Blacker nie potrzebował oręża, za zbroję wystarczał mu cień. Jednak trucizna w sztylecie i naboje do arbaletu prawie się wyczerpały. Wątpił, by kowal sprzedawał takie ,,akcesoria" więc poszedł rozejrzeć się uważniej po budynku. W końcu trafił na jakąś szczerbatą babcię, która o dziwo miała w posiadaniu i trucizny i kulki do arbaletu. Blacker odszedł zostawiając brzęczącą sakiewkę. Nie żałował zapłacić nawet więcej niż zażądała - kulki były naprawdę świetnej jakości, nawet w wydrążonymi dziurkami na truciznę. Blacker usiadł na progu i mozolnie ,,nabił" kulki. Stuknął rękojeścią sztyletu o ziemię, a ta o dziwo otwarła się. Wyjął z niej pustą fiolke i uzupełnił kupioną od babci. Teraz nie pozostawało nic, jak sprawdzić, czytrucizna działa. Nie chciał jednak podpaść Naomi, więc lepiej się upewnić, że nie ma nic przeciwko ,,polowaniu" w mieście. Blacker wstał, zchował arbalet i sztylet i ruszył na poszukiwanie Naomi
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |