Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2012, 11:34   #11
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Charlotte i Damien Stonebridge

Motocyklista, który później jak się przedstawił nazywał się Roland Corley, obserwował zaistniałą sytuację nie pewnie. Nie widział, czy Charlotte nie jest ugryziona. Nie wiedział też, czy w pobliżu nie ma przyjaciół dziewczyny gotowych odstrzelić łbów ich trójce. Cóż, wszystko się mogło zdarzyć.
- Uprzejmości uprzejmościami, ale stanie na środku drogi nie jest dobrym pomysłem… – powiedział Roland rozglądając się, szwędacze już powoli schodziły się z okolicy – Dzisiaj już tam się nie dostaniemy. Z resztą, potrzebuję kilku rzeczy dla mojej grupy – wyciągnął pomiętą kurtkę z kieszonki jeansowej kamizelki – Lista – wyciągnął ją tak, by każdy zainteresowany mógł rzucić na nią oko.
Pozycje na niej, były raczej normalnym rzeczami które były potrzebne do przetrwania. Zdziwić mógł tylko fakt iż potrzebne były odczynniki chemiczne. I tylko przy nich nie było jeszcze znaczka. Reszta pewnie była pochowana w sakwach motocykla.
Charlotte wydawała się osobą, która nie do końca rozumiała co się dzieje. To wszystko ją przewyższało i przerażało, choć nie była w tym osamotniona. Tylko ona dawała to po sobie póki co poznać. Aż nagle, zza drzwi z których wyszła Charlotte’a, wypadł jej dawny sąsiad, gardłowo wyjąc. Wyciągając ręce w stronę dziewczyny, zaczął ku niej biec z wbitym w nią tym martwym, rybim wzrokiem.

Sean Grinwood

Aż dziwne, że udało Ci się z taką łatwością opuścić zupełnie nie oświetlony kanał. Przynajmniej posiadałeś cenną informację. Tam na dole, gnojków było mało. Burczenie w brzuchu nie ustępowało, głód był coraz bardziej większy. W końcu byłeś sporym facetem, musiałeś jeść. I to więcej niż jakaś damulka albo pierdzący w stołek generał. O politykach nie wspominając.
Przy twoim wyjściu z kanału, na całe szczęście problemów nie było. Truposze chyba odpuściły sobie już tą dzielnicę i ruszyły do tych gdzie ktoś jeszcze mógł przeżyć. Cóż, mogło coś być na rzeczy.
Supermarket znajdował się za zakrętem, więc szybko pod niego dotarłeś. Nie musiałeś przekraczać jego drzwi by zobaczyć że to co zostało popsuło się, a zostało niewiele. Oprócz kilku umarlaków, które nie zdążyły Cię zauważyć. Ale twoją uwagę przykuło co innego. Kilka przecznic dalej, na tej samej ulicy stało kilku ludzi. Jeden żołnierz, jakieś dziecko, blondynka i gość w jeansowej kamizelce z jakimś motywem na plecach. Ludzie? Żywi…?

Howard Chandler

Od barykadowałeś drzwi na korytarz. Za nimi nie znajdowało się nic innego, jak hulający wiatr. Na ścianach widać było krew, otwory po kulach. Na posadzce walały się śmieci. Notatki studentów którzy ratując się po prostu je wyrzucili. Cały Uniwersytet wyglądał na martwy, więc miałeś sporą szansę dotrzeć na parking i może pożyczyć sobie auto?
Ruszyłeś niepewnie żegnając się z w miarę bezpiecznym schronieniem. Twoja córka… Zastanawiało Cię co z nią. Nie chciałeś dopuścić do siebie myśli że mogła by być tym… czymś. I ta chwila zastanowienia, mogła by Cię zgubić gdyby nie odgłos jaki wydaje zgniatana pod ciężkim obuwiem puszka. Z przeciwległego pomieszczenia wytoczył się Jim. Twój kolega po fachu, parę razy byliście w pubie na piwku i rzutkach. Lekko otyły mężczyzna z zadbaną, siwą bródką i wąsikiem. Teraz przez wygryziony kawał policzka widać było jego złotego trzonowca.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline