Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2012, 11:02   #19
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz przekroczywszy próg karczmy zamówił sobie Złocistą Kroplę a także jakiś posiłek. Spożył go w spokoju unikając wzroku kobiet, które łapczywie spoglądały na niego. Nie miał ochoty na amory, przynajmniej na razie gdyż swój wzrok skierował na krasnoludy.Gdy Imrak coś tam przebąknął o szczurach Zebedeusz pokręcił głową uśmiechając się.
Chętnie się zamierzał przekonać jakim jest opowiadaczem, więc podszedł do nich i rzekł:
- Panowie, chętnie przyjmę wyzwane na “kto lepiej bajarzy”. Sądzę że uczciwie będzie jak lud tu obecny zdecyduje czyja powieść jest najlepsza. A skoro wy rzucacie wyzwanie toteż zacznijcie.. - rzekł kładąc na stole 3 srebrniki mające starczyć na 3 piwa. - zapewne wygracie toteż pierw wy mnie uraczcie dobrą opowieścią... Zwą mnie Zebedeusz - zakończył czekając na rozwój wypadków
- Jam Gringir, a to Gringor i Gringar - przedstawił siebie i pozostałych jeden z krasnoludów. - Albo to Gringor, a tamten Gringar... kto to wie - dodał po chwili z uśmiechem. - Rzeknijcie pierwej, co do opowiedzenia macie. Jak pewnikiem słyszycie, to nam się jadaczka tu nie zamyka i raz po raz my musimy opowiadać. Dobrze będzie, jak w końcu kto nas wyręczy. Mówcie zatem wędrowcze - rzekł, a wszyscy swe gały wbili w Zebedeusza, czekając na jego opowieść.
- Chcecie historii więc słuchajcie... tą historię usłyszałem od dziada mego, który usłyszał ją od swego a tamten od dziada pradziada. To on zafascynował mnie podróżami i to dzięki niemu odkryłem swoje powołanie. Mój dziad, który od dziecka fascynował się podróżami w wieku trzynastych urodzin opowiedział mi historię a z kolei ja wam ją mówię. Historia, której początki sięgają prawie początku świata. Kiedy to smoki panowały nad nieboskłonem a lud prosty czcił je jako bóstwa. Na jednej z wysp, gdzieś poza Imperium narodził się ptak. Nie był to zwykły ptak, albowiem gdy Morrslieb i Mannslieb ukazują się jednocześnie w pełni a zdarza się to niezwykle rzadko i żaden z nich nie jest przyćmiony chmurami wtedy ptak ożywał. Wielki niczym smok, którego powiew skrzydeł mógł by zmieść z powierzchni ziemi małą wioskę, zwie się - zawiesił tetralnie głos - Huananoche. Tak mityczny ptak Huananoche istnieje. Wierzcie mi lub nie lecz jak legenda głosi gdy ptak się budzi, i unosi w powietrzu zawsze gubi pióra. A pióra są z Gromrillu. Nie, to nie bujda, wiem bo mój ojciec nim wyzionął ducha rzekł mi: widziałem go, widziałem ptaka Huananoche. Mówię wam.. oczy tej istoty mienią się na złoto, a skrzydła lśnią nocą. Mityczne stworzenie, które kiedyś pradawni ludzie czcili jako bóstwo, bowiem dzień po jego pojawieniu się, wyschnięte rzeki znów zapełniały się wodą, przegniła ziemia wydawała obfite plony, zwierzęta chore znów wracały do zdrowia a bezpłodne kobiety zachodziły w ciążę. Ptak który był kiedyś posłańcem bogów, który sprawiał że wiara w to co Wielkie i Dobre odradzała się. Ten kto miał pióro tego ptaka tego szczęście po kres życia nie opuszczało. Lecz biada temu kto próbował ptaka schwytać bowiem wtedy mityczne stworzenie przeinaczało się w bestię. Obok jednej głowy pojawiała się druga, i obie .. wierzcie mi na słowo .. obie ziały ogniem mogącym stopić najtwardszy metal. Złoty ogień to był. Tak.. Bestia umiała bronić siebie i swego życia.. bowiem Ci którzy sprzeciwili mu się obróceni zostali w kamień. Wzrok bestii był bowiem straszny..ale tak.. to ogólnie to dość łagodne stworzenie - zaśmiał się Zebedeusz. - Z zapisków jakie znalazłem na Uniwersytecie, uczeni powiadają, , że gdy ptak zapłacze i na ziemię upuści łzę, złotą łzę to wpatrując się w nią przez chwilę można dostrzec.. - zawiesił głos - Przyszłość!! Nie wierzycie to lepiej zacznijcie. Cztery lata temu wyruszyła ekspedycja, nikt nie wrócił poza jedną osobą.. Wycieńczona, na w pół martwa majaczyła. Gorączka nie opuszczała jej przez 3 dni i 3 noce a podczas tych majaków mówiła ciągle - podniósł głos ponownie - “Szliśmy sześć dni i sześć nocy. Spaliśmy po 3 godziny i przedzieraliśmy się przez mroczne gęstwiny lasu aż w końcu musieliśmy odpocząć. Dwóch stało na warcie a reszta spała. Gdy rankiem się obudziliśmy straż znikła.. bez śladu... choć szybko odnaleźli się ... martwi. Ciała ich były zmiażdżone a środek czaszki otwarty.jakby coś wyżarło ich mózgi. Nie przeraziło nas to, głupców jak się potem okazało, i ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy do podnóża góry, lecz tam była wielka jama. Gdy Horacio zbliżył się na dziesięć kroków do niej, coś długiego,ciemnego wyskoczyło z mroku złapało biedaka za głowę i porwało. Tak.. myśleliśmy też że to wąż, albo inne jakieś bydle. Jednak to co czaiło się w środku było gorsze niźli można wymarzyć. Stwór czarny jak smoła, długi na 15 metrów z paszczą wielką niczym ryj smoka. Jednak w środku miał pięć rzędów malutkich zębów, które mimo swojej maluczkości potrafiły posiekać człowieka na drobne.. Stwór ten miał jeszcze jakieś dziwne wydłużające się macki, zakończone gąbczastą przyssawką która zasysała się na głowie ofiary.. Widziałem jak trzem naszym towarzyszom ta przyssawka oderwała głowę, krew latała się jakby ktoś z wiader nią chlusnął ale co dziwne bestia swą paszczą nie zaatakowała nas tylko konie... które stały się pożywką dla tego czegoś... Zostałem ja i mój towarzysz Eusebio..Postanowiliśmy iść dalej w końcu spotkanie dwóch księżyców blisko... Głupcy!! Haa!! Nim księżyc pojawił się na nieboskłonie las ożył. Biegliśmy. Uciekaliśmy przed czymś.. Nie widzieliśmy tego lecz czuliśmy.. Czuliśmy obecność...W końcu to coś dopadło mego towarzysza...Przybiło go do pnia drzewa i powoli...zjadło żywcem. Pazury rozrywały jego ciało..wydłubywało oczy by je wsysać powoli..a krew która lala się z niego stała się napitkiem... Potem przyszła kolej...” - zawiesił głos i rzekł normalnie - Co dalej nie dokończył bowiem Morr wezwał go do siebie - zakończył dodając - A to czy w to uwierzycie zależy od was i tego czy macie dość wyobraźni na to...
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline