- Gereke jam – przedstawił się Jutzen, gdy tylko khazad skończył swe powitanie. Taki mały, masywny, a minął zgrabnie i jego i Mućkę, by przestawić się kobiecie. - Wybaczcie me zainteresowanie, ale i jam na ziołach się nieco poznał. Na bóle i męki wrażliwy, więc i pomóc chciałem. We wsi swej ja również pomocą rannym się zajmowałem, ale widzę że się nim już dobrze zajęłaś - spojrzał na kobietę, przedstawiając dokładniej to czym się zajmował. Następnie zerknął na nieszczęśnika, który zleciał z dachu
***
Świątynie bogów nie zainteresowały go nic, a nic. W karczmie słuchał uważnie relacji oberżysty. Patrzył też na ich drużynowego czarodzieja, próbując poznać po nic, czy rzeczywiście takie coś może się stać, ten jednak na razie nasłuchiwał jeno i nie wyrażał swej opinii. - I to se ta tak wyglądało, że on se wybuchł cały? Czy powoli go płonęło? I wyśta go pierwszy raz tu wiedzieli? Albo, może wcześniej żeta słyszeli o jakiś dziwach co się działy w okolicy? - Po chwili zastanowienia dodał jeszcze. - A powiedzta jeszcze, że jak on śpiwał coś, to po naszemu, czy jakiego innego języka dziwnego używał. I w ogóle śpiewał piknie, czy bardziej wrzeszczał - pytał próbując sobie wyobrazić całą sytuację. - I później to se w ogniu tym biegał i nic nie krzyczał, czy mu się zgasiło to wszystko?- dopytywał ciekawskim tonem.
***
Po posiłku chciał odwiedzić miejsce w którym cała sytuacja miała miejsca. Zobaczyć dokładnie, czy są jeszcze jakieś ślady po tym ogniu. Zarówno na planu, jak i w stronę w którą uciekał. Z zaproszenia do barona oczywiście, jeśli jakoś nie zmienią się plany, skorzysta. |