- Chodzmy - rzeklem do kompaniji. Zerknawszy na "maga" dodaje - Irbis, nie lwa.
Wyczerpawszy temat podejmuje wedrowke. Po chwili zatrzymuje sie i klade, po czym silujac sie troche z zapieciem helmu, odpinam i szybkim otrzasnieciem zrzucam go na ziemie. - Grzeczny kotek - usmiecham sie. - ale potem pomozcie mi to zapiac. I nie stojmy tak, dluga droga przed nami...
__________________ Znowu boli (blog)... |