Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2012, 19:37   #207
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Karczma "Stary Kłos"
6 Ches(Marzec)
3-ci dzień wyprawy
wieczór

Yenic wraz z pomocą Ilisdura zaciągnęli pijanego Foraghora na piętro, gdzie Barbarzyńca ociężale zaległ na jednym z łóżek wspólnego pokoju, po czym zasnął kamiennym snem, niemiłosiernie chrapiąc. Biedny Paladyn, dzielący z nim izbę... towarzystwo zaczęło się rozłazić. Każdy (no prawie każdy) zajął się własnymi sprawami, głównie dotyczącymi kąpieli lub odpoczynku w łożu.

A różnie to wszystko w sumie wyglądało.

***


Vestigia udała się do stajni, mając zamiar sprawdzić stan swego rumaka. Elfka nie ufała zbyt wielu osobom, a tym bardziej już pierwszemu lepszemu stajennemu, mogącemu po prostu mieć w nosie jej środek transportu i jego stan. Tym razem jednak tak nie było. Wśród tuzina koni przebywających w stajni, skubiących spokojnie owies, kręcił się owy karczemny długouchy, w chwili obecnej przerzucając właśnie widłami sporą górę siana.

A żeby było i nieco nietypowo, typek wykonywał ową robotę z nagim torsem.

- O, witam! - Przerwał robotę na widok pojawiającej się Tropicielki, uśmiechając się do niej. Wbił widły w klepisko, po czym oparł się o trzon rękami, wpatrując w Elfkę - W czymś może pomóc? - Spytał.

Półnagi, umięśniony, spocony.

Wyraźnie wyczuwała przyjemny zapach jego ciała, i bijące od niego ciepło...





***


Daritos, siedząc w dużej balii ciepłej wody, przemył właśnie twarz. Oczywiście nie siedział tam sam, mając za towarzystwo Meggy, która właśnie przytulała się do jego pleców, przez co Zaklinacz wyraźnie na nich wyczuwał dwie miło napierające, ciepłe krągłości. Dziewoja wyjątkowo szybko skończyła z obmywaniem Daritosa, teraz po prostu się jedynie do niego tuląc.

Ich ubrania leżały porozrzucane w nieładzie po całej izbie, na stole zaś stała opróżniona do połowy flaszka wina i kilka niedojedzonych słodkości, jakie zebrali ze sobą na pięterko. Nie byli w stanie długo od siebie odstępować, wino i ciasto poszło więc szybko w odstawkę, a usta przyległy do siebie.

- Miła taka kąpiel... - Szepnęła dziewczyna, pocierając policzkiem o jego ramię, podczas gdy jej dłonie powoli błądziły po jego torsie i brzuchu.



***


Tarin wraz z Aislin przebywali jako jedyni już z całej Silverymoońskiej gromadki w głównej sali karczmy. Reszta zmyła się albo do swych izb, lub... cholera wie gdzie. Bo na przykład, co do miejsca przebywania Saebrineth nikt nie był do końca pewny, i w sumie nikt tym sobie w tej chwili nie zawracał głowy. Kapłanka i Arasaadi losowały, która pójdzie się pierwsza wykąpać, i wygrała jasnowłosa, Aislin pozostała więc na sali z Tarinem, oraz nieco już wstawionym karczmarzem, zasypującym ich masą pytań odnośnie szczegółów ataku na Silverymoon, oraz i ich własnych osób.

- To...ten... panienka Kapłanką jest, i to Sune, ho ho... - Rothegar przymrużył ślepka i uśmiechnął się pod nosem na widok symbolu zawieszonego na szyi kobiety - A pan panie Tarin? Bo coś mi się wierzyć nie chce, żeby tak wyglądający jegomość był jakimś zwyczajowym szermierzem czy i zwiadowcą?

Aislin przewróciła oczami, sztucznie się uśmiechając. Najwyraźniej już chyba karczmarz zaczynał dla niej być namolny. Przez kuchenne drzwi podglądał ich zaś Merrin, wlepiając swe gały w szczególności w wyznawczynię Sune, i tak marnie się z tym skrywał, że oboje już dawno go zauważyli...



***


Gdzieś za ścianą chrapał Forahgor, mogący zdecydowanie robić za odstraszacz wszelkim małych zwierzątek w całkiem sporej okolicy, oraz urzędował z jakąś panienką Yenic. Kto by pomyślał, że młody Paladyn będzie tak szybki w pewnych sprawach. Choć z drugiej strony, czemu w końcu nie, przecież jakiegoś celibatu zapewne nie składał... sądząc zaś po liczbie głosów, Yenic nie był jednak z jedną panienką, a dwoma! W sąsiadującej izbie znajdowały się z nim obie karczmarne młódki, co mogło nie spodobać się właścicielowi owego przybytku, ale co to w sumie Raetara obchodziło.

....

W drzwi izby Samotnika rozległo się dosyć stanowcze pukanie, a Żywiołak poruszył się, doprowadzając do zatrzeszczenia podłogi. Raetar zrobił skwaszoną minę, nie mając ochoty na jakichkolwiek gości, zmusił się jednak, do zadania oczywistego pytania:
- Kto tam?
- Arasaadi
- Rozległo się zza drzwi - Chciałam porozmawiać.

Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Grzecznie odmówić, posłać ją do wszystkich Diabłów, nie odzywać się już wcale... trochę bolała go głowa. Zwlókł się jednak z łoża, po czym otwarł przeklęte drzwi. Czekała spokojnie, ubrana całkiem inaczej niż do tej pory, nie mając na sobie żadnego pancerza, czy i oręża, a kaftan i spodnie zastąpiła zwyczajowa, fioletowa sukienka. Kobieta miała jeszcze nieco mokre włosy po kąpieli.


- Hm? - Arasaadi pokazała Raetarowi trzymaną w dłoni flaszkę wina.



***


Leżały wtulone w siebie, półnagie, chłonąc wzajemnie każdy swój szczegół. Ciepło bijące z ciała Uny dawało Saebrineth poczucie niezwykłego bezpieczeństwa i spokoju, błogiej chwili odprężenia. Płomyk kaganka, odbijający się w oczach ludzkiej kobiety, potęgował jeszcze bardziej niesamowitość owych oczu, w których Elfka zatraciła się bez reszty, zupełnie, jakby miały one ją wciągnąć w siebie i zniewolić do końca dni. Najlepiej zapomnieć o całym świecie, o wszystkim, co w tej chwili wydało się tak błahe... mięciutkie usta od czasu do czasu skubały jej usta, a ogniki w oczach tańczyły.

Miały chyba obie tak wiele sobie do powiedzenia, do wypytania, do podzielenia się ze sobą swym dotychczasowym życiem i każdą cząstką swej jaźni, jednak...obie milczały. Przyglądały się jedynie wzajemnie, ze splecionymi ciałami, nie chcąc psuć momentu słowami. Bo słowa były w tej chwili zbędne.

Dłoń Uny pogłaskała policzek Elfki, wśród delikatnego uśmiechu czającego się w kącikach ust. Delikatnym, lecz stanowczym ruchem, ludzka kobieta uwolniła się z objęć Saebrineth, po czym lekko ją popychając, okręciła sobie Elfkę plecami do siebie. Ta, nieco zdziwiona, i z łomoczącym sercem w piersi, zastanawiała się, co teraz nastąpi... a Una, znajdując się za nią, zaczęła głaskać jej głowę, i zbierać Elfie włosy obiema dłońmi z tyłu głowy Łotrzycy. Wpięła w nie coś, po czym w milczeniu zaczęła pleść gruby warkocz, od czasu do czasu składając czuły pocałunek to na szyi Saebrineth, to na jej ramieniu.





***


Spacerujący wokół karczmy Wulfram został sam ze swymi myślami. Dotyczyły zaś one naprawdę wielu spraw, zaczynając od troski o los jego rodziny przebywającej w "Klejnocie Północy", porównywanie własnej, zniszczonej karczmy z tym tu przybytkiem, poprzez naprawdę kontrowersyjne uwagi odnośnie co niektórych uczestników tej wyprawy, a kończąc na właśnie dalszym przebiegu owej przygody, i wielkiej niewiadomej, która ich gdzieś tam w zaśnieżonych szczytach "Ściany" oczekiwała.

Stąpali po kruchym lodzie, błądzili w ciemnościach, nie posiadając wystarczających informacji odnośnie celu ich wyprawy. Nikt nie miał pojęcia kim był "H" i jakie były jego cele. W jaki sposób zdołał sobie zjednać i przekonać taką masę zielonoskórych mord do wyruszenia na Silverymoon, co jeszcze planował, co jeszcze knuł. Wydawało się bowiem, iż ktoś, kto potrafił dokonać takich czynów, nie posyłałby sobie od tak armii Orków? Czy...

- Ładna noc, prawda? - Wyrwał go z zamysłu kobiecy głos, a Wulfram momentalnie zbeształ się ostro w duchu za brak uwagi. Gdyby to był wróg, mógłby już dawno być przeszpilony strzałami. Łazić tak i rozmyślać, zapominając o całym cholernym świecie!

"Znajoma", Elfia kobieta, lekko pochylona, opierała się rękami o drewnianą poręcz, tuż przy pluskającym sobie strumyku. Spojrzała na niego jedynie przelotnie, po czym skierowała wzrok w płynącą bystro wodę. Miała na sobie dla odmiany zwiewną sukienkę, która falowała to tu, to tam, na lekkim wietrzyku. Nie było jej zimno??

- Nigdy nie byłam w Silverymoon - Powiedziała, jakby z nutką smutku w głosie - Ponoć to całkiem interesujące miejsce.










.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline