Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2012, 10:58   #23
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- O… o dobra.. dobra ta historia – zachwalił Zebedeusza Gringor. - Zacnie opowiadasz, ciekawy z ciebie gość. Jako i my widać żeś podróżnik… - widać było, że krasnoludy przychylnie patrzą na Zebedeusza, z chęcią wysłuchaliby też więcej jego opowieści. Tym razem zerknęli jednak na Imraka, który zaczął opowiadać swą historię o szczurach.
- (…) i takie to były skurkowańce… - z zaciśniętą dłonią zakończył opowieść Imrak. Dźwięki podziwu rozniosły się po oberży. Bliźniacy również spojrzeli z podziwem na swego kuzyna, a po chwili zaczęli swoją opowieść.

~~~
- A ludziska tego jeszcze nie słyszeliście… - zaczął jeden z bliźniaków

Było któregoś to dnia, nie pięknego, wręcz ponurego. Byliśmy w trakcie kolejnej naszej podróży. Akurat zawitaliśmy do wioski, gdy wszyscy do oberży zmykali. Ha! Burzy się bali! A my we trójkę, bo jakżeby inaczej? Też do karczmy pognali i przy szynkwasie siedli razem.

W środku tłoczno, pełno, nastrój miły. Wiecie wszystko… tańce i hulanki były. Piękne dziewki, najprzedniejsze! Hej ho, o brodatej każdy z nas myślał wtedy kochanicy! Aż tu wnet! Drzwi trzask! I na oścież otwierają się! I co?! Wpada grabarz przerażony! Z progu woła! - LUDZIE CHODŹCIEŻ!

No i wszyscy w ruch. Za tym chłopem starym. Nikt nie wiedział o co chodzi. On w ten moment, kołyśnym krokiem, w stronę cmentarza swego błotem idzie..
Naraz wszyscy niemi stanęli! Patrzą, a tu ziemia rozkopana!

I na oczach naszych… aż w miejscu zamarliśmy… patrzym, a z grobów wstają nieumarli! Wokół tylko strach… płacz… krzyki… A nam do ataku ruszają umrzyki…

Ludzie w nogi, przerażeni! Ale kto, jak nie krasnoludy dzielne do boju nie stają! Błysła broń! Pada pierwszy…drugi… trzeci… Ale nie ma ich tam mniej! Wciąż kolejni z grobów wstają i do walki nam ruszają! Nie ma końca nasze starcie, ożywieńcza zgraja nas otacza!

Zmęczenie poczęło nas dopadać. Koniec chyba bliski, krzyczę bratu. Gdy on nagle, ten tu Gringor, dostrzega sprawcę tego zła. To czarodziej zły i śliski i też brzydki! Skóra z łusek, mówię wam! Rąk ze cztery, prawię ja! Smród jak z gnoju, ja przysięgam! Taka była z niego bestia! To przez niego, tego draba, jego polecenie podłe, trupy nie zaznały tam spokoju!

To ruszamy! Z męstwem w sercach! Krzykiem w ustach! Policzyć się ze złym czarnoksiężnikiem! Buchła krew! Skrzypła stal! Chrzęsły kości! Padło w końcu, pod toporem, to uosobienie wielkiej podłości!

Dzięki temu, martwi znów spoczęli w swoim miejscu! Żywi wynagrodzili nas natomiast po tym. Spiżowy pomnik postawili nam! Naszej trójki wizerunek do dziś jest gdzieś tam! Tako rzekę ja, Gringir. Tako uczynili my bracia Gringir, Gringor i Gringar!
– zakończył dumnie khazad.
~~~

W związku z tym, że nikt już do rywalizacji się nie zgłosił, zarządzono ogłoszenie wyników. Na dziesięciu chłopa, sześciu uznało że Zebedeusz opowiedział najciekawiej, trzech że bliźniacy, a jeden tylko że Imrak. W związku z tym dzban Złotej kropli zawitał przed Lienzem, a wraz z nim zawitały i kokieteryjne spojrzenia kobietek.

***

Franc postanowił również przyjąć wyzwanie khazadzkich braci, jednak w innej dziedzinie… w grze w kości. Jednak dla niego okazał się to mało opłacalny biznes, gdyż koniec końców przyszło mu postawić bliźniakom flaszkę gorzałki. Z pewnością żołdakowi to się nie spodobało, ale gra wyglądała na czystą jak łza. W dodatku bliźniacy zaproponowali później Francowi wspólny napitek, którego wszak i tak tego wieczora nie było mało. Nikomu, ani jedzenia, ani picia braknąć dziś nie miało.

***

W trakcie hucznych zabaw i wesołej, przynajmniej jak dotąd pijatyki, dowiedzieli się nieco więcej o karczmie i zajeździe. Zarówno jeden, jak i drugi budynek był własnością Manfreda Bollmana, jego syn Fritz usługiwał gościom podając im żarło i napitek, a żona Carola w tym momencie zajmowała się zajazdem. By dostać się do niego, musieli po prostu wyjść tylnymi drzwiami po przeciwnej stronie oberży, niż ta którą weszli. Zaraz za nimi, na wprost, po przejściu paru metrów było wejście do zajazdu – jednopiętrowej drewnianej prostej bryły z pokracznie dobudowaną konstrukcją, która zapewne stanowiła część mieszkalną właścicieli, do której prowadziły osobne drzwi.

Wnętrze zajazdu stanowił prosty korytarz wzdłuż którego ciągnął się rząd pięciu par drzwi. Na wprost od wejścia była lada, za którą stała Carola, która rozdysponowywała klucze do pokoi. Obok lady były schody na piętro, gdzie rozkład pomieszczeń był podobny. U właścicielki była możliwość wynajęcia jednego z dziesięciu pokoi jednoosobowych znajdujących się na parterze, oraz również jednego z dziesięciu dwuosobowych, będących na piętrze. Zarówno pokoi jednoosobowych, jak tych dwu, wciąż było dostępnych na tyle, by pomieścić wszystkich. Poziom utrzymania pokoi był bardzo dobry, jak na standardy w jakich ostatnio się otaczali. Wygodne łóżka, czyste prześcieradła, świeże pościele, a w dodatku balia z wodą. Warunki, na które mało kto mógłby po tylu dniach podróży narzekać…
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 26-11-2012 o 11:04.
AJT jest offline