Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2012, 19:54   #202
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-Chciałbym jedynie zauważyć, że nie jestem dżentelmenem i zdarzało mi się zabijać kobiety.- rzekł ze złośliwym uśmieszkiem Samotnik do dziwnie nagle mrugającej oczami kapłanki. Wulfram na te słowa gniewnie zmarszczył brwi. Nie podobały mu się insynuacje maga.
- Z doświadczenia wiem że dobre ostrze może rozciąć maga od czubka głowy do miejsca gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. - warknął ostrzegawczo
-Z doświadczenia wiem, że wojownika można zabić równie łatwo jak maga.- odparł Raetar wzruszając ramionami.
- Tamci magowie nie mogą się pochwalić podobną opinią - wyszczerzył zęby wrednie
-Tamci wojownicy także.- ziewnął ostentacyjnie Samotnik i uśmiechając się dodał.-Ale ja nie musiałem za zwycięstwo zapłacić okiem.
- A nie wypadły im czasem drewniane mieczyki gdy było już po wszystkim ? - zakpił jednooki. Był dumny ze swoich blizn toteż jakiekolwiek przycinki w tej kategorii nie sprawiały mu przykrości. - By zetrzeć się z kimś naprawdę trzeba widzieć białka jego oczu, poczuć jak ostatni oddech opuszcza płuca wroga. - choć niechętnie Wulfram musiał przyznać że Raetar swoją sprawnością w potyczkach słownych zaimponował mu. Zawsze szanował ludzi niepokornych, posiadających własne zdanie i potrafiących go bronić.
-Zabawa w szermierkę z czasem mnie znudziła, gapienie się w białka wroga też. Zresztą...- wzruszył ramionami Samotnik.- Zawsze ceniłem efektywność nad efektowność. Niemniej skoro tak bardzo cenisz walkę, to liczę że przy następnej potyczce, poradzicie sobie lepiej. I nie będę musiał interweniować... prawda?
- Nie ma to jak przyjacielska pogawędka podczas posiłku - wtrącił Tarin.
- Tamten ork którego zabił twój pupilek mógł coś wiedzieć o naszym tajemniczym przyjacielu. Zabicie go na pewno się nam nie przysłużyło. zripostował.
-Rzecz w tym, że ja już wiem to co on wiedział. I nie był mi do niczego potrzebny. A ty... cóż, nie miałeś przypadkiem napadać każdą zieloną istotę jaką napotkamy ? Pewnie trafisz na kolejnego wodza. I może tym razem uda ci się go złapać, zanim sytuacja zmusi mnie do interwencji w twoją walkę. Obawiam się, że cierpliwy... nie bywam.- odparł Samotnik nalewając sobie wina.
- Obawiam się że rozsądny również...nie bywasz. Każda informacja którą przeciwnik może wyjawić jest na wagę złota, dowódca oddziału którego tak pochopnie uśmierciłeś mógł wyciągnąć nowe fakty których nie znamy. Więzień z Silverymoon mógł nie wiedzieć wszystkiego. - podsumował kołysząc kielichem i ciesząc się bukietem wypełniającego go wina.
-Nie mógł. Ponieważ więzień z Silverymoon, nie powiedział wszystkiego co wiedział. Tylko tyle ile mu pozwolono. Na jego umysł bowiem nałożono geas. Taki kaganiec pewnie mają wszyscy ważniejsi orkowie.- wzruszył ramionami Raetar.-Nie powiedziałby nic choćbyś go żywcem palił. Tak bowiem działa magia, którą pogardzasz... a o której działaniu nie wiesz nic. Ale mamy wszak tu dwóch... a nawet czterech uczonych czaromiotów... Niech wytłumaczą ci.- tu wskazał na Meggy, Daritosa i Tarina oraz Ilisdura. Elf tylko wtrącił z nad miski.-Nie jestem uczonym. Wychowała mnie ulica i mój spryt. Nie wiem co to ów geas.
- Wiem o tej magicznej niedogodności, ale jeżeli jesteś tak potężny jak twierdzisz dlaczego jej nie pokonasz ? - mruknął znudzony - Wiesz ilu ludzi trzeba by w takiej armii uciszyć magicznie ? Nawet najlepiej i najskrupulatniej trzymana tajemnica ma swoje miejsca ujścia. Nie można zmusić głównych przywódców orków do gadania, ale pomniejsi żołnierze też swoje wiedzą. Kucharze, ciury obozowe. Drobny uśmiech fortuny może sprawić dowiemy się ciekawych rzeczy.
-Żeby nie łazić za bramę bo zginą. To też wiem.-odparł w odpowiedzi Raetar.-Wystarczy prosty zakaz i konsekwentne się go trzymanie. Ponoć szczęście sprzyja... głupim? Tak czy siak, tam gdzie ja zmierzam, nie koncentrują się wrogie armie. Bo i ja nie zamierzam atakować miecza, tylko rękę która go trzymała. A ta... najwyraźniej lubi przebywać w cieniu i wie jak to czynić.
- Konsekwencja w orczych szeregach...zapewne musiałeś poświęcić lata na badanie zwyczajów orków. Przecież to tak zorganizowane i praworządne istoty, że aż dziw bierze że jeszcze nas nie wybiły do nogi. Nie mam zamiaru ucinać ręki czy bić w miecz - mam zamiar rozpłatać łeb tej hydrze i zakończyć to raz na zawsze.- odparł, wypowiadając po raz pierwszy swoje prawdziwe zamiary. - Fortuna sprzyja śmiałym mój przyjacielu. - rzucił na zakończenie kierując się do wyjścia z karczmy. Chciał się nieco rozejrzeć za elfimi podróżnikami, oraz zamienić parę słów z ludźmi którzy cieszyli się jego zaufaniem.
- Tarinie, Aislin czy mielibyście ochotę mi towarzyszyć ? - zapytał na odchodne wyjątkowo uprzejmym i przyjaznym tonem. Nie chciał by którekolwiek czuło się zobligowane do uczestnictwa w planowanej rozmowie.
- Zawsze można się kawałek przespacerować przed pójściem spać - odparł Tarin, wstając. Był pewien, że Wulfram ma jakiś poważny powód opuszczenia karczmy..
Zaklinacz w tym czasie przysłuchiwał się rozmowie Samotnika i Wulframa z lekkim rozbawieniem, po czym odprowadził tego drugiego i Tarina wzrokiem. W międzyczasie mrugnął tylko porozumiewawczo do “Meggy” wyjaśniając tym kwestię “dzielenia izb”.


- A właśnie, a może by tak i kąpiel? - Wtrąciła się Arasaadi, co oczywiście wywołało pewną reakcję łańcuchową... karczmarz wydarł się na “baby” na piętrze, by zajęły się podgrzewaniem wody, te z kolei na niego, żeby i sam się ruszył, a Rothegar zbeształ przy okazji Merrina (młodziana), i chcąc, czy nie, obaj powoli musieliby się ruszyć odnośnie balii do kąpieli...
Z niewiadomego powodu Daritos nagle zakrztusił się miodem pitnym. Przez chwilę patrzył się na krzątających gospodarzy, po czym rzucił “Meggy” pytające spojrzenie.
Dwie dziewoje i Una zaczęły wkrótce latać w tą i z powrotem, nosząc wiadra ciepłej wody, którą napełniały balie na piętrze, noszone wśród stękania i cichego klnięcia karczmarza i Merrina. A podpity Barbarzyńca wodził ślepiami za dwoma młódkami... jednak to niespodziewanie Paladyn go ubiegł, wstając nagle od stołu.
- Ciężkie te wiadra, a ja bym pomógł! - Powiedział Yenic, po czym jak zaproponował, tak też uczynił, wśród cichutkich chichotów obu panienek.

W tym też czasie ze stajni wróciła para Elfów...kobieta pomaszerowała prosto do kuchni nie odzywając się ani słowem, a jej towarzysz ulokował się za ladą.
- Konie oporządzone - Oznajmił krótko.
Saebrineth skończyła sączyć herbaciany napar, postanowiła uprzedzić wszystkich, i w zimnej wodzie wziąć prędką kąpiel, miast rozmakać swe ciało w gorących oparach godzinami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline