Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2012, 19:18   #199
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wulfram stał przypatrując się mierzącemu weń z kuszy karczmarzowi. Wyjątkowo łatwo było mu wejść w buty tego człowieka. Banda zbrojnych o zaciętych i ponurych obliczach na progu domostwa... Nie miał za złe nerwowego powitania, uspokajającym głosem trzymając dłonie z daleka od rękojeści miecza przemówił.
- Przybywamy w pokoju, nie mamy złych zamiarów. Odłóż to dobry człowieku, podaj jadło i napitki. Potrzebujemy również izb na noc dla naszej kompanii.
- Zaiste, plądrować waszego osobliwego domostwa nie mamy w zamiarze, nie dziwimy się także waszej reakcji, gdyż po bitwie w Silverymoon ciągle można napotkać niedobitki orcze, i innych maruderów, których łupem by mogła karczma wasza paść. - Rzekła melodyjnym niskim głosem Saebrineth, żółte płomyki także raźniej świeciły w jej ślepiach, dziękując Aislin, choć z początku miała swoisty dystans do niej, jako Sune kapłanki. Także pokazała iż ma puste rękawice, w pokojowym geście.
Tarin nie miał najmniejszego zamiaru zaufać bywalcom karczmy. Przynajmniej przez pewien czas. Człowiek przerażony skłonny jest do czynów pochopnych. Elfów dotyczyło to również.
- Przyświeca nam tylko idea spędzenia nocy pod solidnym dachem - zapewnił - tudzież zjedzenia czegoś, czego nie trzeba pichcić na własną rękę.
- I oczywiście... skłonni jesteśmy zapłacić za te usługi.- wtrącił cicho i bez większego zainteresowania w głosie Samotnik. Jemu w sumie było zajedno, gdzie głowę złoży.
- Jak najbardziej - potwierdził Tarin.
- Z Silverymoon przybywacie...i w gościnę chcecie - Podumował mężczyzna, opuszczając powoli kuszę - I wypłacalni też, tak? Toż to dobre nowiny! - Opuścił już całkiem broń, a podobnie zrobiła reszta... Elfy jednak dopiero po zerknięciu na poczynania gospodarza.
- Orków wszędzie pełno? No ale chyba Silverymoon nie padło?? - Odezwał się młodzian.
- Nie, na szczęście nie. Udało się odeprzeć atak tych kreatur - odparła Vestigia, rozglądając się za miejscem do siedzenia. Gdy upatrzyła kawałek wolnego miejsca na ławie, usiadła na nim swobodnie. -Nie nękały was, że nie wiecie, co się wokół dzieje?
- To dobre nowiny! Siadajcie, siadajcie... - Karczmarz omiótł dłonią salę jadalną z sześcioma stołami - Już napitek podajemy, i jadło, końmi też się zajmiemy...
- A jak wyście nas znaleźli? - Spytał nagle Elf.
- Jak to “jak”? Karczma stoi przy trakcie, to i trafić do niej łatwo. - Tropicielka nabrała podejrzeń co do całego tego towarzystwa i natury owego miejsca.
- O żesz w mordę - Zapowietrzył się karczmarz, i znowu całe towarzystwo pobladło. - Lecę na wieżyczkę, widać coś na bogów musi być nie tak z latarnią! A wy podajcie jadło i napitki - powiedział do (chyba) swej żony i młódek mężczyzna. - Zajmijcie się końmi - Dodał na odchodne do Elfów.
- Co to za miejsce? I jaka znowu latarnia? - spytała wyraźnie skonfundowana elfka.
- Jak to co za miejsce? - Zdziwił się młodzian - No karczma nasza i tyle... a latarnia to magiczna, co tatko od Maga dostał. Ukrywamy nią karczmę jak tylko od niego o Orkach usłyszeliśmy - Wzruszył ramionami - To idę izby przygotować - I jak powiedział, tak zrobił, idąc na piętro...
- Sprytne. - Kobieta kiwnęła z uznaniem głową. Mimo wszystko coś jej tu nie pasowało. Młody przeczył sam sobie. Jednak owe domysły pozostawiła dla siebie - wszak mogła się mylić i niepotrzebnie sprowadzić kłopoty na gospodarzy.
Stojący za Samotnikiem żywiołak ziemi, który od wczoraj towarzyszył mu wszędzie stał nieruchomo, niczym kamienny posąg. Sam Raetar też zresztą obojętnie podchodził do rozmowy, czy też sensacyjnej wieści... na temat magicznej latarni. Słyszał lub widział w swym życiu, większe cuda.
 
Kerm jest offline