Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2012, 12:52   #52
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
- Noż jebana rasa! Oczy mnie nie mylą? Ktoś inny to widzi? Wygląda na to, że spóźniliśmy się na imprezę! A nie mówiłam, żeby po prostu zrobić tu kilka szybkich susów? Nie mówiłam!?
Ano mówiła. Ale nikt nie słuchał. Cholerni kanalarze. Klavdra przylgnęła do szyby niczym mała dziewczynka, podziwiająca widoki na zewnątrz samochodu rodziców. Była jednocześnie podekscytowana jak mało kiedy i zirytowana, że sama nie bierze udziału w tak pięknym akcie destrukcji. Ogrom rozwałki przywodził jej na myśl niezapomniane lądowanie na błękitnej planecie i pierwsze kilkanaście godzin jakie spędziła na oklepywaniu zakazanej gęby Sędziego. Ach, dobre stare czasy. Chciała dołączyć do przepychanki w dole jak najszybciej!
- Te, profesorku! Zniż trochę tę latającą trumnę! Bo jak nie, to za chwilę wyrwę ci drzwi z zawiasów! Nie widzisz, że siedzę tutaj jak na szpilkach? Dalej, chcę już kogoś przemaglować!
Na zmianę zaciskała, to znowu rozluźniała ręce. Ciężko oddychała, a jej oczy były rozbiegane. Nie obchodziły jej strony konfliktu. W głębokim poważaniu miała frakcje, rozłamy. Podział na tych złych i tych dobrych. Wypadało tylko pożałować frajerów, którzy się jej napatoczą.

Lloyd nie zastanawiał się nad żądaniem Klavdry, błyskawicznie zniżył lot i posadził Skycar na dachu jednego z budynków. Prawa strona pojazdu od razu znalazła się pod ostrzałem, otaczający budynek kordon wojska i Specjalnych był, z oczywistych i w pełni uzasadnionych powodów, dość negatywnie nastawiony do obcych wehikułów. Lowery od razu schował głowę między nogi. Na szczęście okazało się, że powłoka jest bardzo wytrzymała i uszu pasażerów doszły jedynie ciche rykoszety.

- Ab - rzekł profesor nieco zawstydzony, otwierając drzwi z lewej strony, tam gdzie siedziała Klavdra - Zapomniałem, że jest kuloodporny.
Budynek Stotta, bo tak nazywała się ceglana konstrukcja, był opanowany przez oddziały rządowe. Bystry wzrok Klavdry wyłapywał ruch na wielu poziomach budowli, kilka błysków w strategicznych miejscach, zdradzało celowniki optyczne. Na dole nie były ciekawiej. Wieżowiec otaczał prowizoryczny obóz, kordon, czy może nawet polowe centrum dowodzenia. Trudno było stwierdzić w chaosie wywołanym przez wybuch. Dziesiątki uzbrojonych po zęby żołnierzy próbowało właśnie unikać lecącego z góry gruzu. Wszyscy mieli karabiny, pewnie też broń krótką i ubrani byli od stóp do głów w materiały kuloodporne. Ktoś musiał wciąż dowodzić, bo grupy nie rozpierzchały się w panice, a organizowały i wycofywały na z góry upatrzone pozycje w cieniu sąsiednich ruin. Około dwudziestu wozów bojowych stało w równych odstępach wzmacniając obronę. Pojazdy wyglądały standardowo, posiadały pukawki i twarde pancerze. Część z nich, ze wsparciem piechoty, ruszyła w stronę skweru, znajdującego się nieco na północ od miejsca zamieszania. Wszystko wyglądało bardzo porządnie i po wojskowemu.
Star szybko dokonała rozeznania sytuacji i niemal natychmiast wpadła na bardzo widowiskowy pomysł. Spokojnie uniosła drzwi wehikułu i wyszła zeń na zewnątrz, ignorując wysokie stężenie ołowiu w powietrzu. Ściągnęła i starannie złożyła swoją uszkodzoną kurtkę, kładąc ją na tylnym siedzeniu latającego miksera. Do pewnych rzeczy człowiek po prostu się przywiązywał, niezależnie od stopnia ich kiczowatości. Podreptała nonszalancko do przodu, ulokowała stopę na podwyższonym winklu i podparła się prawym łokciem. W tej pozycji wyglądała jak karykatura jakiegoś amerykańskiego generała z czasów wojny secesyjnej. Spędziła tak niespełna minutę, dokonując pośpiesznych obliczeń i ignorując okazjonalne ołowiane komary, które raz po raz muskały jej skórę. Przeliczyła wszystko raz jeszcze i w końcu przytaknęła samej sobie, odchodząc od brzegu dachu. Siła wybicia, maksymalna wysokość, waga, prędkość spadania, warunki pogodowe... tja. Wzięła pod uwagę wszystkie najbardziej istotne zmienne. Czas zafundować rządakom przymusowy remont. Wątpiła żeby im się spodobał...
Dziewczyny zostały w bezpiecznym wnętrzu pojazdu. Nie były kuloodporne, ani też nie regenerowały się jak... Po prostu się nie regenerowały inaczej niż większość ludzi. Podczas niemal karykaturalnie widowiskowych obliczeń punkówy przysiadły się bliżej profesorka.
- Jak znajdziemy Jerusalema? - póki kuloodporna siedziała na dachu i kalkulowała spokojnie mogły dostać kilka odpowiedzi. Nie przepadały za bezmyślną rozróbą. Nie przepadały za rozróbą samą w sobie.
- Ab - Lowery wyglądał na bardzo zaniepokojonego zastaną sytuacją - Tak, tak, Jerusalem. Skup się! - zacisnął powieki na chwilę - Ok.
Walnął dłonią w niczym nie wyróżniający się element tapicerki i spod panelu sterowania wysunęła mu się zgrabna klawiaturka. Zaczął coś pisać, z wypracowaną szybkością, a na ekranie GPS pojawiły się dziwne kody.
- Biorac pod uwagę wszystkie zmienne i specyficzne parametry bioenergetycze mogę śmiało stwierdzić, że Spider Jerusalem - tutaj kody na ekranie ponownie zmieniły się w mapkę, na której pojawiła się pulsująca czerwona kropka - Jest dokładnie pod tym budynkiem, lub na jednym z jego dolnych pięter - Lloyd przeniósł spojrzenie na krajobraz, który odzwierciedlała mapa i porównał go ponownie z ekranem - Oh, lordy - budynek, o którym mówił właśnie płonął jak przerośnięta zapałka.
- Jesteś pewien?! - skrzeknęła jedna z bliźniaczek bo druga rzuciła się do drzwi starając się rozproszyć wszystkie ewentualne head-shoty.
- STAR! - zawołała Ciara czując, że za kilka minut gardło odwdzięczy się bolesną chrypką - Star, co ty tam robisz?! Musimy pomóc Spiderowi!
Przemożny wzdech i przewrót oczyma. Cały soczysty plan diabli wzięli. Standard. Ale w końcu dalsza egzystencja Pająka gwarantowała większe możliwości rozwałki w przyszłości. Prawie jak jakaś inwestycja, czy coś. Chociaż jej poziom empatii znacznie odbiegał od tego prezentowanego przez bliźniaczki, Klavdra okazjonalnie potrafiła pójść na ustępstwo. Rzecz jasna nie bez zrobienia wcześniej pomniejszej bury i natarcia uszu winnym. .
-...Cały kurwa plan mi popsuliście! A już miałam zrównać tę szopę z ziemią!
Rzuciła genialnemu wynalazcy takie spojrzenie, jakby to on był winien całego zła na świecie.
- Dobra profesorku, wyciągnę stamtąd naszą zgubę. Ale “gdzieś w środku” to nie jest zbyt dobra specyfikacja dla kogoś, kto bez wysiłku sprintuje sobie przez żel-beton. Wiecie w co zmienia się ludzka czaszka pod moim glanem? A ja pod nogi patrzę rzadko! Jeśli nie chcecie żebym przypadkiem przemieliła dzielnego rewolucjonistę na pasztet, sprecyzujcie to i owo.
- Idziemy z tobą - oznajmiły bliźniaczki w trybie surround dookoła głowy Klavdry. Tym razem to nie było nawet pytanie, nie chciały usłyszeć sprzeciwu i nie wyobrażały sobie sytuacji, w której zostawienie może rannego Jerusalema mogłoby mieć pozytywne efekty, gdyby puścić tam tę kulę buldożerową.


A kula, najwyraźniej wiedziona jakimś impulsem, stwierdziła, że ma dość gdybania i snucia planów następnej Rewolucji Październikowej. Skoro Blondie #1 i #2 chciały trzymać się jej spódnicy, to niech one się martwią, czy ktoś nie pląta jej się pod nogami. Star przeszła na drugą stronę dachu, wzięła długi rozbieg i wybiła się w stronę płonącego gmachu. Pozostawiając za sobą pogruchotany przez wybicie dach, przecięła powietrze z prędkością pocisku balistycznego. W locie jej dłonie złączyły się i uniosły do góry. Za chwilę miał paść cios. Chociaż owe niższe piętra, w które mierzyła, nie posiadały drzwi wejściowych, nie miała nic przeciw stworzeniu własnych. Bo jeśli gdzieś wchodzić, to z pompą, a co!
- Strasznie narwana... - stwierdziła na głos coś co odbijało się świeżym echem w głowie. Wybiegły za nią podrywając kawałki metalu i dodając je do stalowej tarczy. Gdy zeskoczyły za ES kilkucentymetrowa blacha zachowała się jak latający dywan. Podczas wolnego lotu kule zdawały się wyparowywać przed dosięgnieciem celu.
- Jest gdzieś w podziemiach! - usłyszały jeszcze wrzask Profesora zakończony serią komicznych przekleństw i ucieczką z powrotem do bezpiecznych czeluści SkyCara. Grad kul spadł na dziewczyny z wielu stron. Nic sobie z tego nie robiły. Metal był im niestraszny. Nagle zobaczyły jednak dwa spore pociski wystrzelone z jednego z wozów bojowych, lecące w ich kierunku. Chciały zmienić ich trajektorię, jednak problem polegał na tym, że te akurat rakiety nie były zrobione z metalu.
Klavdra wbiła się w ścianę budynku, przeleciała przez kilka kolejnych i w chmurze pyłu zatrzymała się na jednej ze ścian nośnych, głównie dlatego że wytraciła impet. Dookoła panowała cisza. Pył powoli opadał, w ciemnościach Klavdra dostrzegła przez chwilę parę czerwonych ślepi należących do jednego ze Specjalnych - mignęły i znikły z jej pola widzenia.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.
Eyriashka jest offline