Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2012, 19:50   #201
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Powoli i rytmicznie pochłaniając kolejne kęsy “przystawki” do dzbanów Wulfram rozmyślał o parce długouchych. Tacy łucznicy potrafili zdziesiątkować oddział ciężkozbrojnych nim ktokolwiek dowiedział się co właściwie jest grane. Nie ufał im. Wszak orki mówiły coś o zdradzieckich elfach w szeregach orczej inwazji. Postanowił podzielić się tą rewelacją z Tarinem...
- No i jestem - Powiedział Rothegar, zjawiając się ponownie w sali jadalnej - Za duży przeciąg był i płomień migotał... - Wszedł za ladę, po czym zaczął za czymś tam grzebać, i w końcu wyciągnął jakąś butelczynę. Nalał sobie do małej szklaneczki, po czym golnął i odchrząknął - To co, “czym chata bogata” tak? - Parsknął - I opowiadajcie, opowiadajcie o Silverymoon i tych cholernych Orkach!
- Plugawe zielonoskóre świńskie ryje podstępem wzięły “dolne miasto”. Nikt nie wiedział skąd się wzięły... pojawiły się jakby wcześniej były niewidzialne. - Wulfram zamilkł, by po chwili namysłu kontynuować, już bardziej rzeczowo - Magiczne bariery murów zawiodły, część miasta znalazła się pod kontrolą zielonoskórych. Przeklęci mieli wsparcie potężnej magii. Nic się nie dało zrobić. Siły obrońców były zbyt rozproszone i zdezorientowane by stworzyć zorganizowaną obronę. Gdyby nie rzeka, armia orków z marszu zdobyłaby cały klejnot północy. Tęczowy most został zlikwidowany powstrzymując najeźdźców na drugim brzegu rzeki. Po kontrataku wielu sprzymierzonych sił oblegająca armia poszła w rozsypkę. My ścigamy niedobitki, utrudniamy odwrót. - zakończył, zachowując pozostałe cele misji dla siebie. Jego opowieść była wielkim skrótem ale powinna dać wyobrażenie ogólnej sytuacji. Zadowolony z bezpiecznej przystani pośród wojennej zawieruchy pociągnął potężny łyk złocistego trunku.
Karczmarz chłonął każde słowo Wulframa z lekko rozdziawioną gębą, będąc w tej chwili jedynym z całego przybytku, wysłuchującym owej małej opowieści. Z całą pewnością jednak przekaże ją dalej, zapewne i nieco ubarwiając, jak to w zwyczaju bywało...
- Posłałem w diabły ich szamana wraz z przybocznymi - wyszczerzył się zwycięsko niczym wilk ukazujący świeżą krew na kłach. - Wyrąbaliśmy sobie przejście przez całą promenadę aż do samej bramy. dodał uśmiechając się z pewnością siebie przystającą wyłącznie weteranom. - Tym draniom nie starczyło sił by nas odeprzeć, jednak wielu dobrych ludzi poległo w obronie swych domów. - dodał nieco smutno. - No ale nadal żyjemy - dodał na koniec wątpliwe pocieszenie.


Wkrótce na stole pojawił się duży kociołek gorącej zupy. Do tego był również chleb, ser, pachnące, wędzone kiełbasy i szynki, kiszone ogórki. Znalazły się nawet i pomidory... Una wraz z dwoma młódkami dołączyła na piętrze do przygotowywania izb, parka karczemnych Elfów wciąż przebywała w stajni, a sam karczmarz zalewał sobie nadal robaka.
Tarin w milczeniu jadł zupę, od czasu do czasu, tak jak i Wulfram, rozglądając się dokoła. Dziwna co prawda zdała mu się dość długa nieobecność elfów, ale... Może mieli ważniejsze sprawy niż bawienie gości gospody rozmową.
- Świetna zupa - powiedział, gdy w misce pokazało się dno. - Taka kucharka to skarb.
Przydałaby im się taka na wyprawie, ale wolał tego nie mówić na głos. Jeszcze by go kto posądził o jakieś niecne plany.

Posilano się więc, pito, odpoczywano. Było nawet miło, była ciepła strawa, wizja kąpieli i spania w mniejszym towarzystwie niż do tej pory w magicznych chatkach.
- Ale muszę wam powiedzieć... - Zagadnął Rothegar - ...że mamy tylko osiem izb, a was zdecydowanie więcej...
- Jesteśmy przyzwyczajeni do różnych warunków - zapewnił go Tarin.
- Starczy mi płaski kawałek podłogi. - Saebrineth wyraziła swe minimalistyczne wymagania.
-On stara się zasugerować, żebyście pomyśleli już, kto z kim się upchnie.- wtrącił obojętnym tonem Raetar powoli jedząc posiłek.
- Chyba nie sądzisz, że do mnie to nie dotarło - odparł równie obojętnie Tarin. - Mogę się z tobą podzielić tą podłogą - zwrócił się do Saebri. Znacznie sympatyczniejszym tonem.
Siedząca obok Raetara Kapłanka Aislin, kopnęła go pod stołem w kostkę... uśmiechając się przy tym dla niepoznaki.
 
Gettor jest offline