Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2012, 11:25   #20
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Do bezceremonialnego opróżniania cudzych sakiewek (w wykonaniu Franca) Detlef zdołał się już przyzwyczaić. Zazwyczaj właściciele owych sakiewek i kieszeni byli już martwi, zwykle z powodu własnej głupoty i pojawieniu się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednich zamiarach. Kiedyś ktoś tak samo potraktuje Franca. Silniejszy pożera słabszego, potem sam zostaje pożarty. Odwieczne prawo natury.
Na plus trzeba było Francowi zapisać to, że nie zostawił swego dobroczyńcy na szlaku, tylko zatargał go do miasta.


Zostawiwszy wierzchowca pod dobrą opieką (tak Detlefa przynajmniej zapewniano) szlachcic udał się do karczmy.
Jego kompani już zajęli miejsce przy jednym ze stołów, pozostawało zatem zatroszczyć się o siebie. A dokładniej - o własny żołądek. Dobiegające z kuchni zapasy były całkiem interesujące...
Detlef podszedł do lady, za którą stał karczmarz, odrobinę tylko wyższy od Imraka.

- Coś porządnego na kolację poproszę, tudzież wino. Oraz, jeśli to możliwe, pokój na noc i kąpiel.
- Oczywiście, że pokój się znajdzie - karczmarz skinął głową. - Carola, moja żona, zadba o wszystko. Zechce wielmożny pan usiąść, to Fritz zaraz poda do stołu.


Detlef wyszedł z karczmy ledwo Zebedeusz wystartował w konkursie na najlepsze opowiadanie. Nie chodziło nawet o niechęć do udziału Detlefa w rozrywkach pospólstwa. Zebedeusza miał okazję nieraz słyszeć. Prawdę mówiąc często nie dało się go nie słyszeć i czasami warto było od tego odpocząć.
No i warto było pomyśleć i o tym, jak często kończą się tego typu zawody, bez względu na to, czy dotyczą picia, siłowania się czy opowieści.


- Pokój dla wielmożnego pana? - Stojąca za ladą niewiasta, posturą przypominająca szafę, była równie uprzejma, jak jej małżonek. - Znajdzie się, oczywiście. Woli pan od podwórza?
Otoczone płotem podwórze zdało się Detlefowi bardziej przyjaznym, niż puste pole między palisadą a zajazdem, na dodatek sąsiadujące z cmentarzem, z którym Detlef miał - z oczywistych względów - nie najlepsze skojarzenia. A chociaż płot do najbardziej okazałych nie należał, to jednak był w stanie powstrzymać byle pijaczka od wtarabanienia się na podwórze.
- Może być. - Detlef łaskawie skinął głową. - A kąpiel?
- Zaraz każę wnieść wodę - zapewniła Carola. - Czy życzy sobie pan może coś specjalnego?
- Nie, dziękuję - odparł Detlef, któremu “coś specjalnego” skojarzyło się z żoną karczmarza, pakującą mu się w nocy do łóżka. Chyba że miała na podorędziu jakąś chętną panienkę, co za garść grosza spędzi noc z gościem. Ale Detlef od dawna uważał, że nie warto tracić srebra czy złota na coś, co można mieć za darmo.

Zdecydował się na trzeci pokój, licząc od wejścia. Izba, choć niewielka, okazała się całkiem przyjemna. Na do pościel była czysta, a woda w balii - całkiem ciepła.
Detlef wykąpał się, a gdy wyniesiono balię zamknął i zabezpieczył okiennice, zasunął skoble (i sprawdził ich jakość), a potem, podsunąwszy stołek pod drzwi, a stanowiącą wyposażenie pokoju miednicę pod okno poszedł spać.
 
Kerm jest offline