| Sytuacja była na swój sposób zabawna. Wampir, pan i władca ghuli był dosłownie obsobaczany przez swą niewolnicę teoretycznie spętaną więzami krwi.
Co więcej kobieta, stanu niższego, cyganka w dodatku ośmieliła się go spoliczkować.
Giordano był zazwyczaj szarmancki wobec kobiet i na tyle młody jak na wampira, by ludzkie nawyki nadal były w nim silne. Niemniej Dolores przekraczała wszelkie granice swym zachowaniem. W Zelocie zawrzał gniew.
Giordano wysłuchał w spokoju co miała do powiedzenia mała ghulica, po czym chwycił Dolores za pukle i delikatnie przyciągnął jej twarz przed swe oblicze. Po czym zaczął mówić zimnym głosem.- Miła moja... coś ci wyraźnie pomyliło. Nie jestem Saban, nie jestem gładkim kuglarzem, ni poetą... Nie jestem twoim gachem, by ci nadskakiwać. I nie jestem kimś... kogo możesz sobie policzkować i bezkarnie obrażać. I nie jestem twoją marionetką Dolores. Jestem Giordano... Zelota. Pamiętaj o tym. Obiecałem ci moją krew i dostałaś ją. Obiecałem ci krew Celestina. I zamierzam go znaleźć i ubić wraz z całą tą bandą z okrętu Mehmeda. I nie obiecałem ci nic innego.
- Doprawdy? - wysyczała. - Doprawdy?
Nie miała z nim żadnych szans, i doskonale to wiedziała. Toteż i wcale nie próbowała walczyć, wyrywać się z uścisku czy szamotać - stężała jak słup soli, i tylko ciemne oczy w zeszpeconej odpychającym grymasem twarzy płonęły ogniem gniewu i buntu.
- Doprawdy? To cóżeś nad jeńcem deklarował? Bo mi wychodzi, że zemsty zaprzestanie! Wychodzi mi, że komuś kłamiesz - nam albo czarownikom, i inaczej wyjść nie chce. I w sumie za jedno, komu... i tak i tak twe słowo okazuje się gówno warte! Jak mam ci ufać? Co? CO?!
Katalina wodziła niechętnym spojrzeniem od Zeloty do jego ghulicy, i wstrzeliła się w wyrzuty Cyganki, gdy ta brała oddech:
- To wiejemy czy nie? Cykada jedzie z siostrą książęcą. Jak pryskamy, to teraz...
-Moja zemsta, moja sprawa. Nie twoja.- mruknął w odpowiedzi Giordano, delikatnie głaszcząc szyję Dolores.- Nic ci do Hamilkara. A Tremere potrzebujemy. Jeśli chcesz dorwać Celestina to potrzebujemy wszelkich sojuszników. Mogę poświęcić moją zemstę ku temu. Bo wiedz moja słodka, nie ścigam Celestina z powodu Sabana. Mehmeda, Celestina i resztę zarazy z okrętu chcę zniszczyć, bo to wynaturzenia gorsze niż my. I żeby ich pokonać, trzeba wznieść się poza zemstę czy babskie fochy.
Puścił cygankę i spojrzawszy na staruszkę w ciele smarkuli, rzekł.- Jeśli ci droga skóra to uciekaj, znajdź Sarę... zabierz Dolores, jeśli jej zemsta się wypaliła i tylko żal pozostał. Ja zostanę w Ferrolu. Będę walczył z upiorną załogą, choćby u boku szaleńców.
Rzekł z uśmiechem obnażając kły.-Dotrzymam tobie słowa Dolores, albo zginę próbując. Ale ty nie musisz na to patrzeć. Jedź z Sarą i dziewuszką. Uciekaj z miasta. To już nie miejsce na
delikatne kwiaty. Osty się jeno ostaną na tej ziemi.
Splótł dłonie i rzekł.- Ale wpierw, powiedz mi malutka czy słyszałaś może Aznarze Idoyi ? I czy domyślasz się może czemu Ekkehardowi tak zależy na jego rychłym zgonie?
- Nigdy cię nie opuszczę - szepnęła Dolores, a jej słowa zlały się z odpowiedzią staruchy uwięzionej w ciele dziecka.
- Książęcy syn... syn Malafreny. Nie zawsze w zgodzie z ojcem, póki Lasomobra żył. Teraz jeden z przywódców buntowników z wąwozów. Czemu Ekkehard chce go zabić? Hm? Bo się ruszyli?
- Co? - szepnęła Dolores, zatykając usta dłonią.
- Zeloci opuścili wąwozy.
-Chcą zdobyć miasto, czy uciekają tak jak i reszta?- spytał zaciekawiony Giordano. W jego głosie nie było bowiem słychać ni cienia strachu, jedynie ekscytację. Bo czyż wampir rzucający wyzwanie stworom, którzy uciekli z objęć Tanatosa miałby się bać jeszcze śmierci... nawet tej ostatecznej? Szanse na to że zginie w walce były ogromne..
- Na razie to ponoć nie wiedzą. Na razie bardzo brakuje im przywództwa. Dwóch im się zgubiło, Hamilkar i Bajjah... wiecie coś o tym, hę?
-Nie bardzo... A co z Sarą?- spytał Giordano ignorując próbę wyciągnięcia od niego informacji.
- Tu leży pies pogrzebany! Nie wiem! Nie było jej w jej schronieniu.
- Acha... To liczysz, na to że teraz będziemy jej gorączkowo poszukiwać, skoro ty jej nie znalazłaś?- spytał retorycznie Giordano próbując przejrzeć intrygi dziewczęcia.
- No... skoro jesteśmy w jednej bandzie... to tak. Właśnie tak, jak primogen był łaskaw zauważyć!
Giordano tylko się uśmiechnął.-Dolores roześle swoich ludzi na jej poszukiwania, ja sam jestem tu raczej piątym kołem w naszym wozie. Zresztą... muszę się jeszcze rozmówić i astrologiem i prigomenką Tremere.
- Eh - skomentowała Katalina i wzniosła oczy ku nocnemu niebu, a Dolores zapytała, czy to znaczy, że ją odprawia.
-Trzeba rozesłać ludzi, niech większość szuka zaginionej Sary, a kilku pilnuje dróg do miasta. Jeśli rebelianccy Zeloci się zbliżą do bram Ferrolu, chcę o tym wiedzieć. Poszukam zaginionej Ravnoski jak tylko zakończę sprawy w zborze.-zadecydował Giordano i skierował swe kroki do budynku.
- Dzięki ci, primogenie - odparła Katalina i zabrzmiało to nawet szczerze.
Giordano skinął głową i nawet uśmiechnął się zawadiacko, po czym ruszył do komnat astrologa by rozmówić się z nim. Nie wiedział czy uda mu się spotkać z primogenką Tremere, ale mężczyzna wydawał się być bardziej chętny ku spotkaniu.
I jak się okazało na miejscu, bardziej... bardziej podobny do Iblisa.
Astrolog zjawił się, przychodząc z głębszych komnat.Poobwieszany amuletami i z magicznymi zapewne malunkami na obliczu. Jego dziwne spojrzenie przywodziło wzrok szaleńców, a usta jakby cały czas coś cicho mamrotały, pomiędzy normalnymi zdaniami...
- Primogen... - szepnął na powitanie Gaudimedeus, stając za wykonanym z czarnego drewna biurkiem - Cokolwiek masz do powiedzenia, spieszsz się. Spieszsz.. One zaraz tu będą.
-One?- zdziwił się Giordano maskując pewien niesmak. Nie lubił być określany mianem primogena. Bo zważywszy na sytuację w mieście to określenie było kpiną z jego sytuacji.
- One. - potwierdził, kręcąc jednak głową na boki - Siostra. I morski wąż. Nie turbuj się mianem, widzę że wysokie aspiracje chwilowo nie znajdują pokrycia w sprawach doczesnych. Ale czymże bylibyśmy bez ambicji. Tak jak przesądy zrodziły astronomię, tak ambicja wytwarza elokwencję a wielokroć rodzi rzeczy daleko większe. Sztuki i nauki zawdzięczają często swoje powstanie naszym wadom, można zaryzykować takie stwierdzenie.
Dłonie poruszające się powoli wraz ze słowami astrologa, znikły nagle w obszernych rękawach.
- Jako mówią, armia twoich ziomków niebawem będzie pod murami, drogi Giordano. - odezwał się znowu, głosem jakby trzeźwiejszym - Armia bez dowódcy. Cóż stoi na przeszkodzie byś to dziś odmienił swe miano primogena z czysto nominalnego, na rzeczywiste?
-I ja o tym myślał. Ale nie wiem czy ten zamiar się powiedzie. Zeloci za wroga mają Panią Zwierząt, za wroga mają Księcia. A jam primogen z jego woli, a sojusznik jej. I wróg porządku, który oni wspominają z sentymentem.- rzekł w odpowiedzi Włoch. Po czym uśmiechnął się drapieżnie.- Choć... zamierzam ich przekonać do swej sprawy. Siłą jeśli będzie trzeba. Bądź co bądź... Nie zostanie kamień na kamieniu w Ferrolu jeśli będziemy się kryć, zamiast zbrojnie wystąpić.
Potarł podbródek mówiąc.- Alem nie po to tu przyszedł, tylko w sprawie upiornego okrętu i mian ich władców. I legendy. Skoro walczyć zamierzam z potworami z opowieści, to i opowieść i słabości znać muszę. Celestinowy ghul wiele opowiedział, ale ty... patrzący w gwiazdy i w przeszłość, wiesz pewnie więcej o tym przeklętym okręcie. Znasz legendy o nim.
- Okręt to figura jeno...- oczy astrologa znowu się zamgliły - Ważni ci, którzy stoją u steru. Jako w istotach, dusza i ciało. Ciało bez duszy upadnie, okręt bez sterników w toni się pogrąży. Chcesz wiedzieć o ich słabości? Zdradzę Ci największą. A imię jej: jedność.
-Celestinowy sługa wspominał, że Ali na okręcie się nie zjawił. A Rabia jeszcze nie umarła powtórnie. Jeśli złapiemy kapadocjankę i zakołkujemy jeno. Okręt niepełny będzie.- rzekł Giordano uśmiechając się triumfalnie.
- Wielu próbowało Rabię odnaleźć...- zauważył znów zaskakująco przytomnie Manuel - Nikomu się nie zdało...Trzeba widocznie sprawniejszego myśliwca...- popatrzył czujnie na Giordano - Łowczy skonał, niech żyje łowczy.
-Nie powiedziałem, że łatwo będzie. Myślę jednak że schroniła się w Niebla del Valle. Ja bym się tam skrył na jej miejscu. No i jeszcze Salome... Ją też trzeba złapać. -rzekł w odpowiedzi Włoch ni to do siebie, ni to astrologa, głośno zastanawiając.
Jego rozmyślania przerwały hałasy z ulicy, Giordano podszedł do okna i spojrzał przez nie.
I widząc co się dzieje, skomentował ten widok słowami.-Popularny stał się wasz zbór ostatnimi czasy.
Nie czekając na odpowiedź astrologa, szybko opuścił jego komnatę.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 29-11-2012 o 18:14.
Powód: uzupełniony o spotkanie z Astrologiem
|