Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2012, 00:16   #15
endnadus
 
Reputacja: 1 endnadus nie jest za bardzo znany
Uczeń położył swojego pana obok paleniska gdzie mógł w spokoju regenerować siły. Okrył mistrza starym, postrzępionym płaszczem.

-Zabić go? Druga taka okazja już może się nie nadarzyć... Poderżnę mu gardło kozikiem... na pewno nie zdąży się obudzić i już będzie po wszystkim, będę wolny... nie ma żadnego geasu, nic mi się nie stanie, pewnie kłamał... - Geret bez skutecznie próbował przekonać samego siebie podczas gdy kopał dół.
Ziemia była niesłychane zbita, twarda i co najgorsze pełna kamieni które pluły iskrami spotykając się ze szpadlem - w takiej ziemi to lepiej by mi się kilofem kopało - burknął do siebie.

Kopanie zbiorowej mogiły szło mu z minuty na minutę coraz wolniej i pewnie porzuciłby tą czynność gdyby nie wycie wilków gdzieś w oddali. Zmrok już powoli obejmował okolicę. Z niemałym wysiłkiem udało mu się wykopać dół głęboki na niecały metr. Sprawdziwszy ekwipunek i zabierając jedynie użyteczne przedmioty takie jak lina i parę czystych szmat, uczeń czarnoksiężnika rozpoczął umieszczanie ciał w dole. Wrzucał je jedno po drugim. Ciała upadały z wysokości nie jednokrotnie wydając dźwięk łamanych kości podczas upadku. Najupiorniej wyglądały zwłoki goblina potraktowane czarem Vareniusa. Ciało goblina było wysuszone i pomarszczone, ważyło tyle, że bez problemu można było nim rzucać jedną ręką. Wyglądało niesamowicie staro. Uczeń przyjrzał się czarnoksiężnikowi i zrozumiał dlaczego wydaje mu się teraz takim obcym. Po pierwsze pierwszy raz widział jak czarnoksiężnik śpi. Po drugie z jego twarzy zniknęła blizna biegnąca wcześniej przez cały policzek.
- czyżby wyssał energię życiową z tego goblina? Pewnie to jakiś wampiryczny czar - dumał młodzieniec. Po skończonej ciężkiej pracy młodzieniec udał się na zasłużony spoczynek.

Ogień, huk spadających trawionych w ogniu desek. Krzyk. Przeraźliwy krzyk kobiety. Dookoła, podniecony widowiskiem tłum. Wszystkie przekleństwa zlewają się w jeden jazgot. Spod zaryglowanych drzwi wypływa krew. Na jej powierzchni zaczynają pojawiać się bąble. Krew wre wydając dźwięki podobne do kobiecego pisku. Przed strugą krwi stoi mały chłopiec o ciemnych włosach. Płacze. Przez łzy kogoś woła, prosi o pomoc ale tłum jest głuchy. Tłum chce krwi, więcej krwi. Wybuch. Drzwi wypchnięte przez ogromny jęzor ognia lecą wprost na chłopca. Ten bezradnie zakrywa swoją twarz... Cisza, nikt już nie krzyczy. Ludzie dookoła zniknęli. Ze ściany ognia znajdującej się przed chłopcem wyłania się postać kobiety. Chłopiec płacze, jego łzy wyparowywują po dotknięciu z kałużą krwi która pokrywa teraz całą ziemię aż po horyzont.
- to przez ciebie tak skończyłam - zimnym niczym miecz na dnie oceanu głosem odezwała się kobieta.
- mamo... ale ja... nie... ja nie chciałem... - wybełkotało dziecko krztusząc się łzami i tym co znajdowało się w jego nozdrzach.
- Umrzyj teraz a wszystko ci wybaczę - władczym tonem odpowiedziała kobieta wyciągając sztylet zza pleców - Dzieciak upadł na kolana, spuścił głowę w geście rezygnacji, krew zdawała się wspinać po jego udach ku górze. Kobieta zdecydowanym ruchem uniosła sztylet.
-Nie! Ty nie jesteś moją matką! Bądź przeklęty demonie! - krzyknął klęczący w bezkresnej kałuży krwi mężczyzna. W ostatnim momencie uchylił się od ciosu wytrącając jej z rąk broń. Nie było tam nawet śladu po dziecku. Kobieta zaczęła się śmiać.
- Nie ładnie syneczku zwracać się tak do matki - uśmiech nie znikał z jej twarzy - Ja mam czas, już nigdy się mnie nie pozbędziesz, potrzeba tylko czasu na twój błąd - kobieta wymówiła te słowa nienaturalnie głośnym i rzężącym głosem.

Varenius zerwał się ze snu cały zlany zimnym potem. Wiał zimny wilgotny wiatr. Przytargał - zapewne znad morza - ciężkie niczym stal chmury. Zwiastować to mogło tylko jedno - nadejście deszczu. Nim ostatnia pochodnia zgasła słyszeć można było kroki. Czarnoksiężnik był wypoczęty, bez trudu mógł usłyszeć szczęk pierścieni kolczugi. Instynktownie też wyczuł śmierć - świeżo pochowanych niedoszłych goblińskich rabusiów. Mógłby nawet znaleźć miejsce ich spoczynku z zamkniętymi oczami. Jak zwykle but-budzik zbudził Gereta.

- wstawaj w tej chwili, chodź za mną i nawet nie otwieraj gęby bo zmienię cię w zombie - wysyczał przez zęby Varenius.

Uczeń w jednym momencie zrozumiał wagę sytuacji. Wykonał polecenie swojego mistrza próbując jak najciszej oddychać. Czarnoksiężnik nakazał Geretowi stanąć za nim. Obydwoje stali dokładnie na mogile goblinów. Coraz wyraźniej można było usłyszeć kroki, obaj czekali na swoich nowych gości. Można było nawet usłyszeć ciche inkantacje czarów które wymawiał czarnoksiężnik. Jednak Geret nie był w stanie stwierdzić czy to nie tylko wiatr kołyszący źdźbłami traw...
 
endnadus jest offline