Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2012, 12:14   #78
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Gregor spokojnie podszedł do wąsatego staruszka w purpurowym płaszczu, uznając go za kogoś wyższego rangą.
- Dzień dobry. Nazywam się Gregor Eversor. - ukłonił się delikatnie, mówiąc niezwykle grzecznym tonem - Poszukuję komendanta twierdzy. Zakładam, że to pan?

-Tak, to ja.- Mężczyzna spojrzał oceniająco na przybysza i podrapał się po szczęce.- To w czym mogę pomóc, panie Eversor. Przynosi pan kaucję za jakiegoś bogatego obszczymura w moim areszcie, czy coś jeszcze bardziej trywialnego, ale wymagającego obecności mojej osoby?

Gregor uśmiechnął się delikatnie.
- Wyjątkowo trywialne sprawy. A konkretnie, ciała. Dla mistrza Flicka. Powiedział że to z wami należy załatwić sprawę. Sztuka złota od trupa, z według jego słów.

-O!- Mężczyzna uniósł brwi i jeszcze raz spojrzał na Gregora.- No cóż, nie wyglądasz mi na któregoś z gryzipiórków przysyłanych mi przez tego dziwacznego pierdołę, ale skoro tak... Chodź, Flick się ucieszy, mamy ciała kilku seryjnych morderców, handlarzy ludźmi, gwałcicieli... W sumie będziesz mi musiał wypłacić 20 sztuk złota.

Gregor podążając za komendantem odezwał się spokojnie
- Najpierw jednakże chciałbym sprawdzić... - spauzował, szukając odpowiedniego słowa - towar. Nie żebym wątpił w waszą uczciwość, ale mistrz nalegał. A ja, no cóż, muszę spełniać jego polecenia by otrzymać moją zapłatę.

-Tak, tak, tak. Raz jeden z jego posłańców zaczął narzekać że są nieświeże, bo szare. Mniejsza, że trupem był półork, ale co ja się tam znam...- Komendant prychnął, wkraczając wraz z magiem bojowym do jednego z bocznych korytarzy więzienia. Tutaj nie było słychać już głosów strażników ani zawodzenia więźniów. Powietrze zaś stało się chłodne i pachnące wilgocią.

- Na trupach się, co nieco znam. - odparł skromnie Gregor - A badania które przeprowadza mistrz Flick to delikatne sprawy. Każdy błąd może mieć ponure konsekwencje. - wzruszył ramionami - Lepiej być ostrożnym, niż później żałować i zeskrobywać ze ścian tych mniej inteligentnych uczniów.

-Wiem, czarnoksięskie wynalazki, magia bojowa, nekromancja i inny syf o którym przeciętny człowiek nie chce nic wiedzieć, ale jednocześnie cieszy się gdy słyszy o magu bitewnym, który jednym czarem zmiótł cały pułk wrogiej kawalerii.- mężczyzna zaśmiał się, jakby widział takie rzeczy na własne oczy. Z uchwytu na ścianie zgarnął pochodnie.- Nie zmienia to faktu że wielu bardzo wrogo podchodzi nawet do zwykłych magów, a o nekromantach nie wspomnę...

W końcu zatrzymał się przed mocnymi, żelaznymi drzwiami zabezpieczonymi z zewnątrz żelazną sztabą.

-To dla bezpieczeństwa. Kilka razy okazało się że więzień na tyle przekonująco udawał trupa, że chłopcy zanosili go do kostnicy. Stąd jest co prawda równie trudno uciec co z celi, ale idioci dalej próbują.

Gregor ponownie wzruszył ramionami.
- Ludzie są głupi. Przeciętny mag może uczynić tyle szkód co przeciętny kapłan czy też na przykład lord. Poza tym, nie są w stanie żyć bez nas. Jesteśmy, można powiedzieć, złem koniecznym. - uśmiechnął się delikatnie - Uniwersytet jest jedną z najpotężniejszych broni królestwa, a obecny król dobrze to rozumie. A kto wie, może uda nam się wynaleźć sposób na niszczenie zombie z pomocą pstryknięcia. - zaśmiał się cicho - W każdym razie, my tu sobie rozmawiamy, a praca czeka. Ciała, proszę.

Komendant skinął głową, podniósł sztabę i otworzył drzwi. Wbrew jego słowom, nikt nie wyskoczył ze środka. Zamiast szalejących uciekinierów, Gregor zobaczył długi, żelazny stół z szeregiem ciał okrytych od kostek do szyi płótnem. Dwie kobiety, siedemnastu mężczyzn, jeden chłopiec o pokrytej krostami twarzy.

-Za niego mógłbym zażądać podwójnej stawki.- mężczyzna wskazał na ciało smarkacza.- Gdy łapaliśmy go za morderstwa, zaszlachtował dwóch moich ludzi. Nie znamy jego imienia, lecz na ulicy nazywali go Wściekły Kundel.

Nawet Eversorowi obiło się o uszy to przezwisko. Morderca, zabijający nie dla złota czy własnego życia, ale dla własnej przyjemności. W Ironbridge wybuchła mała panika gdy okazało się że to młody chłopak z dobrego domu.

Gregor spojrzał z ciekawością na ciało.
- Ach. Słyszałem o nim. Głupi dzieciak ze zbyt dużą ilością przywilejów. Jeden z tych co lubią to co robią. - prychnął z pogardą - Nigdy nie spotkałem żadnego profesjonalisty który lubiłby zabijać. Nienawidzę idiotów - wyznał szczerze - a nie ma nic głupszego niż zabijanie dla przyjemności. W każdym razie, jest martwy, więc teraz przynajmniej przysłuży się nauce. A pozostali?

-Żołnierze z gangów, dilerzy zakazanych substancji, złodzieje którzy zostali złapani zbyt wiele razy, by pozwalać im wracać do zawodu po odsiadce... i ona.- głową wskazał na leżącą pomiędzy zwalistymi cielskami kobietę. Ta, w przeciwieństwie do swojej "towarzyszki" z końca stołu, miała zadbaną, ładną buzię, długie włosy i ogółem przypominała damę z dobrego domu.- Otruła męża, teścia oraz szwagra. Doniosła na nią pokojówka. I tak miała szczęście. Normalnie karą za trucicielstwo jest śmierć przez ugotowanie w gorącym oleju. Ją powieszono.

Gregor ruszył wzdłuż ciał, oglądając je dokładnie, i oceniając według swojej najlepszej wiedzy czy spełniają one standardy badawcze.
- I dobrze że ją powieszono. Dzięki temu ja i mistrz Flick będziemy mieli z niej użytek. - milczał przez moment, kontynuując inspekcję ciał - A tak z ciekawości, czemu postanowiono odejść w jej przypadku od normalnej kary?

-Bo miała dość pieniędzy by opłacić sędziego, który ją na tą karę skazał.- komendant wzruszył obojętnie ramionami.- O ile dobrze wiem, chciała nawet kupić sobie wolność, ale w przypadku tak nagłośnionej sprawy byłoby to niemożliwe. Więc kupiła coś, na co było ją jeszcze stać. W miarę bezbolesną śmierć. Ja na jej miejscu wolałbym ścięcie mieczem katowskim, ale niektórzy w obliczu śmierci na myślą zbyt jasno.

Ciała zaś były... ciałami. Żadne nie było manekinem, lub co gorsza gnijącym ochłapem. Dzięki chłodzie kostnicy, denaci utrzymani byli w dobrym stanie.

-To jak, panie Eversor. Płacisz i wieziesz truchła swojemu pracodawcy?

Mag skinął głową.
- Wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku. Więc owszem, płacę i zabieram trupy na Uniwersytet.

Komendant skinął głową, odebrał od maga sakiewkę z dwudziestoma sztukami złota i rzucił ją na stolik znajdujący się przy drzwiach, prowadzących w głąb kostnicy. Tabliczka na nich głosiła ni mniej, ni więcej, jak "Polegli na służbie". Kiedy Gregor posłał mężczyźnie badawcze spojrzenie, ten roześmiał się tylko.

-Chłopcze, chyba nie sądziłeś że złoto za trupy będzie mi zapychać kabzę, co? Nie.- pokręcił głową, wskazując kilka podobnych mieszków leżących na stoliku.- To na wdowy i sieroty. Korona nawet nie myśli ich wspomagać, więc sami musimy robić zrzutki.

Gregor skinął głową ze zrozumieniem. Sam, będąc w pozycji komendanta robiłby dokładnie to samo. Nie z dobrego serca, ale z praktyczności. Strażnik, który wie że ktoś zadba o jego rodzinę po jego śmierci, to strażnik który nie opuści posterunku z powodu strachu o swoich najbliższych.
- Ile zajmie przygotowanie ciał do transportu?

-Chłopcy zaraz przyślą tu parobków, a oni wezmą zawiną ciała w płótna i przeniosą do windy. Rozumiem że nie ma pan gotowego wozu i musimy dać panu własny.- komendant spokojnie ruszył ku drzwiom. Mniej więcej w połowie korytarza obaj minęli kilku ponurych posługaczy, niezbyt zachwyconych swoimi obowiązkami.

- Niestety tak. Zostałem poproszony o wykonanie tego zadania nagle, nie było czasu na przygotowania.
Komendant skinął głową, wyraźnie przyjmując wyjaśnienie Gregora. Już w milczeniu, kontynuowali swoją wędrówkę przez lochy. Ku wyraźnemu zdziwieniu maga, schodzili w dół inną drogą niż wcześniej, nie kwestionował jednakże kompetencji lorda tej twierdzy. Jak się okazało, słusznie, gdyż droga zaprowadziła ich na jedno z niższych pięter twierdzy. Tam czekał już na nich wóz pełen zwłok, przykryty plandeką, powożony przez chudego, wyraźnie przestraszonego, chłopaka. Ukłonił się delikatnie w stronę komendanta na pożegnanie, a następnie wskoczył na kozioł obok szczeniaka. Uśmiechnął się do niego delikatnie, położył mu dłoń na ramieniu, i powiedział cicho.
- Jeśli cokolwiek kombinujesz, spalę cię żywcem. A teraz naprzód, do Uniwersytetu.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline