Pomógł Korneliuszowi, usztywniając mu rękę. W końcu ten nudny kurs pierwszej pomocy na coś się przydał. W międzyczasie tłumaczył Krzyśkowi jak fatalna w skutkach może się okazać próba podpalenia budynku, w którym się znajdują. Choć nigdy nie przyznałby się do tej myśli, zaczynały go męczyć wygłupy dzieciaków oraz drugiego opiekuna. Wrzaski, krzyki, złamania, trupy... niedługo wszyscy będą mieli pamiątki z tej wycieczki. W księdze mogli znaleźć więcej przydatnych informacji, lecz spalona na nic się już nie przyda. Wszelkie próby działania na własną rękę, jak dotąd, przyniosły więcej szkód niż pożytku. Sposobem na odkrycie zagadki tego hotelu, mogłoby być wspólne, metodyczne przeszukiwanie kolejnych pomieszczeń, bezpieczne i skuteczne, bo przecież w grupie siła. Ale kto go posłucha, kto za nim pójdzie? Najpewniej nikt. Włożył nóż do jednej kieszeni, latarkę do drugiej, żeby mieć je pod ręką, po czym podszedł do drzwi pierwszego pokoju od lewej, tego najbliżej szklarni i bezceremonialnie spróbował je wyważyć, po prostu z kopa. |