Nie można powiedzieć, że Gustav pochodził z bogatego domu czy szlachetnej rodziny, ale bywał już na niejednej kolacji i na niejednym obiedzie u takowych, dlatego wieczór, a co za tym idzie kolacja u barona, ucieszyła go na swój sposób, bo takie towarzystwo wydawało mu się bardzo ciekawe.
Wielkość i liczba pięter w budynku często mówiła sporo o zamożności gospodarza, a ten budynek był duży, co mogło rzucić Gustavowi już jakiś obraz domu i mieszkańców.
Gustav z pewnością nie należał do miłośników ptaków a w szczególności gołębi, które w niektórych kręgach zwykło się mawiać obsrajdachami i które w jego mniemaniu nadawały się jedynie do jedzenia, stąd widok biednych dzieci rzucających kamieniami w ptaka nie był dla niego oburzeniem. W ich wieku sam rzucał w ptaki kamieniami, a oni mogą robić to nie dla rozrywki a dla jedzenia, kto wie, co chłystkom do łba strzeliło.
Niemal natychmiastowe otwarcie się drzwi po zapukaniu było lekko zaskakujące a widok obsranego przez ptaki majordomusa tym bardziej.
Wnętrze korytarzy miało swój urok. Wiekowe i nieoszczędzane przez kurz przedmioty nadawały temu miejscu specyficzny charakter, który był jednak psuty przez pióra i odchody ptaków. Najwyraźniej jednak właściciel bardzo lubił ptaki, na co wskazywały ozdobne w gołębie drzwi do jadalni, więc i może ich odchody były dla niego przyjemnością. ~ Więc nawet tu są ptaki. Pewnie tylko na talerzu ich nie będzie. - pomyślał widząc latające w jadalni ptaszyska.
Skinął zwyczajnie głową w geście powitania barona i reszty gości. Trzymał się z tyłu, wszedł przedostatni a może i ostatni do jadalni. Zasiadł na jednym z wolnych miejsc, blisko reszty, gdy już baron zezwolił. Gdy służba barona zaczęła wnosić jedzenie Gustav od czasu do czasu kątem oka spoglądał na latające ptaki mając nadzieje wyjść czystym z domu. Nowe smaki potraw były swojego rodzaju przyjemnością, jadał wiele różnych potraw, dziwnych i smacznych, bardziej dziwnych i mało smacznych, dlatego z ostrożnością spożywał kolejne nowe danie - mięso z ośmiornicy, popijając raczej winem, wybieranie wody, gdy jest do wyboru wino, było w jego oczach czymś dziwnym jeżeli się nie było kapłanem. Ale z racji tylko jednej butelki wina pił z wyraźnym umiarem, nie chciał by komukolwiek zabrakło owego trunku. Zachęta przełożenia rozmowy wiedźmiarza była ciesząca, bo i Gustav nie miał specjalnej ochoty o nim teraz rozmawiać. Temat, jaki zaczęła matka Eldreda był bardziej odpowiedni. - Nie, dlaczego uważacie, pani, że nudzi nam się w Fauligmere? - odpowiedział zimno na pytanie matki barona - To bardzo spokojna mieścina, nie licząc ostatniego wydarzenia, a o taką chyba trudno w dzisiejszych czasach, prawdą to?
Temat pochodzenia chwilowo wolał zostawić, bo raczej nie miał się czym chwalić, licząc na to, że ktoś inny zajmie ją swoim pochodzeniem. |