Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2012, 20:50   #39
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Rogaty elf wyszeptał jakąś śmieszną formułę. Dzwiny elfi język brzmiał w uszach orków odrażająco. Dodatkowo coś dziwnego zaczęło się dziać. Z ziemi powyrastały pnącza, które oplątały nogi niektórych szarżujących orkowych wojowników.

Całą tą sytuację wykorzystała elfka swoim śmiesznym zakrzywionym mieczykiem dranęła Vagrahha po nodze. Ork w ogóle tego nie odczuł. Futroskóra dość skutecznie powstrzymała słabo zaostrzony elfi nożyk. Na czarnego orka zdecydowania bardziej wpłynęły same pnącza. Spowolniły go w drodze do tego całego pupilka elfki.

Sam futrzak spowolniony nie był. Rzucił się szybko do garła czarnego okra. Jego łapy nie były chyba aż tak mocne aby dosięgnąć tak wysoko. Szczęki wilka zacisnęły się na obojczyku Vagrahha. Ork zacisnął zęby w wyrazie gniewu. Przywalił pięścią w pysk zwierzęcia, a następnie ciął wściekle siekaczem. Trafienie rozgruchotało przednią łapę wilczura. Mimo tego pupilek elfki nie padł. Utykając cofnął się i przygotował do kolejnego ataku.
Głupia magia elfa nie była w stanie powstrzymać czarnego orka. Pnącza nie były na tyle silne, aby unieruchomić Vagrahha.

Snuff w cały ten czas odstawiał swoje przedstawienie. Biegał po chatce, krzyczał, dodawał różnych specyfików do kotła. Gotował bryzgał po całej okolicy. Śmierdząca breja była dosłownie wszędzie. Kilkukrotne uderzenie kijem o kociołek w końcu go przewróciło. Snuff samemu pośliznął się i wyjechał na zewnątrz chaty. Czuł zgromadzoną w sobie magię. Pulsujący ból szczęki jednoznacznie dawał znać, że splatanie wiatrów magii wyszło tak jak powinno.

A... jednak to tylko uderzenie twarzą o próg chaty.

Mądre to zbyt nie było, ale Ghajuk, Kogosh, Flakorwij i Mordobij jak jeden mąż rzucili się na elfa z rogami. Pierwsza w powietrzu świsnęła włócznia goblina. Wbiła się daleko za cel. Źle się działo, nie ma się jednak co dziwić. Elf przecie jest straszny. Niestety pnącza, które wyczarował elf były na tyle silne aby powstrzymać trzech wściekłych orków. Kłujące łodygi porosły nogi zielonoskórych blokując ich możliwość poruszania się przez chwilę.

Nikt nie zwrócił uwagę na człowieka, który próbował nawiązać kontakt z zielonoskórymi. Mężczyzna objął swój kij oburącz, a następnie klęknął na obydwa kolana. Chwilę później jego różowa ludzka skóra zamieniła się w dzicze futro, stopy z chuderlawych stały się potężnymi kopytami.

 
Aeshadiv jest offline