Po chwili z kuchni wyszły trzy kobiety, niosąc dzbany z winem i piwem. Młódki uśmiechały się ukradkiem co do niektórych awanturników, żona karczmarza ukróciła jednak to szybko surowym spojrzeniem.
-
Czy będzie nietaktem, jeśli...poproszę... o zaliczkę? - Powiedziała, odsyłając na powrót latorośle do kuchni.
-W dzisiejszych czasach nie można polegać na monetach. Ale to powinno wystarczyć.- mruknął Raetar i sięgnąwszy do sakiewki wyjął pierścień z osadzonym w nim diamentem
i lekką ręką rzucił błyskotkę na stół.
-
Dzię...dziękuję panie - Kobieta na moment wybałuszyła oczy, pierścień jednak równie szybko zniknął, co się pojawił. Uśmiechnęła się wyjątkowo szeroko -
Jestem Una, a mój mąż to Rothegar - Przedstawił się w końcu ktoś z nich w tym przybytku. Można było odnieść wrażenie, że złoto, lub i kosztowności wyjątkowo szybko uczą chyba każdego nawet i dobrych manier.
-A ja jestem...- w głowie Raetara głosy kłóciły się nad jego rozrzutnością. Ale zignorował je i rzekł.-
Raetar i jestem nieco głodny. Co polecacie ?
W sumie nie odczuwał głodu, ale wolał uniknąć jałowej rozmowy.
-
W tej chwili, na ciepło to zupę mamy. Trochę warzyw w niej i mięsa, kartofle, grzyby - Wymieniła -
Jeśli jednak ktoś sobie co innego życzy... -Jakieś zapasy na jutro.. jeśli można.- wtrącił się dotąd milczący Ilisdur, a Raetar skinął dłonią zaznaczając w ten sposób że zupa mu odpowiada. I pospieszyli się z jej podaniem..
-
Oczywiście - Una przytaknęła.
-
Zupa może byyyyć! - Rozdarł się Barbarzyńca, na chwilę swój pysk cofając od dzbana z piwem. Tak, od dzbana, bowiem Foraghor chlał prosto z niego, zamiast z kufla...
Vestigia na ten widok tylko przewróciła oczami. Ten człowiek wyraźnie działał jej na nerwy i nie miała najmniejszego zamiaru ukrywać swych uczuć do niego.
-
A coś innego do picia niż piwo i wino się u was znajdzie?
-
Ależ oczywiście - Una zakłopotała się -
Bo tak się przyjęło, że wino i piwo to najważniejsze niby są... już podajemy. Jest miód pitny, jest i...herbata. No i woda? - Dla mnie może herbata - powiedział Tarin. -
Na wino zawsze będzie czas. - I ja chętnie napiłabym się mocnej herbaty, z samego Shou nie musi być ona jednak. I wody mym bukłakom.- rzekła elfia Łotrzyca, wyciągając skórzane bukłaki. Z wolna sączyła napar, biorąc małe łyczki, przy tym nienachalnie jednak bacznie swymi sowimi oczyma przyglądała się wnętrzu jak i jego mieszkańcami. Niewiele jadła z tego co potem podali do jedzenia.
Wulfram zaś, uczciwie jak na zaprawionego w bojach weterana przystało, sączył piwo. Omiatając wzrokiem salę podpatrywał branżowe niuanse działalności konkurencji, oceniał obcych oraz delektował się napitkiem. Odpoczywał po nieustannej czujności w siodle.
Daritos wywrócił wzrok, po czym spojrzał przez chwilę na niewielki kamyczek, który cały czas latał mu koło głowy. Prawie już zapomniał jak to jest być głodnym.
-
Dla mnie tylko miód pitny. - powiedział. Dawno już nie pił tego trunku.
-
Fajnie tu mają - “Meggy” zagadnęła zaklinacza ściszonym głosem, rozglądając się po wnętrzu przybytku. Uśmiechała się ponownie do mężczyzny, a to chyba było najważniejsze?
-
Mhm. - powiedział Zaklinacz, który zdążył już wyjąć i zapalić fajkę, którą teraz miarowo pykał siedząc przy ławie z dopiero co podanym miodem. -
Sprytnie sobie poczynają z tą latarnią, o ile faktycznie takową mają. Humorek ci wrócił, z tego co widzę.
-
To było tylko przez magię... no przecież wiesz, że sama z siebie bym tak do ciebie nie... - Dziewczyna jakoś tak się zmieszała.
Daritos wahał się przez chwilę, lecz w końcu uśmiechnął się i pocałował dziewczynę w czoło.
-
Wiem, wiem. Miodu? - zapytał, podsuwając “Meggy” drugi kufelek z trunkiem.
-
Nie...dziękuję, już mi za słodko - Uśmiechnęła się ponownie -
Pozostanę raczej przy winie, choć w umiarze... - Przymrużyła dla niego oczka.
-
Hmm, słodko ci? - Zaklinacz wyglądał na rozbawionego. -
A nie jesteś głodna przypadkiem? Moglibyśmy wziąć coś do jedzenia z dostawą do pokoju...
-
A może zjemy tu co? - Szepnęła do niego -
A nad deserem pomyślimy o pięterku...
-
Masz mroczny umysł. - uśmiechnął się złośliwie, po czym przytaknął, a w odpowiedzi otrzymał od dziewczyny wyjątkowo perfidny uśmieszek.