Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2012, 11:47   #51
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Mirko, Gregorius i Pilar

- Witam. Nazywam się John Teel. Jestem kapitanem tej placówki i odpowiadam za monitorowanie do niej przyjeżdżających oraz z niej wyjeżdżających. - Przedstawił się, gdy już wszedł do środka. Kapitan niemal cały czas stał na baczność, mówił szybko, głośno i bez emocji.

- Czy coś jest nie tak... z naszym przyjazdem? - Istniała przecież możliwość, że właściciele biura podróży czegoś nie dopilnowali... albo poszli sprzedać informację o waszym wyjeździe.

- Nie. Wszystko jest w porządku. Wasz pojazd jest upoważniony do wnoszenia na teren uzdrowiska dowolnych osób na jego pokładzie. Domyślam się, że należy on do biura podróży. Prawdę mówiąc, podziwiam waszą odwagę, ponieważ ten helikopter ma od kilku lat nieważny przegląd według naszej bazy danych. Jednak przychodzę tu z innego powodu. W Górnym Mieście miał miejsce atak rebeliantów na jednych z naszych gości. Czy wiecie cokolwiek na ten temat? Muszę się także zapytać, co robiliście na krótko przed przylotem do tego uzdrowiska.

Ręka Pilara wskazała gościowi jeden z foteli, nie wiedząc zbytnio co robić. Druga ręka zaciskała się na pistolecie, który naprawił w czasie lotu.

- Niczego się nie dowiem, jeżeli będziecie milczeć, gdy zadaję pytania. - Powiedział, siadając. - Czy wiecie cokolwiek na temat tego zamachu? Znacie kogoś, kto może wiedzieć? Co robiliście przed waszym przylotem do Brzegu Lądolodu? - Powtórzył swoje pytania.

- Pałętaliśmy się po bazarze - wychrypiał Zombi - Kupiliśmy prowiant, ciepłe ciuchy... Jesteśmy tylko turystami, nie ciekawią przynajmniej mnie zamachy i tego typu pierdoły, rozumie pan? Przylecieliśmy tu wypocząć, jakiekolwiek to miejsce by nie było. Coś jeszcze, sir?

- Tak. Proszę mnie poprawić, jeśli się nie mylę... Jesteście państwo spoza Marsa, czyż nie? W takim razie kiedy i w jakim celu przybyliście do koloni? A jeśli jestem w błędzie, to skąd wzięliście państwo pieniądze na przyjazd do sanatorium?

Mirko stwierdził, że teraz kolej na jego kłamstwo.
- Jeśli chodzi o mnie to przyleciałem na Marsa w odwiedziny do wujostwa. To było jakieś dwa tygodnie temu. Niestety mam słabą odporność i praktycznie zaraz po przylocie podłapałem jakieś płucne choróbsko. Ciotka nalegała aby mnie wysłać to uzdrowiska. Wujek opłacił koszta i oto jestem - po tych słowach uśmiechnął się do Teela - A i jeszcze coś. Nie jesteśmy tu jako grupa. Przynajmniej ja nie znam zbyt dobrze moich współlokatorów. Poznałem ich dopiero w trakcie podróży tutaj.


Gregor uśmiechnął się delikatnie.
- Oj, przepraszam. Ja akurat żyję na powierzchni naszej kochanej czerwonej planecie. Praca w kopalniach niezwykle szkodzi na zdrowie. Tak więc cała moja rodzina złożyła się by zafundować mi wyjazd do tego tu sanatorium. Nasz przyjaciel rodziny... bardzo religijny człowiek, nawiasem mówiąc.... bardzo polecał to miejsce. - na jego twarzy pojawił się smutny grymas - Oj, mówił pan że doszło do zamachu. Mam nadzieję że nikt nie zginął. Niech nas prorok chroni od tych przeklętych rebeliantów - splunął z pogardą na ziemię.

- Mhm. - O ile jesteście w stanie powiedzieć, Teel lepiej przyjął wyjaśnienia Mirka, a najlepsze wrażenie zrobiły na nim słowa Gregioriusa. - A więc nie jesteście grupą... Dobrze. To tyle. Będę już się zbierał. - Jednak gdy kierował się do drzwi odwrócił się jeszcze raz do was. - Mam jednak dwie ostatnie prośby, mam nadzieję, że nie będą one problemem... Pierwsza z nich, to prośba o podanie imion i nazwisk twojego wujostwa, chłopcze, a także adresu zamieszkania. Druga dotyczy ciebie - wskazał Pilara - Jak się pewnie domyślasz, twoje bandaże budzą moją ciekawość. Zastanawiam się - w jaki sposób mógł on otrzymać tak rozległe obrażenia. Czy nie przypadkiem podczas wybuchu w jakimś, och, nie chcę niczego insynować - zamachu? Czy możesz je odsłonić?

- Jestem chory na jakąś Marsjańską odmianę trądu - podciągnął delikatnie rękaw, pokazując swoją zdewastowaną skórę - Ale proszę się nie bać, nie zarażam. To suchy trąd. Podobnie jak u kolegi z pokoju, rodzina mi się złożyła na wizytę tutaj... Cholerne marsjańskie kopalnie... - wychrypiał z udawanym oburzeniem - No... - dodał pochwili z specjalnie uwydatnioną ironią i jakby złością - Chyba że naprawdę Pan chce mnie dotknąć - wyciągnął rękę w kierunku komisarza.

- Trąd, mówi pan? Z tego co pamiętam trąd jest na liście schorzeń poddawanych... kwarantannie. Takie przypadki są odnotowywane. Mogę poprosić o nazwę pańskiego miejsca pracy oraz przybliżony czas, w którym zaczął pan chorować? - Urzędnik popatrzył się na Pilara przenikliwie. Od początku był gotowy na atak z waszej strony i zapędzał was w róg, przy okazji obserwując wasze reakcje.

- To się Pan myli. Sychy trąd nie jest poddawany kwarantannie - Pilar schował rękę - Zresztą ktoś z tak zniszczoną skórą, pewnie od razu został by rozpoznany, jakby brał udział w ataku. Pracuję w Marsjańskiej Kampanii Wydobywczej, a choruję jak widać po mojej skórze, od kilku dobrych lat.

- Ekhm... - Teel jakby się speszył. - Być może moje informacje są... nieaktualne. Tak czy siak, muszę jeszcze sprawdzić... parę rzeczy. Tak. - Kapitan rozluźnił się nieco. - Zajrzę jeszcze do państwa jutro rano... by sprawdzić, jak podoba się państwu pobyt w moim kurorcie. Rozumiecie państwo, nieczęsto miewamy tu gości spoza SunTechu czy Świątyni...

Mówiąc to, Teel życzył wam jeszcze miłego dnia, po czym wyszedł. Z tego, co się orientujecie, Teel niemal na pewno zorientuje się, kim jesteście, ale będzie na to potrzebował trochę czasu. Lepiej będzie znaleźć resztę waszej grupy, wymienić się informacjami i wykombinować jakiś plan.

Znając metody działania Świątyni, skoro Teel powiedział, że przyjdzie rano, gdy dowie się, kim jesteście, przyjdzie w nocy, by zyskać element zaskoczenia. Dzięki temu najpewniej zdążycie jeszcze zaznać krótkiego odpoczynku, nim będziecie zmuszeni wcielić swój plan w życie.
 
__________________
"My heart is neither black nor do I fear for my life. The fact remains that I do not wish him to forget me."

Ostatnio edytowane przez Issander : 20-11-2012 o 12:07.
Issander jest offline