Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2012, 18:54   #14
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
-Ach oczywiście, że z panem – Francesca chwyciła go pod ramię jak starego znajomego i uśmiechnęła się miło.
Strażnicy nie mieli już w takiej sytuacji żadnego wyboru. Jeden z nich posłusznie otworzył furtę bramną i jeszcze usłużnie ostrzegł przed wysokim progiem, gdy Francesca go mijała. Niemal dokładnie w chwili, gdy drzwiczki ponownie się zamknęły, nieznajomy odezwał się w te słów:
-Nadgorliwość jest czasem straszna. Żeby damy nie wpuścić za mury, tylko skazywać ją na niebezpieczeństwa podgrodzia. Doprawdy mi przykro - wydawało się, że chciał przepraszać w imieniu miejskiej straży.
-Czasem przeraża mnie bezmyślność strażników. Na szczęście pan się zjawił, nie wiem co bym zrobiła, gdybym musiała zostać za murami. Nazywam się Francesca de Riue - wampirzyca zrobiła minę niewiniątka i ukłoniła się lekko.
-To dla mnie wielka radość, móc pannie pomóc. Nazywam się Olsen Berrant - i jak na dobrze wychowanego przystało, pokłonił się, by ucałować wampirzycę w dłoń.
-To ja dziękuje za pomoc. Chciałabym niezwłocznie się panu odwdzięczyć, co pan powie na lampkę wina? Nie przyjmuję sprzeciwu - dodała już mniej skromnie.
Olsen spojrzał przez krótką chwilę na niesioną tubę, ale ta nie miała szans w starciu z urodą Liska.
-Z przyjemnością - odparł. -Czy ma panna już na myśli jakąś karczmę?
-Nie znam za dobrze miasta, możemy udać się do najbliższej. Zatrzymałam się w Starych Łukach, ale wiem, że są znacznie milsze karczmy - Francesca kokieteryjnie zatrzepotała rzęsami, licząc na to, że Olsen zdecyduje dokąd pójdą.
-W Starych... - powtórzył cicho i zamrugał oczami. -To ciesząca się bardzo złą opinią karczma. Na panny miejscu opuściłbym ją jak najszybciej. Tu, w pobliżu znajduje się Złoty Smok. Renomę ma znakomitą, a i prawie tuż pod oknem znajduje się Zwierzyniec, który warto odwiedzić, jeśli tylko sakiewka pozwoli - zaproponował.
-Och złą opinią? - kobieta przejęła się i zrobiła przestraszoną minę - chłopak, który mi ją polecił twierdził, że jest wspaniała i najlepsza w dzielnicy! Że też dałam się tak oszukać! Dałam mu nawet złotą koronę na jedzenie. - pokręciła głową znacząco.
-To na pewno był zwykły złodziejaszek. A i na panny miejscu, zaraz po powrocie do Łuków sprawdziłbym, czy karczmarz czegoś nie ukradł z pokoju. Zdarzały się już takie przypadki - Berrant wierzył najwyraźniej w każde kłamstwo Francesci, ale z drugiej strony zdawał się dobrze poinformowany o tym, co dzieje się w mieście.
- Po powrocie na pewno sprawdzę. Na szczęście nie zostawiłam tam nic cennego. Możemy udać się do Złotego Smoka, ta nazwa mnie intryguje. Co pan myśli o smokach? - Francesca w dalszym ciągu wisiała na jego ramieniu.
-Szczerze mówiąc, nie wierzę w smoki - odparł prawie bez namysłu, skręcając z de Riue w lewo. -Tyle się o nich gada, ale jak przyjdzie co do czego, to nikt żadnego nie widział. Pewnie się kiedyś jaki chłop upił, zobaczył widłogona i mu się klechda babci przypomniała.
- A ja wierzę. Dla mnie są czymś niesamowitym. Zarazem strasznym i pięknym. Myślę, że gdzieś tam istnieją tylko niechętne są na spotkania z ludzmi. Zawsze jako dziecko chciałam takiego spotkać i wyobrażałam sobie jak będzie ono wyglądało - rozmarzyła się na chwilę.
-W takim wypadku, w Złotym Smoku spodoba się pannie z pewnością - stwierdził. -Właściciel zna mnóstwo opowieści o smokach, dziewicach, rycerzach i całej reszcie. Prawda to czy nie, posłuchać można.
Droga do karczmy nie trwała zbyt długo, za to prowadziła obok wysokiego, kolistego muru, który odgradzał coś od miasta. Za wysoki był ten mur, by strzegł rezydencji, a strażnice wyglądają inaczej. Olsen wyjaśnił, że to właśnie za nim znajduje się wspomniany wcześniej przez niego Zwierzyniec.


Sama karczma była już niedaleko. Mimo późnej pory, przed wejściem paliła się zapraszająco lampa. “Złoty Smok” był w połowie murowany (konkretnie mówiąc - w dolnej połowie), z drewnianym piętrem, prawdopodobnie przeznaczonym na gościnne pokoje. Mimo tego, że całość sprawiała oczywiste wrażenie zwykłej dobudówki, to do roboty przyłożono się należycie, przy okazji budując mały, zadaszony ganek przed wejściem.
-I jesteśmy na miejscu - oznajmił Berrant. -Nawet szyld ładnie widać w poświacie lampy - dodał, wskazując na wymalowane nad wejściem wyobrażenie smoka. Faktycznie w tym oświetleniu farba mieniła się złotem.
-Szkoda, że dopiero teraz trafiłam w to miejsce - mówiła podziwiając fantastyczny szyld. - Już nie mogę się doczekać jak będzie w środku - ruszyła pierwsza nie czekając na reakcję Olsena.
Wnętrze oświetlone było jedynie kilkoma świecami, przy których człowiekowi byłoby za ciemno, ale wampirzyca mogła wszystko dostrzec bez trudu. Spora, schludna sala, wypełniona stołami, ławami i paroma krzesłami dla tych, którzy lubili komfort. Nad ladą pełną kufli, zawieszona była pokaźna czaszka jakiejś bestii. Prawdopodobnie właściciel twierdził, że była smocza, ale Francesce od razu wydała się za mała.


Niemała zato była zaspana karczmarka, która podniosła wzrok na wchodzących gości. Poprawiła odruchowo swą suknię i ruszyła ku nowoprzybyłym.


-Czym mogę państwa gościć w progach Złotego Smoka - zapytała, skutecznie tłumiąc ziewnięcie.
-Poprosimy wino! - powiedziała z entuzjazmem wampirzyca i usiadła przy pierwszym lepszym stoliku. Karczma świeciła pustkami. Zaniepokoiło to trochę wampirzycę, jednak nie trwało to długo.
-Naturalnie - karczmarka, czy też raczej służka, bo jak szybko sobie de Riue przypomniała, zgodnie ze słowami jej nowego znajomego, właścicielem przybytku był mężczyzna, ruszyła w kierunku lady i znajdujących się za nią trunków. Olsen tymczasem pożyczył dwie świece z sąsiednich stołów i przysiadł się do Francescy.
-Teraz powinno być nam trochę jaśniej.
-O tak, jest zdecydowanie lepiej - powiedziała i aż gryzło ją, aby dodać >>> dla człowieka<<<. Jednak skutecznie powstrzymała się od tej niewygodnej uwagi. Dziewka karczemna, pomimo nie wyspania, uwinęła się bardzo sprawnie. Najpierw postawiła kielichy, a potem o dziwo sama nalała trunek. Wampirzyca od razu wzniosła toast.
-Za spotkanie - powiedziała wykonując teatralny gest. Olsen podniósł kielich i zawtórował kobiecie. Kiedy zaś pierwszy łyk rozlał się po ciele przyjemnym ciepłem, zapytał:
-Co panna robiła tak późną porą za bramami? Naturalnie, jeśli mogę wiedzieć.
-Wybrałam się na spacer, gdyż już miałam dość tego suchego budownictwa. Nim zdążyłam ponapawać się pięknem przyrody i odwiedzić starych przyjaciół elfów z “Domowego Ogniska” zdążyło się zrobić ciemno. W pośpiechu więc zmierzałam do bramy, kiedy zaczęli ją zamykać. Dobrze, że zjawił się pan, inaczej musiałabym szukać noclegu w przydrożnych karczmach - zamyśliła się chwilę. - A co pan robił? - przenikliwie zmrużyła oczy.
-Niestety mnie przytrzymały na podmurzu obowiązki. Widzi panna, jestem miejskim skrybą i musiałem zrobić obchód młynów i tartaku. Potem stwierdziłem, że mogę też od razu sprawdzić Ostatnią Przystań i skontrolować stragany na Targu Drzewnym... ale chyba pannę zanudzam, takim urzędowym gadaniem - zreflektował się.
-Ależ skąd, to chyba bardzo odpowiedzialna praca. Pan tak się nie boi sam z tymi wszystkimi informacjami?Co by się stało jakby ktoś pana napadł i zabrał te wszystkie ważne pisma? - wampirzyca z przestrachem zatkała sobie usta.
-Po pierwsze, musiałby umieć czytać i liczyć, a to nie jest wcale powszechne wśród złodziei - odparł lekceważąco. - Poza tym, tuż pod murem jest dość bezpiecznie.
-Niestety zdarza się tak, że ten złodziej, o którym pan wspomina tylko wykonuje zadanie, a za całą sprawą siedzi ktoś, kto już to umie... chyba, że to co pan przenosi nie jest takie ważne - wzruszyła ramionami i popiła łyk wina.
-Gdyby to był spis podatkowy, to potykałbym się o strażników - zaśmiał się krótko Olsen. -Ale te papierzyska zawierają tylko trochę formalności, naprawdę nic ciekawego. Ale gdybym się nimi nie zajął, nie miałbym okazji panny spotkać - jak każdy dobrze ułożony mężczyzna, Berrant podlizywał się ostrożnie. Francesca zdążyła już zauważyć, że wino całkiem sprawnie działa na jej rozmówcę. Pewnie zmęczenie dało po sobie poznać, ponieważ jego oczy wydawały się bardziej błyszczące, a ruchy wolniejsze.
-To w takim razie cieszę się, że się spotkaliśmy - kobieta miała powoli dość uprzejmości. Spełnienie jej potajemnego planu wprawiało ją w zniecierpliwienie.
-Wspominała panna, że w Novigradzie jest od niedawna - zmienił temat. -Miała już panna okazję miasto trochę poznać? - wino może i było mocne, szkoda tylko że skrybie nie dodawało odwagi.
-Jeszcze nie zdążyłam. Może mi pan trochę opowiedzieć o mieście? - zwiększając tempo, upiła kolejny łyk wina.
-Naturalnie. Od wieków Novigrad cieszy się autonomią pod koroną redańską, a kontrolę nad miastem piastuje hierarcha Wiecznego Ognia. Teraz jest nim ojciec Beregar, zwany Pobożnym. Wspomaga go w tym rada miejska i namiestnik, nazwiskiem Hernon.
Miasto nasze jest największym w całym znanym świecie, po jego ulicach chodzi blisko trzydzieści tysięcy ludzi i nieludzi, a jest to przecie liczba jaką trudno sobie zwizualizować. W porcie nieustannie ruch panuje, statki wyruszają stąd aż do Ebbing, na dalekim południu. Handel kwitnie, wraz z nim sztuka, technologia, nauka. Mury pewnie za sto lat za ciasne już będą, by pomieścić wszystkich, którzy chcieliby tutaj osiąść, to i myślę, że podmurze w przyszłości się silnie rozrośnie. A jak się do Novigradu przybyło przejazdem, to są karczmy do odwiedzenia, teatr, świątynia Wiecznego Ognia naturalnie, a na placach miejskich od bardów, żonglerów i akrobatów ogarnąć się trudno
- widać było po rozmówcy, że mógłby tak o swoim mieście gadać godzinami. Wampirzyca dobitnie udawała osobę, która nie ma o niczym pojęcia.
-Pan się widzę wyjątkowo zna na liczbach. A gdzie można się pobawić, napić się dobrego wina, a jakich dzielnic lepiej unikać?
-Jeśli o zabawy pannie chodzi, to wybór jest szeroki. Z tawern można polecić “Pod Wesołym Kościejem” na Wyspie Spichrzów, muzyka tam zawsze gra, okoliczni robotnicy zawsze mają jakąś ciekawą opowieść, którą by się podzielili za kufel piwa, a ponadto żona karczmarza piecze świetne ciasta. Ale żeby wytańczyć się do ostatniego tchu najlepiej pójść do “Oka Smoka”, albo “Trzech Lwów”, jedno i drugie opodal stąd. Wieczorami zawsze są tam potańcówki, a właściciele obu przybytków nie znoszą się szczerze i zawsze próbują być od siebie lepsi. Jak się przytrafi dzień, w którym szczególnie działają sobie na nerwy, to muzyka niesie się po całej rzece, aż wielmoże straż wzywają - de Riue nie spodziewała się po nowym znajomym by skłaniał się ku takim rozrywkom. Sprawiał bowiem trochę wrażenie służbisty, ale pozory przecież mylą. -Koniecznie też trzeba odwiedzić novigradzkie bazary, bo dóbr wszelakich jakie tam można znaleźć, to w każdym innym mieście ze świecą szukać. Co prawda są tacy, co nosem na ceny kręcą, ale za jakość trzeba przecież płacić. Można też w południe odwiedzić port, bo czasami prawdziwe cuda statki przywożą, ale po prawdzie to dzielnica ta jest dla samotnych panien nieciekawa. Marynarze na całym świecie są tacy sami. Poza tym lepiej omijać Czerwoną Dzielnicę, bo wszyscy złodzieje, którzy akurat nie kradną na bazarze, siedzą właśnie tam.
- Wiesz mam ochotę teraz przejść się do portu. Potowarzyszysz mi? Nie chciałabym iść tam sama - kobieta zrobiła minę niewiniątka. Berrant nie mógł się nie zgodzić. Także wznieśli na pożegnanie karczmy jeszcze jeden toast, po czym nieco chwiejnym krokiem udali się w stronę drzwi. Pijana para nie wzbudzała żadnych podejrzeń. Od czasu do czasu jedno z nich podśmiechiwało się radośnie. Czasem próbowali się wzajemnie prowadzić, ale nie wychodziło to najlepiej. Mijani strażnicy patrzyli na Olsena z lekką zazdrością, ale nie zwrócili na nich większej uwagi.
Port był słabo oświetlony. Jednak uodporniony alkoholem mężczyzna nic sobie z tego nie zrobił. Prowadził kobietę dalej, barwnie opisując historię. Francesca coraz bardziej znudzona była tym faktem, dlatego korzystając z pierwszej lepszej okazji, pocałowała go czule.
- Chodź, znajdziemy jakieś ustronne miejsce - magiczne słowa natychmiast podziałały hipnotyzująco na Olsena. W tym momencie już nie przeszkadzało mu miejsce, szedł posłusznie za rudowłosą. Zatrzymując się dopiero, kiedy to ona znalazła dogodne zacisze. Śmierdzący rybami dok, nie był może idealny, jednak sprzeciw w takim momencie był co najmniej nie wskazany. Kobieta drapieżnie chwyciła “odzież wierzchnią” Berranta, po czym pocałowała go namiętnie. Zdarzenia szybko potoczyły się dalej. Ubrania z impetem znalazły się na podłodze.
-To moja najpiękniejsza noc - radośnie wysapał mężczyzna.
-Och, moja też - słodko jęknęła rudowłosa.

***
Nie miała wiele czasu, aby się pozbyć ciała. Tym bardziej nie chciała go tu zostawiać, zbyt szybko mógłby go ktoś znaleźć. Tym samym powiązanie jej osoby ze śmiercią mogłoby zostać łatwo odkryte. Nie była jednak tym zmartwiona, krew skryby miło krążyła w ciele. Wprawiała w przyjemne odrętwienie i miękkość. Może i sex nie był zbyt udany, ale przynajmniej trochę się napiła. Coś za coś. Ze śmiechem na ustach próbowała zatargać bezwładne nagie ciało do wody. Rozsądek jednak nakazał jej jeszcze raz rozejrzeć się, czy aby nie będzie miała żadnych świadków. Gdy udało jej się zatargać zwłoki na pomost, w pośpiechu wróciła się, aby przyczepić mu coś ciężkiego do nogi. Dokładnie wiedziała, że samo wrzucenie nie pomoże. Ciało zbyt szybko się wynurzy i będzie mogła mieć problemy. W przypadku, kiedy zatonie mogłoby nawet wcale nie zostać odnalezione, na co liczyła. Do wody starała się włożyć zwłoki powoli. Niestety nieszczęśliwie wyślizgnęły jej się i wpadły z pluskiem. Wyglądało to tak komicznie, że musiała sobie zakryć usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. Instynkt był silniejszy. Nagle zamarła w bezruchu nasłuchując, czy aby na pewno ktoś tego nie usłyszał.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 22-11-2012 o 11:57.
Asmorinne jest offline