Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2012, 00:18   #37
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dziwna to była marszruta - świeże ślady wilków, wyraźna niechęć Gustawa i wpatrzone w nią z bałwochwalczą niemal nadzieją oczy Bućka. I dziwną stanowić musieli dla przypadkowego widza kampanię – łucznik, drobna kobieta i zwalisty wieśniak. Ale nie spotkali nikogo – wszyscy zapewnie pochowali się z obawy przed watahą.

Kesa starała się nie myśleć o zwierzętach, które najpewniej czaiły się gdzieś w okolicy. Starała się też nie myśleć o namacalnej wręcz wrogości, która emanowała z Gustawa. Co było jej powodem? Czy to, ze zmuszono go do wyjścia za bezpieczną palisadę, czy może raczej to, że nie uznawał kobiet jako takich? Poza sypialnia i kuchnią, oczywiście. Tego Kesa nie wiedziała. I nie zdążyła się namyśleć – poczuła zgniły zapach a chwilę potem stabilny dotąd grunt uzyskał elastyczność, aby po kolejnej chwili, niezauważalnie niemal, przestać być stałym gruntem i zmienić się w stojącą wodę.

Tym razem droga przez bagna wydawała się Kesie dużo prostsza. Może to kwestia odpoczynku, może pomagał fakt, ze tym razem nie uciekali, a szli po coś, w jakimś celu. Znikła tez obawa o chłopca – Kesa wiedziała już, jak może mu pomóc. Najtrudniejsza była dla niej niewiedza i wynikająca z niej bezradność.

Nachylała się obmacując sterczące kikuty drzew, zanurzała dłoń, ramię, aż po bark w cuchnącej mazi szukając tego, co mogło uratować chłopca. Zapach nie mierził jej – przeciwnie, kiedy nachylała się zbliżając twarz do gęstej mazi wydawał się witać ją przyjaźnie. Jesteś u celu – szeptały moczary – oddamy ci to, czego szukasz.

I po chwili znalazła. Złoziemny korzeń, nieforemna, cuchnąc bulwa. Podniosła go w geście triumfu, mężczyźni spojrzeli na nią przelotnie, a potem wrócili do swoich sporów. Pokręciła głową, po czym ostrożnie zawinęła korzeń w płótno i przytłoczyła do pasa. Zanurzyła dłoń po raz kolejny i wyczuła jeszcze coś. Metal. Ogniwa. Wyciągnęła, przepłukała w wodzie i spojrzała uważnie na znalezisko.

Wisior, medalion na łańcuszku. Przejechała palcem po metalu, wyczuwając delikatną aurę magii emitująca z przedmiotu. Nie potrafiła odczytać jej, poznać jej natury. Aura była zbyt słaba – a może po prostu jej brakło umiejętności. Mężczyźni nadal kłócili się przyciszonymi głosami. Kesa podjęła decyzję - zawinęła naszyjnik w kolejny skrawek płótna, tak, żeby nie dotykał więcej jej odkrytej skóry i wsunęła do sakiewki przy pasie.

Nie zostawi go tutaj, skoro pozwolił się jej odnaleźć musiał mieć w tym jakiś cel. Wierzyła, ze magiczne przedmioty same wybierały swoich właścicieli. „Nosicieli” poprawiła się. Naszyjnik należał sam do siebie, i do magii, którą w nim wyczuwała. Ona dostała tylko za zadanie dostarczyć go w jakieś miejsce. Jeszcze nie wiedziała, gdzie. Ponieważ nie była pewna, czy mężczyźni zrozumieją magiczną naturę przedmiotu, zdecydowała się nie informować ich o znalezisku.

- Możemy wracać! – zawołała – Śpieszmy się.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline