Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-11-2012, 15:20   #21
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Gdyby Franc był taki cwany jak Detlef, albo miał za sobą nauki na uniwersytecie jak Zabedeusz, albo chociaż miał tyle polotu co Ramirez, to mogłoby to wyglądać inaczej. Wtedy może zapytałby w świątyni Morra, czy nie wiedzą kim był zmarły, być może zadał by sobie trud odnalezienia jakiego wójta czy sołtysa, co tu rządzi i zapytał o zmarłego, lub chociaż ostrzegł o potencjalnym niebezpieczeństwem. Na pewno zaś wypytał by karczmarza o zakapturzonego jegomościa, który wyszedł jak tylko ich zobaczył i z pewnością napyta im biedy. Lub chociaż dał elfom do zbadania świecidełko, jak już się rozłożą w swych pokojach. Tak, z pewnością by to wszystko zrobił a pewnikiem wymyśliłby jeszcze coś lepszego. Tyle tylko, że był sobą a nie nimi a to powodowało, że miał te wszystkie rzeczy w dupie, bo interesował go tylko gorzała, którą przyniósł krasnolud. Spoglądając na żłopiącego kurdupla wiedział, że znajdzie w nim godnego kompana do picia a sądząc po sali, to może przy odrobinie szczęścia będzie okazja dać komuś w mordę. Ot na przykład ogrywając do suchego pobratymców Imraka w kości. Tak, to mógł być jeszcze całkiem udany dzień.

Franc oparł o ścianę za swymi plecami Scyzoryk i garłacz i wziął się za picie, od czasu do czasu przegryzając zamówionym żarciem. Byle nie za często, bo jak i tak ma to wyrzygać, to szkoda grosza.
 
malahaj jest offline  
Stary 25-11-2012, 20:18   #22
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Targając nieboszczyka ze sobą kompania ruszyła dalej w kierunku wioski. Na pytanie Ramireza, czy aby nie zboczyć z trasy i sprawdzić przyczyny zamieszania, w którym ucierpiał denat, nikt nie odpowiedział twierdząco. Jedynie Detlef odrzekł coś, w czym sensu początkowo Ramirez nie widział, a co po zastanowieniu, już w czasie dalszej marszruty, okazało się oczywiste. Najprawdopodobniej Detlef źle go zrozumiał zakładając, że ten chce kontynuować podróż, a tymczasem Estalijczyk liczył na zainteresowanie towarzystwa okolicznościami, w jakich wzbogacili się o tak nietypowy klejnot.
- Ehh, ci Imperialni... - westchnął Ramirez.

Zastanawiając się nad różnym od południowego stylem bycia mieszkańców Imperium nie zauważył, kiedy od grupy odłączył się Drax. Ktoś mu później powiedział, że poszedł zapolować, czy coś w ten deseń.
~Po diabła polować, kiedy mamy nocować w gospodzie?~ zdziwił się, ale inaczej, niż w przypadku dziwnych zwyczajów Imperialnych, tu nawet nie próbował zrozumieć zachowania elfa. Banda szpiczastouchych dziwaków i tyle.

W gospodzie idąc za przykładem Detlefa zamówił pokój ze śniadaniem. Jednak w odróżnieniu od niego nie poszedł do niego, tylko wypytawszy gospodarza jak doń trafić, zerknął na zaczynających biesiadę towarzyszy. Zamówił dwie butelki tutejszego lekkiego, wieloowocowego wina, a zerknąwszy krytycznie na flaszę, do której przyssali się Imrak z Francem, wziął jeszcze duży gąsior zachwalanej przez karczmarza siwuchy. Do tego wszystkiego pół tuzina przepiórek, pieczone ziemniaki i około kilogramowy krążek wędzonego sera. Ser, siwucha, wino i wylądowały na tacy, a ta z kolei na zajmowanym przez człowieka i krasnoluda ławie.
- Dawaj o tych szczurach - powiedział do wymienionych, dosiadając się. - Pieczyste będzie za parę chwil - dodał.

Nalał sobie wina do kubka, gestem zachęcając pozostałych do korzystania z tego, co przyniósł. Cierpiącym na brak szpica lewakiem ukroił kawałek sera i zagryzał do nieco zbyt cierpkiego wina. Gorzałki posmakuje później, kiedy będzie mu wszystko jedno, co pije.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 28-11-2012 o 08:44.
Gob1in jest offline  
Stary 26-11-2012, 10:58   #23
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- O… o dobra.. dobra ta historia – zachwalił Zebedeusza Gringor. - Zacnie opowiadasz, ciekawy z ciebie gość. Jako i my widać żeś podróżnik… - widać było, że krasnoludy przychylnie patrzą na Zebedeusza, z chęcią wysłuchaliby też więcej jego opowieści. Tym razem zerknęli jednak na Imraka, który zaczął opowiadać swą historię o szczurach.
- (…) i takie to były skurkowańce… - z zaciśniętą dłonią zakończył opowieść Imrak. Dźwięki podziwu rozniosły się po oberży. Bliźniacy również spojrzeli z podziwem na swego kuzyna, a po chwili zaczęli swoją opowieść.

~~~
- A ludziska tego jeszcze nie słyszeliście… - zaczął jeden z bliźniaków

Było któregoś to dnia, nie pięknego, wręcz ponurego. Byliśmy w trakcie kolejnej naszej podróży. Akurat zawitaliśmy do wioski, gdy wszyscy do oberży zmykali. Ha! Burzy się bali! A my we trójkę, bo jakżeby inaczej? Też do karczmy pognali i przy szynkwasie siedli razem.

W środku tłoczno, pełno, nastrój miły. Wiecie wszystko… tańce i hulanki były. Piękne dziewki, najprzedniejsze! Hej ho, o brodatej każdy z nas myślał wtedy kochanicy! Aż tu wnet! Drzwi trzask! I na oścież otwierają się! I co?! Wpada grabarz przerażony! Z progu woła! - LUDZIE CHODŹCIEŻ!

No i wszyscy w ruch. Za tym chłopem starym. Nikt nie wiedział o co chodzi. On w ten moment, kołyśnym krokiem, w stronę cmentarza swego błotem idzie..
Naraz wszyscy niemi stanęli! Patrzą, a tu ziemia rozkopana!

I na oczach naszych… aż w miejscu zamarliśmy… patrzym, a z grobów wstają nieumarli! Wokół tylko strach… płacz… krzyki… A nam do ataku ruszają umrzyki…

Ludzie w nogi, przerażeni! Ale kto, jak nie krasnoludy dzielne do boju nie stają! Błysła broń! Pada pierwszy…drugi… trzeci… Ale nie ma ich tam mniej! Wciąż kolejni z grobów wstają i do walki nam ruszają! Nie ma końca nasze starcie, ożywieńcza zgraja nas otacza!

Zmęczenie poczęło nas dopadać. Koniec chyba bliski, krzyczę bratu. Gdy on nagle, ten tu Gringor, dostrzega sprawcę tego zła. To czarodziej zły i śliski i też brzydki! Skóra z łusek, mówię wam! Rąk ze cztery, prawię ja! Smród jak z gnoju, ja przysięgam! Taka była z niego bestia! To przez niego, tego draba, jego polecenie podłe, trupy nie zaznały tam spokoju!

To ruszamy! Z męstwem w sercach! Krzykiem w ustach! Policzyć się ze złym czarnoksiężnikiem! Buchła krew! Skrzypła stal! Chrzęsły kości! Padło w końcu, pod toporem, to uosobienie wielkiej podłości!

Dzięki temu, martwi znów spoczęli w swoim miejscu! Żywi wynagrodzili nas natomiast po tym. Spiżowy pomnik postawili nam! Naszej trójki wizerunek do dziś jest gdzieś tam! Tako rzekę ja, Gringir. Tako uczynili my bracia Gringir, Gringor i Gringar!
– zakończył dumnie khazad.
~~~

W związku z tym, że nikt już do rywalizacji się nie zgłosił, zarządzono ogłoszenie wyników. Na dziesięciu chłopa, sześciu uznało że Zebedeusz opowiedział najciekawiej, trzech że bliźniacy, a jeden tylko że Imrak. W związku z tym dzban Złotej kropli zawitał przed Lienzem, a wraz z nim zawitały i kokieteryjne spojrzenia kobietek.

***

Franc postanowił również przyjąć wyzwanie khazadzkich braci, jednak w innej dziedzinie… w grze w kości. Jednak dla niego okazał się to mało opłacalny biznes, gdyż koniec końców przyszło mu postawić bliźniakom flaszkę gorzałki. Z pewnością żołdakowi to się nie spodobało, ale gra wyglądała na czystą jak łza. W dodatku bliźniacy zaproponowali później Francowi wspólny napitek, którego wszak i tak tego wieczora nie było mało. Nikomu, ani jedzenia, ani picia braknąć dziś nie miało.

***

W trakcie hucznych zabaw i wesołej, przynajmniej jak dotąd pijatyki, dowiedzieli się nieco więcej o karczmie i zajeździe. Zarówno jeden, jak i drugi budynek był własnością Manfreda Bollmana, jego syn Fritz usługiwał gościom podając im żarło i napitek, a żona Carola w tym momencie zajmowała się zajazdem. By dostać się do niego, musieli po prostu wyjść tylnymi drzwiami po przeciwnej stronie oberży, niż ta którą weszli. Zaraz za nimi, na wprost, po przejściu paru metrów było wejście do zajazdu – jednopiętrowej drewnianej prostej bryły z pokracznie dobudowaną konstrukcją, która zapewne stanowiła część mieszkalną właścicieli, do której prowadziły osobne drzwi.

Wnętrze zajazdu stanowił prosty korytarz wzdłuż którego ciągnął się rząd pięciu par drzwi. Na wprost od wejścia była lada, za którą stała Carola, która rozdysponowywała klucze do pokoi. Obok lady były schody na piętro, gdzie rozkład pomieszczeń był podobny. U właścicielki była możliwość wynajęcia jednego z dziesięciu pokoi jednoosobowych znajdujących się na parterze, oraz również jednego z dziesięciu dwuosobowych, będących na piętrze. Zarówno pokoi jednoosobowych, jak tych dwu, wciąż było dostępnych na tyle, by pomieścić wszystkich. Poziom utrzymania pokoi był bardzo dobry, jak na standardy w jakich ostatnio się otaczali. Wygodne łóżka, czyste prześcieradła, świeże pościele, a w dodatku balia z wodą. Warunki, na które mało kto mógłby po tylu dniach podróży narzekać…
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 26-11-2012 o 11:04.
AJT jest offline  
Stary 26-11-2012, 12:38   #24
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz uśmiechnął się tylko, lecz skromnie się skłonił. Gdy dzban pojawił się młodzieńcem ten napełnił ich kufle oraz podszedł do Imraka, któremu też polał.

- Na koszt ... na zdrowie - rzekł a potem wrócił do trójki krasnoludów, których zaczął wypytywać co tutaj porabiają. Niestety ich odpowiedzi były krótkie i nie wiele wnoszące. Tak jak oni przybyli tu nie dawno za sławą, chwałą i gotówką, którą można przepić w karczmach lub wydać w burdelach.


Chwilę później Zebedeusz wypatrzył dziewczynę, więc przeprosił grzecznie swoich dobrodziei i skierował się ku niej.



Patrzyła na niego i uśmiechała się delikatnie. Gdy spojrzał w jej oczy młodzieniec dostrzegł w nich coś co sprawiło że podszedł do niej. Była niższa od niego i miała na sobie pobrudzoną sukienkę. Skórzane buty jeździeckie świadczyły że nie przybyła tu pieszo. Przy pasie miała sztylet. Miała w sobie coś ciekawego. Nie można powiedzieć, że była piękna, tym bardziej że popielate włosy lekko ją postarzały. Oczy, brązowe, spoglądały na żaka drapieżnie, niczym lwica spoglądająca na swoją ofiarę.
Na imię miała Eve. Nie pytał skąd jest, ani co tu robi. Po prostu postawił jej wino i rozmawiał a właściwie mówił. Miał talent do opowiadań, więc opowiedział jej historię Franca, który swoim Scyzorykiem siał postrach wśród potworów. Opowiedział jej historię Mellisandry, która zdradziła wszystkich włącznie z tymi, którzy ją kochali by móc dopełnić swej zemsty. Opowiedział jej o Albercie, którego miłość do Sigmara sprawiła że oddał swe życie za sprawę. Nie wadził również wspomnień o dzielnym Khazadzie, który ściął łeb nieumarłemu magowi, ogarniętego obsesją podboju świata. Kobieta słuchała go, nie przerywając i nie pytając go kim jest. Piła wino powoli a gdy skończyła Zebedeusz skończył opowiadać wzięła go za rękę. Udali się do pokoju... tam można było domyślać się co się działo. A świadczyły o tym śmiechy, krzyki, lub inne odgłosy które dawały do zrozumienia że młodzi sobie nieźle folgowali. Nie chcąc być wścibskim i wchodzić do sypialni tej dwójki można tylko powiedzieć, że Zebedeusz nie zamierzał wypuszczać Eve do ranka. Czyste pożądanie, pasja, namiętność. To chyba jedyne głębsze uczucia jakie potrafił wykrzesać z siebie, a któremu chętnie się oddawał gdy miał okazję.

Rankiem Zebedeusz zamierzał wstać jeszcze przed Eve, i przez chwilę popatrzeć na nią. Nie wiedzieć czemu, nie rozumiejąc tego, dopiero po chwili zobaczył jak pojedyncza łza spływa mu po policzku. Uśmiechnął się mrocznie, bowiem wiedział że już jej nigdy nie spotka. Noc była cudowna, lecz teraz nadszedł dzień. Cicho i sprawnie zamierzał ubrać się i zejść na dół nie budząc jej. Zebedeusz podszedł do śpiącej dziewczyny, pochylił się nad nią, pocałował w czoło a potem wyszedł i zszedł na dół.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 27-11-2012, 15:46   #25
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Franc wolał zatrzymać przedmiot dla siebie, przynajmniej na tę chwilę. Elf przez dłuższa chwilę wpatrywał się mu prosto w oczy, po czym cofnął dłoń i rzekł spokojnie
-Z magią nie ma żartów, powinieneś sam o tym dobrze już wiedzieć. Lecz czyń jak chcesz, zmuszać do niczego nie będę, przyjmij jednakże me ostrzeżenie. Rzeczy takowe lepiej od razu przebadać niż wyczekiwać przykrej niespodzianki.- po tych słowach ominął człowieka ruszając w stronę wioski i wspierając się na swojej zdobionej lasce. Zatrzymał krok na chwilę widząc, iż drugi elf zmierza ku leśnej gęstwinie. Położył mu dłoń na ramieniu i rzekł w ich rodzimym języku
-Niech strzeże cię Asuryan, a Kurnous prowadzi wśród lasu, uważaj na siebie, bracie.-

Mieścina nie należała do dużych, a i pięknem nie grzeszyła, niemniej ludzie ją zamieszkujący zdawali się zadowoleni z takiego stanu rzeczy. Cal starał się nie zagłębiać w szkaradną architekturę tego miejsca, wolał uniknąć bólu głowy. Zasiadł wraz z resztą w tutejszej karczmie, mimo swojej brzydoty miejsce to roztaczało aurę domowego ogniska, która poprawiła samopoczucie młodego elfa. Tajemniczy jegomość zrywając się z nagła przykuł uwagę Cal'a, uczeń czarodzieja odprowadził mężczyznę spojrzeniem marszcząc lekko brwi w zamyśleniu. Wyglądało to dla niego co najmniej podejrzanie, ale czas pokaże. Chwilę później łapiąc wzrok tutejszych kobiet uśmiechnął się tylko miło, bardziej z grzeczności niż z zainteresowania. Daleko im było bowiem do urody córek Ulthuanu czy też przedstawicielek Leśnego ludu. Miał nadzieję, że nie zrozumieją jego uśmiechu nazbyt opacznie. Wolałby nie musieć odganiać od swej osoby natrętnych niewiast.

Gorzałka i chlanie na umór mało go interesowały, postanowił więc śladem Detlefa zamówić wino, pokój oraz kąpiel. Musiał się nieco oczyścić po tak długiej podróży. Siebie oraz swoje szaty, gdyż ich biel poczęła nieco szarzeć już od kurzu tutejszych traktów. Z butelką wina oraz kielichem wrócił do ich wspólnego stolika, gdzie zabawa powoli zaczynała nabierać tempa. Zbedeusz przyjął wyzwanie tutejszych khazadów i zaczęli konkurować w opowiadaniu historii. Elf został zmuszony do ukrywania uśmiechu w kielichu wina, ich opowiastki były po prostu tak urocze. Przez moment sam chciał zaszczycić ich opowieścią, ale obawa, iż tutejsi nie zrozumieją przesłania jakie ze sobą niesie historia skutecznie go od tego powstrzymała.

Jako, że nie musiał spać, w ten sposób w jaki robiła to większość innych ras, postanowił dotrzymać drużynie towarzystwa dopóki nie postanowią udać się na spoczynek. Wolał mieć perłę na oku, zostawianie jej samej z Francem i Imrakiem było wielce nierozsądnym posunięciem. Po za tym miał nadzieję, że Drax powróci z jakimiś ciekawymi nowinami, o których będą mogli spokojnie porozmawiać. W międzyczasie zamówił posiłek, nieco mięsa, jajko i tutejszy chleb. Powinno wystarczyć, przynajmniej na razie.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 27-11-2012, 21:24   #26
 
Blady's Avatar
 
Reputacja: 1 Blady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemu
Drax samotnie zapuścił się w las. Zerknął po paru metrach przez ramię za siebie aby upewnić się czy na pewno żaden z nowo napotkanych towarzyszy nie ruszył jego śladami. Nie stało się tak. Może i dobrze. Sam w lesie radził sobie znacznie lepiej niż gdyby miał jeszcze oprowadzać, wyjaśniać i uciszać nowych przyjaciół.

Po długim marszu uważnie rozglądając się po lesie elf dotarł w miejsce które zmroziło mu krew w żyłach. Nigdy jeszcze nie widział takiej rzezi. Ludzi byli bezbronni w obliczu zła które na nich czyhało.

Co to mogło być?

Nieoczekiwanie Drax dostał szybką odpowiedź z między drzew. Warkoty i ryki wskazywały jednoznacznie. Zwierzoludzie. Cała horda zwierzoludzi. Nie poradzi sobie sam z nimi na pewno bez pomocy osób trzecich. A przecież musi powiedzieć towarzyszom co tu znalazł.
Szybko odpiął jedną sakwę z boku pasa najbliższej ofiary i powoli zaczął wycofywać się drogą którą przyszedł w kierunku traktu. Szedł coraz szybciej i szybciej stale oglądając się za siebie. A w zasadzie cały czas patrzył za swe plecy a tylko czasami zerkał na drogę powrotną.

Po wyjściu na trakt wysunął dwie strzały ze skórzanego kołczanu na plecach. Po kolei założył je na cięciwę i strzelił do dwóch drzew, najbliższych od strony traktu spomiędzy których wyszedł na wysokości która będzie nie dostępna rąk człowieka stojącego na ziemi.
Od razu potem rzucił się biegiem w kierunku wioski. Chciał jak najszybciej powiadomić towarzyszy o swoim znalezisku.

Kiedy po długich negocjacjach wpuszczono go przez bramę do wioski udał się w kierunku karczmy. Gdzież indziej miałby szukać swych towarzyszy w wiosce bez burdelu? Po drodze sprawdzając zawartość wziętej sakwy. Nie liczył szylingów czy pensów. Obejrzał je patrząc tylko gdzie zostały wybite. Może to da jakiś trop co Ci ludzie robili w środku lasu.
 
__________________
What do you see in the dark, when the Demons come for you?
Blady jest offline  
Stary 28-11-2012, 11:32   #27
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Imrak nie zwrócił większej uwagi na fakt, że ktoś inny wygrał. I tak nie lubił takich trunków, wódka była od nich o wiele lepsza. Mocniej trzepała i wypalała na kilka chwil nienawiść do świata, którą czuł nieustannie. Żarł i gadał, czasami zrzucając coś również dla Skurwiela, nauczonego przynajmniej tyle, aby w karczmach pod stołem siedzieć i co najwyżej skomleć, a nie ujadać. Kopniaki co jakiś czas pozwoliły mu zapamiętać tę prostą regułę. A khazad gadał, nie bacząc na to, że konkurs się skończył. Każda historia była inna, miał ich chyba tysiąc, za to miały jedną małą wadę: prędzej czy później wszystkie skupiały się na szczurach. W innych kwestiach Imrak jeszcze doświadczony nie był.
- (...) i wtedy jak go nie trzasnę! Wiecie co on opowiadał, wiecie?! - rozejrzał się, nie licząc na odpowiedź. - Że szczur był wielki prawie jak on i jeszcze na dwóch łapach chodził!
Krasnolud zarechotał, aż się opluł z wesołości i rękami o uda zaczął tłuc. Ale uspokoił się w końcu i wcale nie zamierzał na tym zakończyć.
- Na dwóch łapach! Przecież to każdy kozojebca nawet wie, że żaden szczur na dwóch łapach chodzić nie może! A wielkie być mogą, sam widziałem. Ciężko takiego bydlaka na badyl nabić i do klienta przytargać (...)

I tak to trwało. Imrak miał mocną głowę, a może trunek zwyczajnie za słaby, lub gotowizny za mało, bo nawet przysypiając, mamrotał coś, pion jednakże trzymając i puścić nie mając zamiaru. Z tych opowieści zapomniał nawet komuś w mordę dać, nie znajdując wśród tutejszych odpowiedniego oponenta. Nad spiczastym przez chwilę się zastanawiał, gapiąc się bezczelnie na śmieszne szatki, które miętosił brudnymi paluchami.
- Zawsze byliście popieprzeńcami, jak baba się ubierać... Włoski przyklep, bo trochę się nierówne zrobiły.
Wyszczerzył się, ale prowokacja była wręcz przyjazna, a Imrak po niej zwyczajnie odsunął się od elfa, z którym biesiadować ochoty żadnej nie miał. W końcu nienawidził ich odrobinę bardziej, niż wszystkich innych.

Ostatecznie doczlapał się do kobieciny, która mu pokoje proponowała. Jedno lub dwuosobowe. Oczy zrobił ogromne, przez chwilę wydawało mu się, że się przesłyszał.
- Pokój? Sam? A co ja, na waszego pieprzonego, ludzkiego szlachciurę wyglądam?! Wspólnej izby nie macie? To chociaż w stajni się prześpię. Koniów nienawidzę, bydlaków jebanych, ale tyle gotowizny to ja na jakieś pokoje to nie zostawię!
Można powiedzieć, że Imrak był oszczędny lub przedsiębiorczy, ale bardziej pasował zwyczajnie fakt, że do jakiś osobnych pokoi to on przyzwyczajony nie był i zaczynać nie chciał. Nie dość, że za żarcie tyle brali, to jeszcze chcieli go ograbić, mając tylko takie małe klitki, z które zdzierali prawdziwe złoto?!
 
Sekal jest offline  
Stary 30-11-2012, 09:50   #28
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Ramirez z ciekawością wsłuchiwał się w opowieści. Nawet historia snuta przez dzikiego z wyglądu krasnoluda zdała mu się interesująca i wysłuchał jej do końca. To, że najpewniej był w tym osamotniony, nie miało znaczenia. Podróżujący po Starym Swiecie Estalijczyk chłonął wiedzę na temat innych nacji i ras zakładając, że takie doświadczenia pozwolą mu uniknąć niepotrzebnych problemów. Poza tym był zwyczajnie ciekawskim typem i tyle.

Z tego wszystkiego nawet nie zauważył, kiedy w jego kubku zamiast wina znalazła się siwucha. Zanim zakończył wieczór, w głowie pojawił się szum, świat zwolnił, a jego ruchom towarzyszyła dziwna ociężałość. Właściwie nie było w tym nic dziwnego - po prostu wstawił się, a do stanu, w którym rano nie będzie pamiętał dalszej części biesiady brakowało niewiele.

Walcząc z chęcią kontynuowania i nawalenia się w trupa wstał wreszcie od stołu z miną wyrażającą niekłamany żal, że wieczór już dobiega końca.
- Gracias, senores - skłonił się wciąż siedzącym przy stole Francowi i Imrakowi.
Chwiejnym krokiem ruszył do wyjścia, w ostatniej chwili zbierając z ławy swój dobytek, po czym udał się do części sypialnej gospody. Zapłacił, dostał klucz i ruszył na poszukiwanie właściwych drzwi. Pierwsze, których zamek próbował otworzyć, okazały się niewłaściwe, to samo było z kolejnymi. W końcu, klucz obrócił się w zamku i pokój stanął otworem. Cisnął swoje rzeczy na kufer stojący przy łóżku, nawet nie fatygując się otwieraniem wieka. Zanim jednak zdecydował, czy powinien zrobić, drzwi otworzyła dziewka z wiadrem gorącej wody. Parę chwil później Ramirez z lubością zanurzył się w balii, nad którą unosił się przyjemny zapach różanego mydła.

Obudził go przeraźliwy ziąb. Prychając wodą, niczym morski zwierz wygramolił się z balii, rozchlapując dookoła zimną wodę. Zamroczenie alkoholowe gdzieś wyparowało. Z grubsza osuszywszy się ręcznikiem, wczołgał się do łóżka nie czekając, aż rozbudzi się zupełnie.
- Spać... - mruknął, ponownie zasypiając.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 30-11-2012, 10:04   #29
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
W końcu wszystkich zmogło zmęczenie. Hulanki picie i swawole musiały wywrzeć piętno na zmęczonych podróżnikach. A niektórzy, jak Zebedeusz dopiero na te hulanki, czy też bardzie na tyranko, mieli chętki. Na Draxa, który zdyszany w końcu dotarł do wioski, nikt większej uwagi, przy tym stężeniu alkoholu we krwi, w oberży nie zwracał.
- Idźże, idźże – zbywali go krótko. Nikt na pewno nie palił się, by po nocy odwiedzać tamto miejsce, a już na pewno nikt nie dziwił się tym, że w lesie byli zwierzoludzie. Ot norma, jak i norma, że ktoś sobie w tym lesie zginął. Takie już to życie jest. Lotherr w końcu i zerknął do sakwy. Było tam siedem srebrników, wybitych w różnych miejscach. Mogło to świadczyć, według elfa, że ci ludzie podróżowali niemało, nie był w stanie więc określić skąd pochodzili.

W końcu i wszyscy dotarli do swych pokoi. Cenili sobie chyba prywatność, więc wynajmowali te pojedyncze. Jedynie Imrak i Franc mieli do tego inne podejście. Khazad, mimo iż chabet nienawidził, jakoś tej nocy musiał z nimi współpracować. I to z aż sześcioma, bo tyle aktualnie było w skleconym z desek baraku, dobudowanym do oberży. Nie było tam wiele więcej miejsca, ale dla niewielkiego khazada się trochę znalazło. Konie trochę niepewnie patrzyły na khazada, ten podobny wzrok odwzajemniał. Chyba uznał, że z Kabanosami nie rozmawia się, bo ani się nie przywitał, ani też nie powiedział swoim współlokatorom dobranoc. Taki to ten Imrak był mało, jak z każdym krokiem dało się poznać, kulturalny.

Niedługo potem w stajni zawitał i Franc. Khazad, widzący w tym momencie zawirowany świat, wpierw pomyślał że to elf go nachodzi. Już miał burknąć, już miał warknąć i wierzgnąć złowrogo, miast tego jednak… rzygnął przez ramię. Gdy skończył wydalać, elf okazał się Francem, a jego już Imrak akceptował. Nie mając zamiaru jednak spać przy khazadowych wymiocinach, wybrali drugi kraniec stajni.

***

Słońca jeszcze nie było widać, ale było już widno, gdy Franc się przebudził. Chwilę trwało nim się zorientował co się dzieje… Pierwsze wrażenie miał dziwne… miał poczucie w śnie, że jest obserwowany. Może przez chabety, może przez Imraka, tego nie wiedział, ale czuł się obserwowany. Gdy szerzej rozwarł oczy dostrzegł, przy wejściu do stajni, dwie zwierzęce sylwetki. Był to kot i kruk, siedziały koło siebie nieruchomo spoglądając na Maurera. Jednak gdy tylko poczuły na sobie wzrok Franca czmychnęły na zewnątrz.

Teraz to do Franca zaczęły dochodzić odgłosy z zewnątrz. Mrożące krew w żyłach jęki i ryki wyrywające się z mieszaniny różnych innych podejrzanych dźwięków. Pozostali też już nie spali. Szybko zerwali się na równe nogi, próbując zaobserwować co się tam dzieje. Imrak podszedł do Franca, jedynie Detlef nic nie widział mając okno na drugą stronę, ale i tak wciąż wszystko słyszał.

Odgłosy dochodziły spod zachodniej bramy, tej którą się tu dostali. Na placu zebrało się już kilkunastu mężczyzn z wioski. Kilku miało miecze, inni kosy, czy widły, postawione na sztorc. Na ich twarzach malowało się przerażenie. Wśród nich znajdował się, będący w pełnym rynsztunku osobnik, którego jeszcze nie poznali. Było widać, że jest nieco podstarzały, ale było też widać że wzbudza wśród pozostałych respekt i szacunek. Próbował on dyrygować chłopami, ustawiać ich w szyk. Z boku stali za to, również w pełni uzbrojeni, krasnoludzcy braca. Był też człowiek wyglądający na kapłana, ze słowami otuchy na ustach, prowadził on dzieci i kobiety w kierunku świątyni.

Dowódca chłopów, gdy tylko dojrzał stojących w drzwiach do stajni, a także wyglądających przez okna, wykrzyczał:
- Proszę pomóżcie! Jesteśmy atakowani! Banda zwierzoludzi dobija się do bramy! Będziemy straceni!! Mam broń jeśli potrzebujecie. Tam… wskazał swój dom, nie licząc karczmy najbardziej okazały budynek w całej wiosce. - … w piwnicy...będzie tam miecz i ze trzy muszkiety. Ty, z garłaczem - wskazał na Franca. - Leć na dzwonnicę świątyni, tam też muszkiet jest, strzelać stamtąd możesz- polecił żołnierzowi. - Reszta do obrony bramy!... Proszę!- wykrzyczał zdecydowanie, acz również z nadzieją w głosie.
 
AJT jest offline  
Stary 30-11-2012, 12:41   #30
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz zszedł na dół i nawet nie zdążył zjeść do końca swoje śniadania, gdy przy zachodniej bramie zaczęli zbierać się ludzie. Dopił wino do końca, w końcu Bóg wie kiedy będzie dane mu się będzie napić i udał się do Eve. Jakże zdumiony był, gdy okazało się że dziewczyna zniknęła bez śladu. Pokręcił głową i ruszył na dół do zbieraniny ludzi. Okrzyki, wrzaski, lament ludzi nie robił już na żaku takiego wrażenia jakby zrobił rok temu. Rok to dużo czasu, by człowiek się zmienił. Dużo czasu by wydorośleć.

Spokojnie czekał na reakcję reszty grupy choć był pewien że Franc będzie próbował wyciągnąć zysk jakiś z tego. Cóż jeśli mu się uda będzie dobrze, jeśli nie i tak za dużego wyboru nie mają, gdyż niebezpieczeństwo jest tuż tuż. Gdyby Franc zdecydował się strzelać z dzwonnicy Zebedeusz zamierzał ruszyć z nim. Walka wręcz nie była jego domeną a elf poradzi sobie sam. Miał przynajmniej taką nadzieję.

Nie odzywał się na razie słowem. Nie czuł takiej potrzeby. Ciekaw był także co zrobi ich szlachciura, który pewnikiem znów znajdzie milion powodów by nie walczyć. Było mu to na razie obojętne, póki nie wchodzi mu w drogę. Stojąc więc spokojnie, uśmiechając się sporadycznie, Zebedeusz obserwował ludzi, którzy zbierali się dookoła. Płacz kobiet, dzieci nie robił na nim najmniejszego wrażenia ani nie wzbudzał żadnych uczuć. Czekał tylko na decyzję Franca.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172