Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2012, 11:42   #44
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Galain wyszedłszy z budyneczku urządził sobie rajd po wozowniach, ciesielniach, osobach prywatnych lecz wozu nie nabył. Nabył za to parę innych rzeczy. Gdy powrócił pod miejsce ich postoju ujrzeć go mogli na osiołku, prowadzącego 2 inne osiołki - jeden z nich niósł na grzbiecie sporą beczkę i worek. Zsiadł podpierając się halabardą i rzekł:

- Co lepsze wozy wybrane przez kupców, tak jak się obawiałem - został sam szajs albo wozy ciężkie a to nam na nic. Szefowi pozwoliłem sobie zakupić osiołka. Wabi się Puszek, jest młody i silny. Mam też prowiant. Ten z prowiantem wabi się Szynka, a ten mój - Glonojad. To co, na kogo jeszcze czekamy?

W przeciwieństwie do Galaina Aseir wrócił pieszo, z plecakiem lżejszym o kilka drobiazgów i odrobinę cięższą sakiewką.
Kupowaniem czegoś, co by go niosło na grzbiecie, nie zamierzał się zajmować. Fakt, że buty mniej się niszczyły, ale zdarzały się takie miejsca, gdzie koń był nie tylko zbędny, ale i przeszkadzał. No i zdecydowanie nie widział siebie wierzchem na osiołku...
- Ja już jestem gotowy - oznajmił.

- Ja czekam na Beevie. Na szczeście nie miałem za dużo roboty pilnując “szefa” - odrzekł tubalnym głosem Raam

-No widzisz, nastepnym razem pilnowanie umili ci ta beczułka miodziku - rzekł z usmiechem Galain.
- Nie za mała jak na tak dużą osobę? - uśmiechnął się Aseir.

Galain spojrzał na beczułkę sięgającą mu wysokością do kolan i odparł z uśmiechem:
- Jakoś chyba starczy

- Osiołek?... - Seser patrzył sceptycznie na barda, po czym się roześmiał. - Tak myślałem, że “wszystkie dobre wozy zabrali”.
Po chwili do budynku wpadła też Beevie niosąc worek, który bardziej wyglądał jak łup z jakiegoś napadu, niż “zakupy”. Co ciekawe, jego zawartość również nie prezentowała się zbyt... legalnie.
Były srebrne sztućce, dwa złote kielichy, trochę jedzenia (jabłka, sery, wędzone mięso, kilka bochenków chleba) i miecz, który wyglądał, jakby jeszcze niedawno należał do wysokiego rangą oficera, głównie przez inskrypcję na ostrzu i herb rodowy na rękojeści.
- No co? - spytała niewinne elfka, kiedy wszyscy zaczęli się na nią patrzyć.

- No nic. - Aseir pokręcił głową. - Prawie niczym normalne zakupy - stwierdził - chociaż niektóre przedmioty są chyba zbędne. Mam nadzieję, że strażnicy nie kontrolują bagażu osób wyjeżdżajacych z miasta.
- Spokojnie, na takie kontrole są sposoby - sztućce pójdą w wycięcie w mięsiwie, kielichy się potraktuje farbką z paru roślinek przydrożnych wymieszanych z ziemią i oliwą to wytrzyma parę godzin i nie zejdzie. Gorzej z mieczem. Ale i na to jest sposób. Beviee, skołuj trochę żywicy z sosny, nałoży się na herb, będzie udawało wstawkę żywiczną, modne są na dalekim zachodzie to jakoś się to obejdzie. Potem wystarczy trochę podgrzać, podszlifować i się rozpuści, co najwyżej trochę pośmierdzi. Z reszty żywicy i kawałka skóry zrobimy fronton na początek ostrza. Będzie trudniej odczepić ale inskrypcje ukryje z łatwością. Tylko na skórze trzeba jakiś znak wypalić, ma ktoś kawałek gwoździa? odparł z miną profesjonalisty Galain.
Po czym po chwili dodał patrząc na Aseira - Nie ma czegoś takiego jak przedmiot zbędny, są tylko jeszcze nie wykorzystane
- Oby te nie stały się przedmiotami wykorzystanymi na naszą niekorzyść - odparł Aseir.
- Widzisz mój drogi, dlatego muszą się znaleść u nas bo wtedy my mamy nad nimi kontrolę. No co, ma ktoś tego gwoździa, muszę pieczęć sfałszować i wypał herbowy dorobić. odparł zadowolony z siebie bard.

Raam sporzał na Beevie, nie miał nic do powiedzenia, w zasadzie sam sie o to prosil, posylając tą kleptomankę na zakupy.
- Jak zwykle to samo... Ehh.. Cóż, trudno. Zachowajmy te przedmioty, nie mamy czasu na szukanie ich prawowitych właścicieli. -
Po chwili wrócili również Nalfein i Agnitio. Galain i Raam zauważyli, że ten pierwszy wrócił mając na sobie nową koszulkę kolczą. Drow, zobaczywszy “łup” Beevie parsknął śmiechem, uśmiechnął się krzywo i poklepał elfkę po głowie. To był chyba pierwszy raz, kiedy Nalfein w ogóle się uśmiechnął. Agnitio z kolei nieco bardziej przejął się pochodzeniem rzeczy z worka Beevie i stwierdził, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego.
Po kilku minutach plan barda został wprowadzony w życie - sztućce ukryte, kielichy przemalowane, zaś miecz “podrobiony”. Jednak wszyscy byli zgodni co do faktu, że gdyby faktycznie ich zatrzymano na przegląd, to takie maskowanie na niewiele się zda. Farba na kielichach była świerza i potrzebowałaby co najmniej godziny, żeby wyschnąć, a miecz wyglądał podejrzanie - niby doskonałej jakości, ale w kilku miejscach oszpecony.

Szef jednak potrząsnął głową.
- Dosyć, nie mamy na to czasu. - powiedział stanowczo, wstając z łóżka. Wyglądało na to, że już do końca wyzdrowiał. - Musimy ruszać. Galain i Raam niech przygotują osiołki, a my pozbieramy nasze rzeczy stąd i spotkamy się na zewnątrz za kilka minut.
 
Lomir jest offline