Dziwna to była marszruta - świeże ślady wilków, wyraźna niechęć Gustawa i wpatrzone w nią z bałwochwalczą niemal nadzieją oczy Bućka. I dziwną stanowić musieli dla przypadkowego widza kampanię – łucznik, drobna kobieta i zwalisty wieśniak. Ale nie spotkali nikogo – wszyscy zapewnie pochowali się z obawy przed watahą.
Kesa starała się nie myśleć o zwierzętach, które najpewniej czaiły się gdzieś w okolicy. Starała się też nie myśleć o namacalnej wręcz wrogości, która emanowała z Gustawa. Co było jej powodem? Czy to, ze zmuszono go do wyjścia za bezpieczną palisadę, czy może raczej to, że nie uznawał kobiet jako takich? Poza sypialnia i kuchnią, oczywiście. Tego Kesa nie wiedziała. I nie zdążyła się namyśleć – poczuła zgniły zapach a chwilę potem stabilny dotąd grunt uzyskał elastyczność, aby po kolejnej chwili, niezauważalnie niemal, przestać być stałym gruntem i zmienić się w stojącą wodę.
Tym razem droga przez bagna wydawała się Kesie dużo prostsza. Może to kwestia odpoczynku, może pomagał fakt, ze tym razem nie uciekali, a szli po coś, w jakimś celu. Znikła tez obawa o chłopca – Kesa wiedziała już, jak może mu pomóc. Najtrudniejsza była dla niej niewiedza i wynikająca z niej bezradność.
Nachylała się obmacując sterczące kikuty drzew, zanurzała dłoń, ramię, aż po bark w cuchnącej mazi szukając tego, co mogło uratować chłopca. Zapach nie mierził jej – przeciwnie, kiedy nachylała się zbliżając twarz do gęstej mazi wydawał się witać ją przyjaźnie. Jesteś u celu – szeptały moczary – oddamy ci to, czego szukasz.
I po chwili znalazła. Złoziemny korzeń, nieforemna, cuchnąc bulwa. Podniosła go w geście triumfu, mężczyźni spojrzeli na nią przelotnie, a potem wrócili do swoich sporów. Pokręciła głową, po czym ostrożnie zawinęła korzeń w płótno i przytłoczyła do pasa. Zanurzyła dłoń po raz kolejny i wyczuła jeszcze coś. Metal. Ogniwa. Wyciągnęła, przepłukała w wodzie i spojrzała uważnie na znalezisko.
Wisior, medalion na łańcuszku. Przejechała palcem po metalu, wyczuwając delikatną aurę magii emitująca z przedmiotu. Nie potrafiła odczytać jej, poznać jej natury. Aura była zbyt słaba – a może po prostu jej brakło umiejętności. Mężczyźni nadal kłócili się przyciszonymi głosami. Kesa podjęła decyzję - zawinęła naszyjnik w kolejny skrawek płótna, tak, żeby nie dotykał więcej jej odkrytej skóry i wsunęła do sakiewki przy pasie.
Nie zostawi go tutaj, skoro pozwolił się jej odnaleźć musiał mieć w tym jakiś cel. Wierzyła, ze magiczne przedmioty same wybierały swoich właścicieli. „Nosicieli” poprawiła się. Naszyjnik należał sam do siebie, i do magii, którą w nim wyczuwała. Ona dostała tylko za zadanie dostarczyć go w jakieś miejsce. Jeszcze nie wiedziała, gdzie. Ponieważ nie była pewna, czy mężczyźni zrozumieją magiczną naturę przedmiotu, zdecydowała się nie informować ich o znalezisku. - Możemy wracać! – zawołała – Śpieszmy się.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |