Młody pokiwał głową. W jego oczach rozbłysło coś żywego, jakby samotność na chwilę znikła. Miał kogoś kto chce mu pomóc.
-Za mną!
Ruszyliście siecią uliczek i korytarzy. Przez chwilę przechodziliście przez blok, brudną klatkę. Męty wykazały ignorancje, raczej patrzono na was z zdziwieniem. Przelecieliście w poprzek główną ulicę obiegającą poziom, jakiś samochód zatrąbił oślepiając przy okazji światłami. W końcu dotarliście na otwartą przestrzeń; jakieś sztuczne drzewka , holo przedstawiające Mikołaja, chociaż do gwiazdki było daleko i dwójka Muzan siedzących na ławce zaraz przy wejściu do windy, waszego celu. Obaj palili , bardzo szybko polubili tytoń, ponieważ był mocniejszy od ich saazmaz. Na razie nie wróciliście ich uwagi. Ukryliście się za rogiem ceglanego domu , z którego leciał jakiś psychodeliczny rock. |