Nie dało się ukryć, że Ketil był zadowolony z odpowiedzi Henschke. Poborca zwolnił ich z nudnego zapewne pilnowania jego urzędniczego dupska. Zmierzył tylko zamyślonym wzrokiem ochroniarza barona. Jakby co do czego, to jakby go …
„Trzy Lochy” były niedaleko. Po prawdzie we wiosce wszystko było niedaleko, ale po drodze jakoś tak wyszło, że chłop się zwalił z drabiny i przy okazji poznali miejscową zielarkę. Niczego sobie kobitkę, jak na człowieka oczywiście. - Ketil Hurgan. – przedstawił się w odpowiedzi. – Miło Cię poznać Saskio.
Kobieta pewnie była jedyną w okolicy osobą znającą się na leczeniu, a dla kogoś parającego się wojaczką, jak krasnolud dobre stosunki z zielarką mogły mu uratować życie.
Na szyldzie gospody były wymalowane trzy wesołe świnki, owe lochy. Hurgan wszedł do środka i od razu zasiadł za stołem zwalając tarczę i plecak na ziemię. Po chwili przyszedł usłużny gospodarz z piwem i pytaniem. - Po kolei przyjacielu. Nie zaczynajmy od dupy goblina strony. – uspokoił go Ketil – Po pierwsze potrzebujemy pokoju dla pięciu osób i drugiego dla jednej. Trafili Ci się zamożni klienci. Bośmy obstawa poborcy z Eilhart, który będzie tu nocował.
Widząc przestrach w oczach gospodarza ciągnął dalej. - Nie frasuj się poborca sprawdza imć barona. Nie przybył tu płotki łowić.
Katil uśmiechnął się pod wąsem. Ech Ci ludzie. Stwierdził opróżniając kufel z płynu i ocierając ręką usta. - Po wtóre dzięki za piwo, ale daj tu flaszkę brandy. Macie co zacnego?
- Tylko to co miejscowi wyrabiają. Jeśli co wykwintnego, to może wino? – spytał zafrasowany Tomasz. - Wino? – Ketil skrzywił się z niesmakiem – Grungni uchowaj. Zacne miałem na myśli, że wytrzepie mózg na lewą stronę. Hehehe.
Zaśmiał się serdecznie. - A jeśli tak, to się znajdzie. Coś jeszcze?
- A co tam masz. Byle dużo. Zaczekaj jeszcze chwilkę. – wstrzymał odchodzącego już człowieka. - Widzisz spotkaliśmy po drodze waszego kapłana Andersa. Ponoć mieliście tu jakieś kłopoty. Jakowyś stwór się wdarł do wioski i chałupy popalił. Słyszałeś coś o tym? Widziałeś co? Może znasz, jak mu tam … naocznego świadka?
Spytał z zaciekawieniem krasnolud. Wydawało się niepodobnym, by karczmarz nic o tym nie wiedział. |