Zdeformowany mężczyzna nie pytając o pozwolenie usiadł przy ognisku i patykiem zaczął grzebać w popiele. Ułożył kilka suchych patyków leżących obok i podpalił je od ognia lampy.
- Ogień zgasł - ni to stwierdził, ni to zapytał - Ogień to ważna rzecz.
Gdy patyki zajęły się i płomienie uniosły się go góry, mężczyzn dorzucił większe drwa i z wyraźną satysfakcją na twarzy wyciągnął ręce w stronę ogniska, by się ogrzać.
- A skąd i dokąd zmierzacie? - zapytał - Może w tym samym kierunku zmierzamy? Razem zawsze bezpieczniej. Mgła dzisiaj strasznie gęsta i nie zanosi się, by zechciała opaść.
- Złe dni idą - odezwał się drugi mężczyzna, który właśnie zbliży się do obozowisko - To pewne.