał przeczucie, że uciekał z wioski, a ta albo jest albo zostanie zaatakowana.

Ku zniesmaczeniu ucznia z Ulthuanu towarzysze poczęli grabić mężczyznę z jego dobytku.
-Wypadało chociaż poczekać aż do końca jego dusza ciało opuści miast rzucać się jak zwierzę na to co zostało.- odpowiedział chłodno. Nagle, jednak jego wzrok zmienił się, wyraz twarzy także. Wszystko w momencie, gdy oczy elfa dostrzegły perłę.
-Ostrożnie...- ostrzegł ich podchodząc bliżej do ciała i wyciągając dłoń w geście, który sugerował aby podano mu perłę
-To nie byle błyskotka, drzemie w niej magia, człek ten nie bez powodu ją niósł. A to, iż parł do przodu nie bacząc na własne rany sugeruje, że perła musi być bardzo ważna. Dla niego bądź dla kogoś mu bliskiego.- powiedział spoglądając na pozostałych -Podajcie ją, muszę się jej bliżej przyjrzeć.- ponaglił ich spokojnie.
 
Blackvampire jest offline