Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2012, 20:30   #203
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
Wulfram kulturalnie przepuścił najpierw kapłankę a potem i maga przez próg karczmy sam opuszczając pomieszczenie izby wspólnej jako ostatni. Zamknąwszy za sobą drzwi ruszył spacerowym krokiem niejako prowadząc całą grupę nieco ku rzeczce i kołu młyńskiemu które teraz zasilane rześkim górskim strumieniem wesoło terkotało.
- Piękna i pogodna noc. Stwierdził patrząc w niebo i rozglądając się wokoło jakby cieszył oczy spokojną okolicą.
- Zbyt piękna - uśmiechnął się Tarin. - Zgodnie z logiką za chwilę wszystko powinno się posypać. Albo burza z piorunami, albo horda orków się pojawi. Albo też lord Jak-mu-tam i jego czterdziestu rozbójników. To znaczy ludzi - poprawił się. W tonie zabrzmiała lekka kpina.
- Zawsze taki “optymistyczny”? - Spytała Maga Aislin, kręcąc głową jakby z politowaniem, choć się uśmiechała - [i]W końcu nie zawsze musi być pod górkę, czasem należy się spokój i odpoczynek, czy nie?
Tarin uśmiechnął się.
- Wszak nie po to się w świat wyrusza, by szukać spokoju - odparł. - A nadmiar spokoju rozleniwia i pozbawia czujności. A tak prawdę mówiąc to nie spodziewam się żadnych nieprzyjemnych zdarzeń. Przynajmniej nie na tyle, bym miał nie spać całą noc.
- Podczas gdy niewielkie przyczyny potrafią spowodować ogromne skutki, dobrze jest zachować czujność ale trzeba też umieć odpocząć. - filozoficznie podsumował Wulfram. - Zmęczeni nie dotrzemy do sedna tej sprawy. - dodał zastanawiając się chwilę po czym spokonym głosem zaczął przedstawiać posiadaną wiedzę którą uzyskał od przesłuchiwanych orków. Na koniec zaś dodał - Sądzę że jedynym rozwiązaniem będzie podzielenie naszych sił na dwie grupy i szybkie uderzenie na jedyne miejsce gdzie możemy uzyskać odpowiedzi.
- Jedni skupią na sobie siły wroga, a drudzy osiągną cel? - spytał Tarin. - Czy też uważasz, że - jak powiadają niektórzy - nie należy kłaść wszystkich jaj do jednego koszyka?
- Celem pierwszego oddziału będzie wprowadzenie chaosu i zmylenie przeciwnika odnośnie liczebności atakujących. W obliczu przeważających sił nieprzyjaciela oraz postępów szturmowych oddział ten w zorganizowany sposób będzie się wycofywał spowalniając marsz i wiążąc walką kolejne oddziały. - przedstawiał swój plan. - Gdy pierwsze zgrupowanie skupi na sobie orki umożliwi drugiemu oddziałowi bezpieczne przekradnięcie się za pomocą kamuflarzu i magicznych. Celem będzie naczelne dowództwo wroga i tam zależnie od sytuacji wykona głowne cele lub uzyska informacje które pozwolą zdecydować o dalszym kierunku działania. - zakończył przedstawianie swojego punktu widzenia oczekując sugestii o słabościach tego planu. Tarin wydawał się bystry i precyzyjny zaś Aislin mogła służyć za przykład opanowania.. Nikt nie mógł oczekiwać lepszego grona kompanów.
- Bierzemy na siebie zadanie ciekawsze - spytał Tarin - czy też dezorientację wroga zostawimy naszemu zarozumiałemu przyjacielowi?
- Ryzyko jest dobrze rozlokowane pomiędzy obie drużyny. - odpowiedział Wulfram - I nie ufam temu...-zawahał się - Reatarowi Na końcu języka miał słowo Mag. Cieszył się że zdołał się powstrzymać przed popełnieniem gafy.
Przysłuchująca się tej rozmowie Kapłanka wpatrywała się w płynący, wartki strumyk z założonymi rękami. Ani razu nie przytaknęła, czy i zaprotestowała, wysłuchując obu mężczyzn, właściwie to nawet nie drgnęła...
- Nie bardzo umiem sobie to wyobrazić - W końcu się odezwała - Wszyscy jedziemy w tym samym kierunku, ku temu samemu celowi, a wy ciągle o rozdzielaniu się... to jakiś przejaw męskiej konkurencji? Próby zdominowania tego drugiego, również pchającego się na stanowisko “samca alfa” czy jak? Mamy do wykonania zadanie, za które nam sporo płacą. Utłuc ilu się po drodze da, a później dotrzeć do źródła owych kłopotów Północy. No chyba, że po prostu tego nie rozumiem, może to jakaś męska sprawa czy coś... - Wzruszyła ramionami, spoglądając na obu towarzyszy.
- Męska rywalizacja? - Tarin się uśmiechnął. - Nie, nie sądzę. Uważam, że faktycznie Wulfram ma rację i dwie grupy, działające wspólnie ale osobno, mają większe szanse, niż jedna, którą przy odrobinie pecha może zniszczyć pierwsza z brzegu banda orków.
- Nie, żebym była zadufana w sobie, ale wątpię, by od tak byle banda zielonoskórych mogła nam dokopać. Zdecydowanie doświadczone osóbki tu mamy, nawet jak i czasem z niewyparzoną gębą - Mrugnęła.
- Silverymoon niemal padło, mimo że walczących rozmaitą bronią było tam wielu - odparł Tarin. - Nie ma żadnych gwarancji, że nie napotkamy kogoś równie dobrego, jak my.
- Chodzi o podział źródeł natarcia moja Pani. Chociaż przyznam że nie pałam szczególną miłością do mojego odpowiednika, i jego nieobecność nie sprawi mi przykrości. - wyznał szczerze Wulfram.
- Jak tam chcecie, przecież nie będę się z nikim wykłócała... - Powiedziała Aislin - Chociaż właśnie z drugiej strony, jak powiedział Tarin, a co jeśli spotkamy kogoś równie mocnego co my? Nie lepiej wtedy właśnie być razem? No ale ja tam od decydowania nie jestem... mam tylko nadzieję, że ten podział wyjdzie nam na dobre.
- Jeśli spotkamy kogoś równie mocnego, jak my - odparł spokojnie Tarin - to jedna grupa dostanie w zadek, a druga, można mieć nadzieję, wypełni swoje zadanie.
- Mamy wspólny cel, ale wierzę że działając oddzielnie zmusimy orki do dokonania błędu który przyczyni się do naszego sukcesu.
- Oby tak było... - Aislin pokiwała potakująco głową na słowa obu mężczyzn.

(***)

Po zakończeniu spaceru, w sali ponownie zawitało trio w skład którego wchodził Tarin, Wulfram oraz Aislin. Z tym wyjątkiem, że jednooki zaraz po chwyceniu kilku apetycznie wyglądających kawałków ciasta kolejny raz skierował się ku wyjściu. Tarin zaś usiadł, by dokończyć posiłek, a wraz z nim usiadła przy stole Aislin, popijając nieco wina. Foraghor był już nieźle wstawiony, Paladyn poszedł wielce pomagać w noszeniu wody, a Arasaadi w milczeniu sączyła alkohol z kielicha...
- Porandkowali? - Zagadnęła w końcu Tarina.
- Grupowy seks? - odparł zagadnięty. - Nic z tych rzeczy. Była jedna pani za mało.
Nalał sobie trochę wina do kubka.
Raetar nie opuszczał sali jadalnej, podobnie jak jego kamienny ochroniarz. Mogło by się zdawać, że przyrósł do krzesła wyraźnie zamyślony i … być może nieobecny tymi myślami.
Niemniej zareagował... bardziej na słowa Arasaadi niż Tarina
.-Zawsze możesz pójść ich śladem, Arasaadi, jest tu paru chętnych...- kciukiem wskazał na objadającego się jeszcze Foraghora.-A i kto wie... Może, chłopak stajenny.
- Ehhh... - Jasnowłosa Łotrzyca pokręciła głową - Wy faceci, to wiecznie tylko do jednego wszystko sprowadzacie, a ja się grzecznie pytam, czy sobie pogadali do woli i tym podobne...
-Do wędrówek pod rozgwieżdżonym niebiem? Wzdychania do księżyca?-spytał ironicznie Samotnik i spojrzał na Tarina wzruszając ramionami .- Każdy ma takie skojarzenia, jakie niespełnione potrzeby.
- Ach, jak mi przykro, że źle cię zrozumiałem - odparł Tarin, kierując swe słowa do Arasaadi. W sumie trudno powiedzieć, żeby ton był przepraszający.
- Nic nie szkodzi, zdarza się - Powiedziała kobieta, minimalnie wzruszając ramionami.
Tarin uśmiechnął się lekko i skinął głową.
 
Grytek1 jest offline