Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-11-2012, 16:18   #281
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Słysząc obcy głos już był zaniepokojony. Widząc co się dzieje znieruchomiał na chwilę.
-Nie, znów.
Wyszeptał przypominając sobie sytuację w lesie pod Ostermark. Oby teraz nie popełnił tego samego błędu, bierność była zguba a przeciwnik tym razem nie miał przewagi wiedzy.
Opcje miał dwie a Gigant wybrał za niego, będąc zasłoniętym mógł bez problemu sięgnąć na chwilę do torby i skoncentrować się na zaklęciu i jeżeli będzie trzeba kolejnym.
Obcy mógł myśleć, że jest daleko ale dla magii to było jakby już go trzymał za rękę tylko musiał sprawić by mu się sztylet z niej wyślizgnął. Jeżeli za pierwszym razem się nie uda to za drugim już musi a wtedy zabrać dziecko na bezpieczną odległość i jeżeli nie ucieknie złapać lub zabić psiego syna.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 21-11-2012, 13:04   #282
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Vogel zrobił, co i Moperiol miał zamiar. Rzadko się zgadzał z tym człekiem, ale to była chwila kiedy uzyskał jego wsparcie. Może i zginą tutaj, ale w głowie elfa nie mieściło się to, by mogli kogoś ofiarować, by próbować ocalić swe życie. Nawet zmarłego by nie oddał, a co dopiero żywego towarzysza broni.

Czuł w kościach, że dziś zginie, ale wiedział też, że w razie potrzeby będzie walczył. A jeśli bogowie pomogą to i przeżyje. Może warto było szukać innego wyjścia niż frontalne, ale nie było już teraz na to czasu. Nim w karczmie zrobiło się gorąco, napiął łuk i spojrzał przez okno. Później wyskoczył przez nie i spojrzał w kierunku dachu domostwa, może ten Roberto będzie nim się ewakuował, gdy poczuje ciepło. Wtedy zrobi wszystko, by ustrzelić draba.
 
AJT jest offline  
Stary 21-11-2012, 13:42   #283
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Płomienie jednak nie wybuchły.

Leo spojrzał na Vogela rozbryzgującego dookoła gorzałę i dość szybko zrozumiał co mężczyzna ma zamiar zrobić. Dlatego też dopadł do niego, dłonią zablokował mu nadgarstek i wyrwał z ręki świeczkę.

-Oszalałeś? Nie pal jedynego schronienia... Przynajmniej póki nie możesz go bezpiecznie opuścić.

Heinz dyszał ciężko, patrząc po twarzach towarzyszy. Kurwa, naprawdę mieli pecha. We wszystkim. Sam Leo cieszył się jedynie z tego, że jadł zieleninę oraz raki. Wolał nie myśleć co czują teraz inni, i w sumie nie myślał. Zamiast tego chwycił dziewczynę pod rękę i pchnął ją w stronę Elise i Gislana.

-Strzeżcie jej. Jeśli ten skurwiel sugerował że powinniśmy ją poświęcić, to tym bardziej należy strzec jej jak oka w głowie...- przymknął oczy i ciężko podszedł do jednej z okiennic.- Powodzenia.

Nie oglądał się za siebie, bo i po co? Wyskoczył po prostu przez okno i biegiem ruszył w stronę bagien. Stwory stały w luźnym kręgu dookoła zajazdu, ale było ich wiele. Zbyt wiele, żeby udało się je pokonać bez znaczących strat własnych pośród jego towarzyszy...

Dlatego też Heinz biegiem zbliżył się do najbliższego odmieńca i zamachał nad głową rękoma.

-Hej, kurwie syny, tu jestem! Chcecie mnie?! Chcecie obiadek?!

Uśmiechnął się lekko, przetaczając się pod pazurzastą łapą wyciągniętą w jego stronę i wbijając nóż myśliwski głęboko pod kolano pokrytego łuską oraz skórą stwora.

Mutant zawył, zachwiał się i padł na kolana.

Leo zaś biegł dalej. Ostrze błysnęło w jego dłoni, kiedy krótkim wymachem posłał je w stronę najbliższego napastnika. Nóż wykonał w powietrzu dwa obroty i wbił się w ramię humanoida, dając łowcy możliwość przebiegnięcia kilku następnych kroków.

Mężczyzna odruchowo padł na ziemię, słysząc gdzieś po bokach charakterystyczny świergot dmuchawek. Ten pieprzony kanibal z karczmy miał rację, mutasy faktycznie używały strzałek nasączonych jakąś toksyną. Heinz od razu poczuł jej zapach, gdy jeden z pocisków wbił się w trawę tuż koło jego dłoni. Pozostałe zaświstały nad jego wyciągniętą sylwetką, a sam myśliwy poderwał się i biegiem ruszył dalej.

W ręku miał łuk.

-No dalej, skurwiele, nie staracie się!- krzyknął, wypuszczając strzałę w najbliższą postać zbliżającą się w jego stronę.

Karczma była już daleko, prawie zniknęła mu z pola widzenia.

A tych jaszczurowatych potworów było coraz więcej. Widział tuziny powykręcanych, przygarbionych postaci, lekkim krokiem otaczających go gdy samemu zaczęł brodzić ciężko przez bagno.

Potem, zaczęły wyć...
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 21-11-2012, 15:53   #284
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nie wierzyła w to co widzi, to musiało jej się śnić i był to prawdziwy koszmar. Spąg jako prowiant? Ich towarzysze… spojrzała na wciąż zastawiony stół i zrobiło jej się niedobrze, chociaż nie jadła nic prócz kaszy i raków. A potem… potem Roberto zaczął chodzić po suficie. „To sen, to musi być sen, ja chcę się obudzić!”- krzyczała w myślach, ale obudzić się nie mogła. Na dodatek nie wiele rozumiała ze słów wynaturzonego karczmarza.
- O czym on mówi? Kto przychodzi?- spojrzała zdezorientowana po reszcie próbując wyczytać z ich twarzy czy wiedzą coś więcej na ten temat. A potem zerknęła przez okno, jakieś sylwetki, nieludzkie sylwetki. Zrozumiała, ale to nie miało znaczenia. Nie ma mowy by pozwoliła oddać dziewczynę tym stworom!

Vogel miał rację, trzeba było zniszczyć to splugawione miejsce i wynieść się stąd czym prędzej. Co za szczęście że jednak nie wyprzęgli mułów, morze zdołają uciec. Napięła cięciwę, gotowa w każdej chwili by wypuścić strzałę przepatrywała sufit, zamierzała opuścić karczmę jako ostatnia i dopilnować by ich tfu „gospodarz” nie sprawił na koniec jakiejś niespodzianki. Moperiol już szykował się żeby wyjść przez okno, płomienie jednak nie wybuchły. Spojrzała oszołomiona na Leo.
-Jasna cholera. Nie! Co ty wyprawiasz?!-- wrzasnęła do niego, ale nie słuchał jej, wyskoczył oknem i pognał przed siebie. Oszalał, nie musiał przecież tego robić, jakoś by sobie przecież poradzili… może.

Co teraz? Mieli zostać czy jednak wzniecić pożar i uciekać? Obojętne jak zdecydują, jednego była pewna, będzie bronić Róży ze wszystkich sił. Pilnowała by stać tak żeby mieć wiedźmę za plecami i odgradzać ją od potencjalnego ataku własnym ciałem.
 
Agape jest offline  
Stary 21-11-2012, 17:25   #285
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Spal tę pieprzoną budę i wypieprzajmy stąd! - Gislan głośno zaaprobował plan Vogla, a później ruszył z dziewczynami w kierunku wyjścia. Ochłonął już trochę i zaczął racjonalnie myśleć.
- Słuchaj - zwrócił się do Elise - Ja otworzę bramę, a ty weźmiesz przesyłkę na wóz i gdy chłopaki się sprawią ruszycie z kopyta. Ja wskoczę gdy będziecie przejeżdżać. Jak dacie radę to wystrzelcie ze wszystkiego co macie żeby oczyścić przejazd.

To był szalony plan, ale innego wyjścia nie było. Na zewnątrz krasnolud odprowadził dziewczyny do wozu, a potem zabrał swój ekwipunek i z bronią gotową do walki czekał, aż reszta wyjdzie z karczmy. Bał się zostawić je tutaj same, ten zmutowany skoczek mógł spokojnie dopaść je tu na zewnątrz.
 
Komtur jest offline  
Stary 21-11-2012, 19:15   #286
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Ta część planu dla Gustava była chyba najcięższa. Nie mówił tego innym, lecz nie miał wiele doświadczenia w jeździe konnej. Ot parę przejażdżek licząc tą z Jonem, która skończyła się utratą koni. Przed wyruszeniem poprzysiągł sobie, że nie będzie ciężarem dla Sprawy i pomoże von Antarze jak tylko umiał.

Gdy zapanował nad swym wierzchowcem ujrzał jak koń niosący kozaka wybiega z obozu. Świetnie! Teraz tylko on wyjedzie i mogą...
Jego wzrok padł na człowieka po drugiej stronie ogniska. Szlag! Gorączkowo sięgnął pamięcią do wszystkiego czego nauczył go fechmistrz von Antary. Jeśli wróg ma silniejszą pozycję, zaskocz go...

Szarpnął za wąsa wahając się jeszcze przez chwilę. Wyjął zza pasa jedną z pochodni i schylił się by odpalić ją od ogniska. Jednocześnie przemówił, by bardziej wytrącić z równowagi przeciwnika, szykującego się raczej na jego ucieczkę niż rozmowę.

-Mości Łowco, moi przyjaciele są już daleko a bez koni ich nie znajdziecie.

Pochodnia zajęła się ogniem i Gustav delikatnie poprawił się na grzbiecie konia.

- Jeśli jednak chcecie ruszyć za nimi- Pauza. Przeciągła pauza trwała do momentu gdy węglarz zobaczył, że Eisenherz już nie skupia całej uwagi na tym by strzelić jeśli tylko ten się ruszy.
- pozwól że oświetlę wam drogę!- krzyknął, jednocześnie spinając konia, by ruszył pędem z miejsca i ciskając pochodnią w łowcę. Pochylił się nad grzbietem zwierzęcia trzymając się go kurczowo. To była jedyna szansa na ucieczkę. Jeśli go zatrzymają, postara się zając ich na dość długo by konie i jego towarzysze uciekli daleko stąd.
 
Luffy jest offline  
Stary 24-11-2012, 17:42   #287
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Karczma Błędny Ognik

Ze wszystkich zebranych w biesiadnej, zachowanie Leo nie zdziwiło chyba tylko Roberto, ale on taktownie zachował to dla siebie. Nawet sam myśliwy chyba nie do końca wiedział, co czyni. Czuł jednak, że tak należało uczynić. Człek mający w sercu poczucie powinności, to rzadkość w tych czasach. Taki Vogel na przykład miał trudności nawet z wyobrażaniem sobie takiego stanu ducha. Może dlatego dał się nieco zaskoczyć przez Heinza i odebrać sobie dziewczynę. Na jego szczęcie łowca nie myślał go atakować a jedynie powstrzymał przed podpalaniem karczmy. Chwilowo, wszak już go wśród nich nie było... Ciskana z rąk do rąk dziewka, piszczała tylko za każdym razem, ale znów wyraźnie jej było po drodze z Gislanem.

- Brama! - warknął Vogel, gdy odzyskał rezon. Wszak Hainz musiał jakoś wyjść poza palisadę. Za nim pobiegł Moperiol i Bruno. Podczas gdy ludzie naparli na wrota, elf wycelował w poszukiwaniu pierwszego celu.

- Spójrzcie. Oni... -

Nałożona na cięciwę strzała szukała celu, wodząc grotem na wszystkie strony, ale Moperiol nie miał do kogo strzelać. Tajemnicze stwory, tak jak wcześnie bezszelestnie okrążyły karczmę, tak teraz znikały jeden po drugim w karczkach i bagniskach. Po chwili nie było już widać żadnego.

- ...odeszli. Dostali, co swoje i odeszli. -

Dokończył za elfa Bruno. W tym momencie gdzieś z oddali doszedł ich ludzki krzyk. Hainza już dawno stracili z oczu, ale nie trudno było się domyśleć, do kogo należał. Popatrzyli tylko po sobie i wrócili do głównej sali, mając broń w pogotowiu. W końcu właściciel owego przybytku, gdzieś tu wciąż był. Różnica polegała na tym, że teraz czas już ich tak nie naglił. W powietrzu zawisło wypowiedzenie przez kogoś pytanie.

- I co teraz? -

Albert, Gigant

Napastnik tylko zaśmiał się chrapliwie po słowach olbrzyma i pociągnął ostrze. Na szyi dziewczynki zaznaczyła się czerwona linia cięcia a Hanka krzyknęła z bólu. Gigant nie wytrzymał i z rykiem ruszył na przeciwnika. Potężny głos olbrzyma zagłuszyły ostatnie słowa inkanty Alberta. Jak w zwolnionym tempie czarodziej obserwował, jak ostrze przesuwa się po szyi dziewczynki, po czym wylatuje z dłoni napastnika. Więcej nie wiedział, bo Jon spadł na dwójkę jak skała. Przez moment słychać było tylko okrzyki akolity i piski dziewczyny. Albert przygotował już kolejne, bardziej mordercze zaklęcie, ale nie mógł wycelować w tym kłębowisku ciał. Gdzieś z obozu doszedł ich odgłos pistoletowego wystrzału, zaraz potem drugi. Ktoś krzyknął, Gigant warknął jak zwierzę a Albert go zobaczył. Nieznajomy krwawił z rany zadanej przez olbrzyma, ale w dłonie miał długi nóż, którym zamierzał się na Giganta, osłaniającego leżącą na ziemi dziewczynkę. Więcej nie było mu potrzeba. Świetlisty pocisk wystrzelił z dłoni czarodzieja i trafił bydlaka w plecy, posyłając go w krzaki. Jon już miał ruszać do kolejnego ataku, ale za sobą słyszał płacz Hanki. ~~ Drugi raz już je nie zostawię. ~~ przemknęło mu przez głowę. Albert już szykował się do posłania kolejnego pocisku magicznej energii, ale nigdzie nie widział celu. Napastnik znikł równie sprawnie jak się pojawiał, ale gdzieś tam był. Z obozu zaś już wyraźnie słyszeli rżenie nabiegających koni.

Gustav

- Aaaaaa! - węglarz krzyknął głośno, kiedy pistoletowa kula rozorała mu udo. Łowca czarownic uchylił się przed ciśniętą przez niego pochodnią i wystrzelił na szarżującego węglarza. Każdy normlany człek uchylił by się z drogi pędzącego konnego, ale nie On. Żył po to, aby mordować heretyków i furia zaćmiewała mu umysł. Gustav niemal wpadł na niego swym koniem, obalając człowieka na ziemie, prosto w płonące ognisko i pognał przed siebie. Za sobą słyszał krzyki Inkwizytora i jego ludzi. Obejrzał się, gdy był już za bramą i od razu pożałował widoku, który zobaczył. Inkwizytor, w płonącym płaszczu wychodził z ognia. Jego ludzie próbowali go ratować i gasić, ale fanatyk nadal podążał za Gustavem. Węglarz szybo odwrócił wzrok i popędził w noc. Za sobą usłyszał jeszcze huk wystrzału.

Albert, Gigant, Gustav, Mierzwa

Kozak z Bryłą wpadli na miejsce zbiórki, chwilę po tym, jak pozostała dwójka rozprawiła się z napastnikiem. Widząc, co się stało, Mierzwa niemal w locie zeskoczył z konia i podbiegł go krwawiącej dziewczynki. Hanka była cała we krwi i głośno płakał, ale żyła.

- Żyje! Żyje! -

Kozak nie potrafił ukryć radość. Stojący obok Albert zaryzykował i wyczarował trochę magicznego światła, przyglądając się dziewczynce. Gigant wyciągnął bandaż, aby opatrzyć jej ranę. Była płytka, mocno krwawiła, ale na szczęcie nie był poważa. Albert zachował trzeźwość umysłu i nie dał dziecku zobaczyć, strachu w swych oczach, kiedy bandażował jej szyje. Przed tym oczyścił jej ranę i zobaczył, że brzegi pokryte są zgniłozieloną mazią, która pewnikiem musiała być na ostrzu.

- Trucizna. -

Rzekł magik cicho, aby dziewczyna go nie słyszała. Mierzwa zaklął paskudnie w ojczystym języku a Gigant zacisnął pieści tak mocno, że pobielały mu kłykcie.

- Każda trutka, ma odtrutkę. - zauważył trzeźwo Gustav, krzywiąc się z bólu, przy bandażowaniu rannej nogi. Z chodzeniem, przez najbliższy czas może mieć sporo problemów.

- Tylko gdzie jej szukać? -
- U tego, kto ma samą trutkę... -
- A klasztoru? I nasi przed nami? Może oni coś na to poradzą? -

Słowa zawisły w powietrzu. Znów mieli decyzje do podjęcia.

Makotto proszony o niepostowanie
 
malahaj jest offline  
Stary 27-11-2012, 08:56   #288
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Moperiol nie miał zamiaru odpuścić karczmarzowi, tamci odeszli, ale chędożony Roberto wciąż gdzieś tu był. Strzała była już gotowa do wystrzału, może jeszcze się wzbije wpowietrze… Poluzował naciąg i uważnym krokiem ruszył dookoła budynku. Elf postanowił, że nie pójdzie spać, póki nie wytropi i nie nabije na grot łba tego skurkowańca. To był jego cel na resztę nocy.

- Idźcie jeszcze spocząć, lecz w jednym pokoju i warty ustalcie, z samego rana wyruszymy - rzekł do kamratów. - Ja idę polować na… na… tego skurwiela – aż przeklął, co było do elfa zwykle niepodobne. - Jeśli mi się nie uda, to rano spalimy to miejsce, wykurzymy go i wtedy nikogo nie spotka już los, jak nas. Jeśli go dorwę, zajazd możemy zostawić - rzekł po czym ruszył w poszukiwaniu Roberto.
 
AJT jest offline  
Stary 27-11-2012, 18:02   #289
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Sam nie dasz mu rady, jest zbyt szybki - odpowiedział Gislan - a ja nie zamierzam zostawiać przesyłki samej. Zresztą ja bym to pieprzył, straciliśmy zbyt dużo towarzyszy i nie ma co marnować siły na jednego cholernego odmieńca. Wynośmy się stąd, trzeba wykonać robotę, bo inaczej zdechniemy, albo spotka nas coś jeszcze gorszego.

Krasnolud wyraził swoją opinię i czekał na decyzję reszty grupy. Jak się uprą to będzie jatka z pieprzonym kucharzem, ale on wolał zostawić go w spokoju i nawet budy mu nie palić, żeby za nimi nie lazł.
 
Komtur jest offline  
Stary 28-11-2012, 12:56   #290
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Pojebało? - warknął do elfa - Nie zostanę w tym przeklętym miejscu ani chwili dłużej. Jakby, kurwa, mało było gibającego się skurwiela, to jeszcze w każdej chwili mogą wrócić te pokraki. Robimy stąd wypad i to już. Ładować dupska na wozy, ja idę dokończyć robotę.
Najpierw poszedł do stajni, skąd wywiódł konie, uwiązując je następnie do wozu.
Z maneli załadowanych na jeden z wehikułów wyciągnął pochodnię, zapobiegawczo przez kogoś przygotowaną, po czym z nią w jednej ręce, a pistoletem w drugiej, ruszył do karczmy.
Zatrzymał się przy drzwiach, rozejrzał po sali, wsunął się za próg, chwycił najbliższą świecę, podpalił nią pochodnię, po czym cisnął w stronę rozlanego uprzednio przez siebie alkoholu.
Szybko opuścił budynek. Na zewnątrz zamachnął się płonącą pochodnią, rzucając nią w strzechę gospody.
Potem szybko wskoczył na pierwszy z wozów i trzasnął woły lejcami po zadach, zmuszając je do ruchu.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172