-Dobra, niech tak będzie - Max po chwili podał częstotliwość urządzenia, które dał im Yoshi, a sam po chwili mógł słyszeć, co gadają ochroniarze.
Max coraz bardziej przestawał wierzyć w możliwości Yoshiego, który teoretycznie panował nad sytuacją. Teoretycznie, bo jak się okazało, to ich przeciwnicy kontrolowali sytuację. Złapała rybka haczyk i daje się bez problemu wyciągnąć z wody. Yoshi i reszta zespołu to właśnie robią. Ale tylko oni. Max i Josh nie zaliczają się do ulicznych gówniarzy. Nie. Oni grają pierwsze skrzypce na tym koncercie, przy czym nie wiedzą, kto jest prawdziwym dyrygentem, ani gdzie grają. To było nieciekawe. Byli w budynku korporacji. Gdzieś na jakimś poziomie. I nic więcej. Dodatkowo zostali wciśnięci w w ciasne pomieszczenia, gdzie nie można się za bardzo bronić. I mieli ze sobą dwie walizki, które stanowiły wielką zagadkę. Nie ma miejsca żeby je otworzyć. Ale gdyby chociaż uchylić wieko jednej z nich...
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |