Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2012, 13:42   #283
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Płomienie jednak nie wybuchły.

Leo spojrzał na Vogela rozbryzgującego dookoła gorzałę i dość szybko zrozumiał co mężczyzna ma zamiar zrobić. Dlatego też dopadł do niego, dłonią zablokował mu nadgarstek i wyrwał z ręki świeczkę.

-Oszalałeś? Nie pal jedynego schronienia... Przynajmniej póki nie możesz go bezpiecznie opuścić.

Heinz dyszał ciężko, patrząc po twarzach towarzyszy. Kurwa, naprawdę mieli pecha. We wszystkim. Sam Leo cieszył się jedynie z tego, że jadł zieleninę oraz raki. Wolał nie myśleć co czują teraz inni, i w sumie nie myślał. Zamiast tego chwycił dziewczynę pod rękę i pchnął ją w stronę Elise i Gislana.

-Strzeżcie jej. Jeśli ten skurwiel sugerował że powinniśmy ją poświęcić, to tym bardziej należy strzec jej jak oka w głowie...- przymknął oczy i ciężko podszedł do jednej z okiennic.- Powodzenia.

Nie oglądał się za siebie, bo i po co? Wyskoczył po prostu przez okno i biegiem ruszył w stronę bagien. Stwory stały w luźnym kręgu dookoła zajazdu, ale było ich wiele. Zbyt wiele, żeby udało się je pokonać bez znaczących strat własnych pośród jego towarzyszy...

Dlatego też Heinz biegiem zbliżył się do najbliższego odmieńca i zamachał nad głową rękoma.

-Hej, kurwie syny, tu jestem! Chcecie mnie?! Chcecie obiadek?!

Uśmiechnął się lekko, przetaczając się pod pazurzastą łapą wyciągniętą w jego stronę i wbijając nóż myśliwski głęboko pod kolano pokrytego łuską oraz skórą stwora.

Mutant zawył, zachwiał się i padł na kolana.

Leo zaś biegł dalej. Ostrze błysnęło w jego dłoni, kiedy krótkim wymachem posłał je w stronę najbliższego napastnika. Nóż wykonał w powietrzu dwa obroty i wbił się w ramię humanoida, dając łowcy możliwość przebiegnięcia kilku następnych kroków.

Mężczyzna odruchowo padł na ziemię, słysząc gdzieś po bokach charakterystyczny świergot dmuchawek. Ten pieprzony kanibal z karczmy miał rację, mutasy faktycznie używały strzałek nasączonych jakąś toksyną. Heinz od razu poczuł jej zapach, gdy jeden z pocisków wbił się w trawę tuż koło jego dłoni. Pozostałe zaświstały nad jego wyciągniętą sylwetką, a sam myśliwy poderwał się i biegiem ruszył dalej.

W ręku miał łuk.

-No dalej, skurwiele, nie staracie się!- krzyknął, wypuszczając strzałę w najbliższą postać zbliżającą się w jego stronę.

Karczma była już daleko, prawie zniknęła mu z pola widzenia.

A tych jaszczurowatych potworów było coraz więcej. Widział tuziny powykręcanych, przygarbionych postaci, lekkim krokiem otaczających go gdy samemu zaczęł brodzić ciężko przez bagno.

Potem, zaczęły wyć...
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline