|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-11-2012, 21:34 | #31 |
Reputacja: 1 | Ide szefie, ide. Patrze tylko czy no jakieś człowieczki do rębajła nie idom. Ja sie już nudze tutaj. Chce kogoś sieknonć a pendraków pewno nie moge co nie ? Po tych słowach Mordobij ruszył do chaty przed Kiełrwijem, nawet podbiegł trochę szybciej żeby wejść przed nim. Jak już był w wejściu krzyknął do pozostałych Z drogi gibony! miejsce dla mnie i szefa bo z kasteta w morde przyłorze któremu, jasne ? |
24-11-2012, 17:24 | #32 |
Reputacja: 1 | Ghajuk wbiegł do chaty niemal wpadając do kociołka, zaglądnął co jest w środku i poczuł jakiś śmieszny zapach. Pełno ziół, roślinek, zero mięsa. Gówno, a nie posiłek. W samej chatce było pełno pęków jakiś kwiatów, troche słojów z dziwną zawartością. Jakieś maści I ohydnie pachnące pachnidełka. Widać, że zarządza tym jakiś głupi człowieczek, a nie porządny gobliński szaman. Snuff również wbiegł do chaty. Dla niego posiłek I jego zapach wydały się bardziej atrakcyjne niż dla Ghajuka. Jadł już jedne śmieci podczas jego niewoli. Zanurzył dłonie w kociołku i zaczął jeść. Smakowało źle, nie umywało się do takich przysmaków jakie przyrządzał Grabber. Dobrze byłoby spróbować znów wypchanej móżdżkiem sarny kiszki człowieka. Z pewnością wódz Crubnash nagrodzi ich hojnie za przyniesienie rogów. Chwilę później drzwi do chaty odpadły. Kogosh wyrwał je jednym szybkim ruchem. Zauważył szamana maczającego ryj w kociołku. Zapach był okropny. Z pewnością tam napluł. Dlatego to żarcie teraz tak śmierdzi. Ork był nieco zdenerwowany zachowaniem Snuffa. Już miał ochotę mu przywalić, gdy na polanie rozległ się głos. W dziwnym nieznanym żadnemu z orków języku. Jedynie szaman zrozumiał co mówią te dziwne głosy. - Czego to zielonoskórzy chcą na poświęconej ziemi? Swoją obecnością profanujecie tereny Taala. Władcy lasów. Odejdźcie. Gobliny pożałowały tego, że wyglądnęły z chaty. Na drugim końcu polany stało trzech przybyszów. Dwójka z nich była elfami. Ghajukiem i Snuffem zawładnął starch. Szaman wskoczył do kociołka z jedzeniem przykrywając się, aby elfy go nie ustrzeliły. Ghajuk wybiegł niemal po plecach Kogosha na dach chatki I tam trząsąć się czekał aż orkowie rozwiążą problem. Pierwszym, tym który mówił był człowiek. Miał na sobie długą szatę zszytą z futer jakiegoś zwierzęcia. Jego kostur zdobiła koncówka w kształcie kopyta. Przy pasie przewieszony miał sierp. Nie wyglądał na godnego przeciwnika. Był raczej czymś w stylu zakąski. Wzrok elfki skupił się na Vagrahhu. Białowłosa patrzyła się na czarnego orka z niechęcią. Wzięła głęboki wdech, a następnie gwizdnęła na palcach. Coś w pobliskich zaroślach się poruszyło. Zza krzaków wyskoczył śnieżnobiały wilk. Kucnął przy boku elfki i warknął widząc zielonoskórych. Ostatnim z nieproszonych gości był bardzo wysoki elf. Jego głowę pokrywały … ROGI! Duże i solidne rogi, takie jak chciał wódz Crubnash. Nabije na nie na pewno ze trzech ludzi na każdy z nich. Jedynym problemem jaki widzieli orkowie była laska świecąca złotym blaskiem z jego rąk. Snuff w tym czasie poczuł, że mu gorąco. Palenisko nadal dawało sporo ciepła. Goblin wyskoczył. Odważył się wyjść z chaty i schowany za Flakorwijem zastanawiał się… odpowiedzieć czy nie… |
24-11-2012, 19:19 | #33 |
Reputacja: 1 | Vagrahh szedł jako ostatni w strone chatki, wiec kiedy się odwrócił w stronę nowoprzybyłych stał jako pierwszy, przed swoją orczo - goblińsą watahą. ~ tako sie dać podejźdź, na kły Gorka i do stu goblinich dup...żem ich zwenszyć miał a nie dać se w zadek wejść tym efiakom i jeszcze ten ludź, przybłenda. Vagrahh spojrzał tępo na człowiek który do nich mówił i jedyne co słyszał to: - wenekele merekene belekebe nahakama...i ten zdziwiony wyraz twarzy człowieka. Kiełrwij przerzucił wzrok na elfkę i widział że ta ma do niego jakąś większa sprawę niż człeczyna...patrzyła hardo i wydawała się mieć coś osobistego do Vagrahh'a...kiedy po chwili zjawił się wilk, Vagrahh wiedział że samica jest jego, a jej biały, futrzasty przyjaciel, będzie dumnie ozdabiał barki i plecy Vagrahh'a. ~ najpierwej ubije wyjca co by na elfiaka mieć czasu wiencej ~ zamyślił Vagrahh. Ostatni z wrogiej orkom trójki...wydał się Vagrahh'owi śmieszny i fakt ten Vagrahh okazał mówiąc głośno - patrzajta chłopaki...ten to jak jeleń wyglonda albo krowa jaka! har har har! Orki zaśmiały się głośno co poprawiło nastrój Vagrahh'a i mówiło mu że chłopaki sie nie boją. Laska człowieka nie wyglądała groźnie ale i kij czarownika Snuff'a był jak zwykły patyk, a co patrafił nim zrobić szaman było dziwne i niebezpieczne, Vagrahh więc wział poprawkę by nie lekceważyć człeka...kij elfa wyglądał jeszcze groźniej, ale czasem świecidełka są nic nie warte...umysł Vagrahh'a pracował na najwyższych obrotach i jak zwykle szukał przeciwności co czasem mogło byc trafne, choć częściej tak chybione jak to że Crubnash ponoć jest elfią dziewką. Vagrahh rozejrzał się po okolicznych krzakach i starał się dojrzec czy jacys tam jeszcze elfi lub ludzcy oponęci nie siedzą i nie mają orków na grotach strzał, kiedy nic nie dostrzegł, powiedział: - elficka i jej pies moje...reszta wasza...zabijajcie, krew i mord...Waaagh!!! Vagrahh ryknął najgłośniej jak potrafił by wzbudzić starch w przeciwnikach...wiedział że Ghajuk może zaraz jakieś umowy chcieć robić...by rogi oddali to odejdą sobie wolno, ale takie coś, ale Vagrahh wiedział że chłopaków nie przekona i zresztą nie chce...trzech słabiaków na czery orki i dwa gobliny co to się liczą jak pół orka razem wzięte...w tym jeden czarownik...przegrać się nie da przecież, prawda? Na taktykę czasu nie było...zresztą jaką taktykę mozna by było przyjąć kiedy gobosy atakują co tylko mogą byle było bezpiecznie dla nich samych, a chłopaki będa rąbać wszystko, jak skończą to przerzucą się na pozostałych...jak zwykle. Vagrahh po tych przemysleniach rusza naprzód z całym swym impetem...unosi swego dwuręcznego Blachobija i szaleńczo atakuje elfią samicę i jej pupila...planował zabic najpierw wilka, ale zaatakuje tego kto będzie bliżej...nawet jeśli to człoweik lub drugi elf, jednak będzie przedzierał się do elficy za wszelką cenę. Vagrahh ryczy potwornie i stara sie wystraszyć wrogów swoją postawą. - do ataku...atakować!!! Waaagh! Aaaaarrrrgghhhhhh!!! |
24-11-2012, 19:41 | #34 |
Reputacja: 1 | Hej, patrzta! toć to elfiacy i człek ! W końcu jakaś porzondna bitka bendzie! Łapajta za złomy i do ciachania. Mordobij rozejrzał się jeszcze po przeciwnikach i jego wzrok skupił się na elfie z rogatą czapką. Chopaki on ma duże rogi dla szefa. A do tego jest elfiakiem a szef chciał elfiaka na obiad. Zlejmy mu morde i zabierzmy rogi. Tylko uważajta na tego świeconcego kija. Jeśli sie świeci to bendzie nim machać jak szaman. złamiema i już se nie pomacha. Mordobij założył kastet na prawą rękę i chwycił swoje topory w obie ręce. Od dawna tak walczy aby w momencie jak puści topór móc uderzyć kastetem i mordę obić przeciwnikowi. Spośród wszystkich niespodziewanych gości właśnie ten,o którym mówił do reszty stał się celem jego bitewnej szarży. Do walki ! Waaaaggghhhh!! |
24-11-2012, 20:18 | #35 |
Reputacja: 1 | Zapaszki w chatce były całkiem całkiem. Snuff od razu poleciał do kotła i zacząć pić. Nie smakowało mu to. Ale cóż, zawsze coś, przynajmniej ugasi pragnienie tą... zupą. Bardziej szamana zainteresowały rośliny i mazidła w tej chacie. Powinny się przydać do jego rytuałów. Na widok wchodzącego oka i jego złej miny, Snuff wyszczerzył się kpiąco do niego i pokazał mu język dalej pijąc z kotła. Po chwili jednak usłyszał głos człowieka. Dla szamana ich język był wstrętny i ohydny. Wyjrzał z chaty i od razu zwiał z powrotem. Tam były jeszcze aż dwa elfy! Dla Snuffa to za dużo więc wskoczył do kotła i się schował. Strzały były bolesne, a kocioł powinien groty zatrzymać! Ale szaman długo sobie nie posiedział. Zrobiło się gorąco to wyskoczył wyzywając siarczyście wodę. Podszedł do wyjścia z chatki i mając za osłonę Flakorwija... patrzył. Trząsł się strasznie patrząc na elfy. Obserwował je. Był jeden wysoki, straszny i w dodatku miał większego kija niż on sam! A drugi elf był też straszny, miał do tego wilka. Złe elfy i brzydkie! Na widok chłopaków, którzy zaczęli biec na elfy coś się uruchomiło w głowie goblina. Zaczął patrzeć to na swoich, to na wrogów. I tak powtarzał tą czynność kilka razy tępo i głupio. - Nas jest wiencej... wiencej niz elfiaki... - mamrotał pod nosem. I z tymi słowami goblin wciągnął głośno powietrze i wrócił do chatki. Człowiek coś tam gadał o świętej ziemi. Czemu więc by tego nie wykorzystać? Kocioł był, nawet opał był. Mazidła były. Zielsko było. Więc Snuff zabrał się do roboty. Zaczął wszystkie rośliny wrzucać do kotła, brał mazidła i smarował całą chatę, siebie, ziemię i nawet Flakorwija tłumacząc mu, że to mu doda siły. Potem starał się jakoś podsycić ogień pod kotłem. A na koniec zaczął tańczyć przy tym kotle śpiewając jakieś inkantacje kopiąc przy tym kocioł i waląc dziko po nim swoim kijem. Rozpoczynał swój rytuał próbując zyskać w swoich rękach potęgę (splatanie magii) jakiej wystraszy się nawet tamten elf z rogami! |
24-11-2012, 20:25 | #36 |
Wiedźmołap Reputacja: 1 | Flakorwij charakteryzował się tępym wyrazem twarzy i nieobecnym spojrzeniem, jednak gdy przeciwnik pokazał się w zasięgu wzroku jego tępa morda zmieniła się, wzrok jego oblatywał wszystkich nowych na polance osobników patrząc na ich wyposażenie i słabe punkty. Grymas twarzy zmienił się na agresywny, kły wysunął do przodu, dobył swojego topora i tarczy. Ni w ząb nie rozumiał mowy osobnika, ale prawdę mówiąc nie przeszkadzało mu to, bo jakiekolwiek rozmowy z wrogiem nie były na miejscu. - No to pokaszemy tym słabiakom po co tu som orki. Bendzisz tak siedzić czy nie? - zwrócił się do goblina za nim. Następnie nie czekając na odpowiedź ruszył do walki z zamiarem pokonania rogatego. Flakorwij zaszarżował na rogatego elfa, nie wiadomo czy dlatego że czarny ork chce elfkę i jej wilka dla siebie, czy dlatego że akurat owy rogaty wydawał się Flakorwijowi dobry do pokonania. Oprócz odgłosu biegnącego orka i jego hałasującej zbroi Flakorwij wydał z siebie tylko jeden głośny okrzyk - Waaagh! |
26-11-2012, 11:55 | #37 |
Reputacja: 1 | Ghajuk spanikowany dotarł na dach i lecz trząsł się nadal. To nie była fajna sytuacja. Dwa elfy! Dwa! Co robić, co robić! Po chwili usłyszał głos Flakowyrwija i już wiedział co zrobić. Rzucił włócznią,o! Włócznia poleciała sobie i wbiła się w ziemie opodal elfa. Bardzo opodal. Znaczy się daleko. Źle idzie, źle, co robić! O! Już wiedział! Wykrzyknął do elfów: Uciekajcie, o! Głupie elfy, głupie. My was rozszarpiemy, o! Po czym schylił się na wypadek gdyby strzelali. |
26-11-2012, 16:04 | #38 |
Reputacja: 1 | Przez zasłonę gniewu jaka okrywała umysł Kogosha, przebił się jakiś niezrozumiały bełkot. Zdumiony spojrzał na drzwi, które to nie powinny protestować, że zostały wyrwane. Nie, to nie one wydawały te dźwięki. W ciszy i spokoju leżały sobie trochę w środku, trochę na zewnątrz. Wyszedł przed chatę. Nim jeszcze pełna świadomość, że patrzy na elfy, wilka i człowieka dotarła do jego mózgu, ciało zareagowało na okrzyk pobratymców w jedyny znany mu sposób. Rozkrok ułatwiający rozpoczęcie biegu. Ramiona uniesione, żeby wydawać się większym. Siekacz podniesiony, ostrzem w stronę wroga. Łeb nisko i do przodu. Kły na wierzchu, by z daleka je widać było. Ślepia rozszerzone, ukazujące pełnię chęci mordu jaka w duszy drzemie. Jeszcze tylko ostatni element...Waaaaaaaaaaaagggghhhhhh! Ruszył na wroga, początkowo na rogatego elfa ale jeszcze nie zdecydował, którego wpierw sieknie. Z pewnością będzie to pierwszy, który znajdzie się w zasięgu siekacza. |
26-11-2012, 20:50 | #39 |
Reputacja: 1 | Rogaty elf wyszeptał jakąś śmieszną formułę. Dzwiny elfi język brzmiał w uszach orków odrażająco. Dodatkowo coś dziwnego zaczęło się dziać. Z ziemi powyrastały pnącza, które oplątały nogi niektórych szarżujących orkowych wojowników. Całą tą sytuację wykorzystała elfka swoim śmiesznym zakrzywionym mieczykiem dranęła Vagrahha po nodze. Ork w ogóle tego nie odczuł. Futroskóra dość skutecznie powstrzymała słabo zaostrzony elfi nożyk. Na czarnego orka zdecydowania bardziej wpłynęły same pnącza. Spowolniły go w drodze do tego całego pupilka elfki. Sam futrzak spowolniony nie był. Rzucił się szybko do garła czarnego okra. Jego łapy nie były chyba aż tak mocne aby dosięgnąć tak wysoko. Szczęki wilka zacisnęły się na obojczyku Vagrahha. Ork zacisnął zęby w wyrazie gniewu. Przywalił pięścią w pysk zwierzęcia, a następnie ciął wściekle siekaczem. Trafienie rozgruchotało przednią łapę wilczura. Mimo tego pupilek elfki nie padł. Utykając cofnął się i przygotował do kolejnego ataku. Głupia magia elfa nie była w stanie powstrzymać czarnego orka. Pnącza nie były na tyle silne, aby unieruchomić Vagrahha. Snuff w cały ten czas odstawiał swoje przedstawienie. Biegał po chatce, krzyczał, dodawał różnych specyfików do kotła. Gotował bryzgał po całej okolicy. Śmierdząca breja była dosłownie wszędzie. Kilkukrotne uderzenie kijem o kociołek w końcu go przewróciło. Snuff samemu pośliznął się i wyjechał na zewnątrz chaty. Czuł zgromadzoną w sobie magię. Pulsujący ból szczęki jednoznacznie dawał znać, że splatanie wiatrów magii wyszło tak jak powinno. A... jednak to tylko uderzenie twarzą o próg chaty. Mądre to zbyt nie było, ale Ghajuk, Kogosh, Flakorwij i Mordobij jak jeden mąż rzucili się na elfa z rogami. Pierwsza w powietrzu świsnęła włócznia goblina. Wbiła się daleko za cel. Źle się działo, nie ma się jednak co dziwić. Elf przecie jest straszny. Niestety pnącza, które wyczarował elf były na tyle silne aby powstrzymać trzech wściekłych orków. Kłujące łodygi porosły nogi zielonoskórych blokując ich możliwość poruszania się przez chwilę. Nikt nie zwrócił uwagę na człowieka, który próbował nawiązać kontakt z zielonoskórymi. Mężczyzna objął swój kij oburącz, a następnie klęknął na obydwa kolana. Chwilę później jego różowa ludzka skóra zamieniła się w dzicze futro, stopy z chuderlawych stały się potężnymi kopytami. |
26-11-2012, 22:15 | #40 |
Reputacja: 1 | Co tego za korzonki tu som?! To robota tego z rogami, niech no ja go dorwe w swoje łapska to mu morde obije tak, że sam Mork go nie pozna! Mordobij zaczął się szarpać z pnączami aby uwolnić nogi i móc dalej ruszyć na czarującego elfa, gdy jego uwagę przykuł stwór, który się pojawił zamiast człowieka. Te chopaki, ta kupa miencha zeżarła nasze miencho z człowieczka! Flakorwij i Kogosh weźta go no obijcie i posiekajcie! Nikt nie bendzie kradł naszego żarcia. A ten o korzonków jest mój! Zaraz go siekne moim siekierkami... niech sie no tylko uwolnie... Pendraku! pomóż że mi no z tym drewnem bo zaraz rzuce tobom w elfa i efekt bendzie ten sam! |