Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2012, 22:47   #15
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Tak pięknie rozpoczętej nocy nie wolno było kończyć zbyt szybko. Olsen wspaniale opisywał Novigrad przed swoją śmiercią, Francesca nabrała ochoty sprawdzić na własne oczy jak bardzo miasto zmieniło się od jej ostatniej wizyty. Czyny bowiem zawsze lepsze są niż słowa.
Port wampirzycę interesował dość mało, jednak jako szanująca się złodziejka zanotowała w pamięci murowane magazyny ciągnące się wzdłóż całego Długiego Pobrzeża.


No i koty. Dziesiątki kotów, które gromadziły się pod magazynami i wyrywały sobie jakieś resztki jedzenia walające się po bruku i pomostach.
Rzeczą istotną, której przegapić będąc w porcie nie szło, był mur który chronił Novigrad od strony morza. Wysoki jak diabli, przepuszczający statki tylko przez Bramę Portową, zwieńczoną z obu stron wysokimi basztami, które jednocześnie robiły za latarnie jakby jakaś jednostka zmuszona była przybijać do brzegu nocą. Tym samym de Riue nie mogła mieć nadziei, że ciało jej przekąski się gdzieś zapodzieje. Wypłynie prędzej czy później tuż pod nosem portowej straży, ale może do tego czasu rybki tak objedzą Berrantowi twarz, że się go nie da poznać?

Do portu Francesca została zaprowadzona szeroką ulicą oddzielającą Stare Miasto od domostw portowych pracowników, wrócić postanowiła więc wzdłóż południowych murów. Co prawda nim Olsen został osuszony jak butelka dobrego wina, to ostrzegał przed pałętaniem się nocą po tamtej okolicy, ale wspominał też, że nie ma tam straży, a resztki rozsądku nie zagłuszone jeszcze przez krew, kazały Liskowi trzymać się z dala od nieporządanych oczu świadków, którzy mogliby o tej porze i w tym miejscu powiązać ją z zaginięciem miejskiego skryby. Tak też wampirzyca lekko chwiejnym krokiem pokonała zwodzony mostek nad kanałem i zagłębiła się między paskudne budyneczki – składy kupieckie i mieszkalne domy.
I nie uszła za daleko, nim nie zainteresowała się nią przygarbiona postać, która odkleiła się od podpieranej ściany i zapytał szeptem, z rodzaju tych, które słyszy się z dwudziestu metrów.
-E, panienka. Nie szuka panienka rozrywki?
-Rozrywka sama do mnie przychodzi - powiedziała z lekką nutą wzgardy i wzruszyła ramionami.
-No właśnie, no właśnie - podłapało indywiduum. -To i przychodzę do panienki. Z takim szkiełkiem - gdzieś z rękawa wyjął malutką, zakorkowaną buteleczkę, wypełnioną jakimś białym proszkiem, co Francesca dostrzegła w ciemności z łatwością.
- A cóż to takiego? - spojrzała na buteleczkę.
-Najlepszy środek na frasunki i dobrą zabawę - zapewnił oprych, przykładając wolną dłoń do serca. -Fisstech. Wetrze sobie panienka w język, albo wciągnie trochę nosem i już. Żadne winko nie da takiego efektu.
-Człowieku, mam coś o wiele lepszego - zaśmiała się radośnie, ruszając dalej kompletnie ignorując swojego rozmówcę. Kiedy przeszła krótki kawałek, rozejrzała się uważnie na lewo i prawo, czy aby nikt jej nie śledzi i wiedziona pijanym impulsem zniknęła. Po co miałaby natrafić na kolejnego naprzykrzającego się jej natręta? A tak, niewidzialna, mogła spokojnie przechadzać się po Novigradzie. No, przynajmniej do mostu do którego dotarła idąc ulicą pomiędzy drewnianymi, obskurnymi chatami.

Za mostem bowiem stało w nadwyraz czujnej pozie dwóch żołnierzy, pilnujących solidnej, zamkniętej bramy w wewnętrznym, zamkowym murze. Novigradzką warownię widać było z większej częście miasta, ale teraz Francesca stała od niego o szerokość fosy. Kamienne, mocne mury, zbrojone basztami otaczały dwoma pasmami centralny donżon.


Jednak nawet pijana, Lisek nie miała zamiaru wkradać się do środka bez planu i bez rozeznania. Diabli jedni raczyli wiedzieć ilu za fosą było strażników, albo innych wścibskich mieszkańców.

Tako i trzeba było calutki zamek obejść, wracając na tą samą ulicę, którą przemierzała już tej samej nocy z Olsenem. A skoro już tutaj była, to przypomniały jej się jeszcze jedne słowa gaduły, która znajdywał właśnie swoją drogę na dno portu – o konkurujących karczmach "Oko Smoka" i "Trzy Lwy". A ta pierwsza była przecież nieopodal. Godzina co prawda była już późna, ale może jeszcze kto się tam bawił?
 
Zapatashura jest offline