Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2012, 19:51   #21
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Willard usiadł w karczmie. Sprawa wiedźmiarza nie dawała mu spokoju.
Gdy wszyscy wypowiadali lawiny zdań on starał się skupić, analizować.
-Podaj nam coś ciepłego karczmarzu do zjedzenia.- Napitkiem mocniejszym nie był zainteresowany.
-Powiem wam panowie zaś co ja o sprawie myślę. Dwie możliwości mamy. Ów wiedźmiarz mógł oszaleć co z przykrością stwierdzam jest prawdopodobne. Wtedy nad magią nie panuje ani nad sobą. A zabicie go do łatwych należeć nie będzie. Możliwym jest jednak, że coś się wydarzyło z nim i jest to przejściowe bądź odwracalne. Z jakich powód i co ciężko stwierdzić. Jednak zważcie, że nikogo nie zabił choć mógł. To w mojej ocenie wątpliwości nie pozostawia i przypadkiem nie było. Trzeba bym nam zapytać tych co okolicę znają, czy jakieś dziwne rzeczy ostatnio się nie działy. Bądź w okolicy jest co niezwykłego. Pani Saskia byłaby zapewne trafnym rozmówcą. Po posiłku jeśli her Gerek chciałbyś mi towarzyszyć z chęcią bym ją odwiedził.- zakończył Noel.
 
Icarius jest offline  
Stary 22-11-2012, 22:41   #22
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
- Ja... nie wychodziłam.
Tomas odsunął córkę, zanim ta zdążyła coś dodać. Widać było, że przed obcymi je chroni.
- One nic nie widziały, tylko ja z żoną wyszliśmy przed karczmę, ale i tak daleko było. Ci co byli blisko powiadali, że oczy najpierw mu się świecić zaczęły, potem dłonie i ręce całe, i wtedy przeszło na chałupę, co ją zapalił. Po drugiej stronie placyku. Widzieć nigdy żeśmy go nie widzieli, obcy jakowyś.
Emma zajęła się przygotowywaniem jedzenia i wkrótce pojawiła się z talerzami z jajkami i czarnym chlebem. Gospodarz szybko wyjaśniał.
- Niestety, nie możemy was zanadto ugościć, suto tak, ale różnorodność... odkąd zabito kapłana Mannana, kilka lat temu, Fauligmere ma problemy z żywnością z rzeki, zwłaszcza rybami. Musimy wyprawiać się na bagna, po coś konkretnego.
Westchnął, patrząc jak jedzą. Wrócił jego syn, którego przedstawił jako Karela. Był już dorosły, a jeśli nie - to niewiele mu do tego brakło. Musiał usłyszeć kilka ostatnich zdań, bo swoje wtrącił.
- Z obcych to, prócz was, pojawiła się tylko ta dziwna elfia kobieta, co u barona przesiaduje. Podobno jakiegoś wraku statku szuka czy coś...

Ojciec skarcił go spojrzeniem, wracając do swoich gości.
- To prawda, ale z wiedźmiarzem nie może mieć nic wspólnego. Przybyła dopiero wczoraj. A bab u nas dostatkiem, ględzić tylko potrafią. Ale konkretów od nich nie usłyszycie, co to to nie - spojrzał jednakże przepraszającym wzrokiem na żonę i córki. - Saskia to dobra kobieta. Zajęła się nim, ponoć się wykaraska. Ostatnio sam się porządnie nożem zaciąłem a dzięki niej nawet blizny nie widać.
Na każde niemal zadane pytanie odpowiadał chętnie, widać, że był gadatliwy, a dawno do ludzi i nieludzi z obcych stron odezwać się nie mógł.
- Całe to śpiewanie dziwne było. Niby pamiętam, a nie pamiętam. Wydaje się, że w naszym języku, ale potnijcie mnie, a słowa sobie z tego żadnego nie przypomnę.
Nad pytaniem Helvgrima zadumał się dłużej, a potem skinął głową.
- Był taki, przyjechał do nas. Długo nie był, u barona nocował, a potem na bagna się wybrał, razem z innymi łowcami. Na ośmiornice i inne takie polować. Gdy nie ma ryb tylko tak się utrzymujemy, a i baron dodatkowo płacić się stara. Nie wiem, czy zwał się tak jak mówicie, ale to jedyny krasnolud, prócz was panowie, który nas odwiedził od... od dawna.
Szybko dokończyli posiłek, a co ciekawe - ani karczmarz, ani jego żona wcale nie prosili o zapłatę za niego.

***


Do kuźni trafić było łatwo. Po wyjściu z karczmy usłyszeli uderzenia metalu o metal, a odpowiedni szyld jeszcze dodatkowo doprowadzał do miejsca. Było to jedyne takie miejsce w Fauligmere, ale i jego właściciel, tworzący coś właśnie w nagrzanym, dusznym pomieszczeniu, wyglądał na kompetentnego. Głównie przez olbrzymie rozmiary, bowiem człowiek był niemal gigantem, mógł mieć nawet ponad dwa metry wzrostu, a wyrobione ciężką pracą mięśnie mogły zawstydzić nawet krasnoludy. Miał jasną, równą brodę i tylko burza blond włosów nie do końca pasowała do prostej twarzy.
- Bram Wiegers, w czym mogę pomóc?

***


Budynek, z którego spadł wcześniej ten biedny mężczyzna, był właśnie tym, który został podpalony. Teraz prawie całkiem już go naprawiono, więc nie bardzo dało się przypatrzeć jakimś śladom. Dach wymieniano właśnie, trochę na balach ściany widać było jeszcze sadzy i spalenizny. Poza tym nic ciekawego. Za to w drodze powrotnej, przechodząc obok statuetki Sigmara, znikąd chyba wypadł srogo wyglądający, średniego wzrostu mężczyzna o ściągniętych wargach i wąskich, wściekłych oczach. Na barkach nosił, chyba zrobione z metalu, młot i kometę.
- Won stąd, poganie! Wasze wstrętne łapska nie mogą dotykać świętej kapliczki Sigmara!

***

Saskia von Oort, bo tak brzmiało pełne jej imię i nazwisko, mieszkała na uboczu. Jej prosta chata umiejscowiona była niedaleko palisady, i chociaż wioska nie była wielka, to trzeba było poświęcić chwilkę, aby do niej przejść, przedzierając się przez błoto, które słabo próbowały ogarnąć zbudowane z bali ścieżki. Po wejściu do środka, spotkali kobietę oraz pechowego mężczyznę, którego właśnie owijała bandażem. Uśmiechnęła się do nich sympatycznie.
- Cóż mogę dla was zrobić?
Wnętrze jej domu było typowym wnętrzem chaty zielarki. Było tu mnóstwo ziół, suszonych warzyw i przeróżnych innych komponentów. Miała także półkę, na której stało sporo przeróżnych flaszek, głównie glinianych, ale kilka z nich było też ze szkła. Poza tym również spore palenisko i duży wybór kociołków, noży, misek czy moździeży. Słowem - wszystko czego potrzebowała.
 
Sekal jest offline  
Stary 23-11-2012, 14:14   #23
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Gereke postanowił się udać z początku do kobiety, zielarki którą poznał i tak też poinformował pozostałych. Zerknął, tylko czy ktoś pójdzie z nim, czy wybierze inne miejsce do sprawdzenia. Z tego co mówił ich czarodziej, prawdopodobnie wybierze się z nim, a może i z khazadem też.

Same słowa Willarda brzmiały mądrze, co nie dziwiło człowiek ten zaznajomiony z takimi sprawami był i wydawać się mogło, że można liczyć na jego świeży osąd, a nie oskarżenia. Mądrym człekiem się być zdawał, co Jutzen już doceniał. Towarzystwo pozostałych jednak również doceniał.

***

- Witajcie ponownie Saskio - zaczął Gereke. - Witaj i ty - spoglądnął na rannego, którym zajmowała się zielarka. Poprosił jednak kobietę o rozmowę na osobności.
- Pierwej chciałbym rzec na me usprawiedliwienie – zaczął rozmowę Jutzen - że cokolwiek byśmyta pytali, to nie są żadnusieńkie oskarżenia. Ino ciekawy ja żem jest, sam dla się, a brońta że dla Sigmarowych kapłanów, co się tutej stało. Ja żem człek z ubogiej wioski... Jak i wy Saskio zaznajomiony z naturą i ciekawy wszystek, co ona oferuje. Ciekawym jest żem także wszystkich takich dziwów i tego co tu się stało. Chciałbym byś mi ta zaufała, bo wydajem mi się, że podobni my do siebie być mogą. Obiecuje ja, że w sercu mym złych intencyji ni ma, ino sama ciekawość i chęć głębszego poznania sprawy. Jeśli mogę ci dowieść jako mą szczerość, to to zrobię - spojrzał z uwagą na reakcję kobiety na moment wstrzymując głos. - A ja jeno chciałbym wiedzieć, co się tu stało. I jako mi się wydaje, że ty jedyna mi szczerą odpowiedź dasz. Nie wiem ja czemu tak myślę, po prostu takowo czuje. I instynkta me mówią mi, że dobrze z rozmową trafiłem. I mam ja nadzieję, że te instynka nie mylą się – skończył i z niecierpliwością czekał, jakie jego słowa wywrą wrażenie na zielarce.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 23-11-2012 o 14:17.
AJT jest offline  
Stary 25-11-2012, 15:45   #24
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim słuchał uważnie słów karczmarza, na dziewki uwagi nie zwracał. Helv' ignorował każde westchniecie Tomasa, kiedy ten patrzył jak jajka i kromy czarnego chleba znikały w przepastnych ustach krasnoluda.

- To mówisz karczmarzu że ukatrupili wam kapłana morskiego boga? a za cóż to mu się tak dostało?
Odpowiedź Tomasa, Helvgrim przyjął głśnym - hmmm.

- Powiedz no herr Tomas, kto tu taki sprytny jest i z bagniskami obeznany dobrze, co to by nas mógł nas na nie zabrać a i całych sprowadzić nazad ku twojemu szynkowi? monety szczędził nie bedę na dobrego topiciela, a za Skerif'em pewnie mnie na grzęzawiska będzie iść trzeba. Jak by jakiś kąsek co ciekawszy na miecz mi sie nadział to i do twojej izby kuchennej drogę znaleźć on może...tedy odpowiedź swą przemyśl dobrze bo oszusta nam nie trzeba, co to byśmy sie wszyscy potopili albo by nas bagienne szpiczastouche ustrzeliły.

Na wpomnienie o elfiej kobiecie, Helv' zrobił kwaśną minę i przestał jeść...odrzucił chleb na talerz i wypluł resztki z ust na drewnianą podłogę...nie zamierzał się nikomu tłumaczyć, a na zdziwione spojrzenia nie reagował, burknął tylko coś pod nosem i słuchał dalej wznowionej rozmowy. Po słowie elf, przy stole rzuconym, przekleństwem byłoby przełknąć strawę.

Po zakończonym posiłku, kiedy wszyscy wstali i zaczeli wychodzić w sobie znanych kierunkach, Helv' rzucił do drużyny - Rozumiem że widzimy sie przed domem barona o zmierzchu? wiedzcie że jeśli by mnie ne było to znak to że dobrze się ze mną nie dzieje, a ty karczmarzu masz tu parę monet, wiedz że krasnolud póki płacić ma czym, to za darmo nic nie chce. Helv' położył dziesięć miedziaków na stole, jakby za drużynę, ale może tylko od siebie, kto wie.

***

- Hail herr Wiegers Uprzejmie przywitał się krasnolud. - Miecz przy sobie mam, Norskańskiej roboty Vargów, nie wiem czy żeś z ich wyrobami zazanjomiony, ale stal jest krasnoludzka, popatrz tylko mości Wiegers. Helvgrim pokazuje swoje ostrze. - Do sedna przejdę, ile za to co bym na chwilę to ostrze w palenisku zostawił u kolegi po fachu, a później z ostrzałki skorzystał? Ja w ten czas od herr Tomasa po kufelku przyniosę, co ty na to rzemieślniku? w czas oczekiwania powiedziałbyś mi mości kowalu co u was słychować, co to za bajania z tym wiedźmiarzem, jak wam się tu żyje, baron czy aby nie srogi, i wogóle tak. Helvgrim zwraca się do swych kompanów - Ja tu chwilę zabawię i zobaczę co herr Wiegers ma na stanie, przed domem co na kolację żeśmy w nim umówieni się spotkamy, no chyba że jak żem gadał, jakie bagienne bestie mnie porwą, har har har.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 25-11-2012 o 15:56.
VIX jest offline  
Stary 25-11-2012, 16:28   #25
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Willard ożywił się gdy usłyszał o elfce. Kilka lat temu zginął kapłan Mannana ona szuka zaś wraku- odbijało mu się w uszach. I dziwnym trafem jest tu akurat teraz, gdy i wiedźmiarz zawitał. Taka mała wieś zabita a tyle nietypowych person ściąga. Sprawa śmierdziała na milę i to nie jedną. Trzeba się będzie dowiedzieć czego dokładnie szuka elfka, przynajmniej oficjalnie czego i gdzie.... Prawdy im pewnie nie powie, może da to jednak jakiś trop. Noel chciał rozpytać jeszcze karczmarza.
-Ten kapłan to jak umarł naturalnie czy wypadek mu się jaki stał? Miał tu jakiś przyjaciół, co dychają jeszcze?-zapytał bezpośrednio. Kapłan boga mórz mógł coś wiedzieć o wraku. A jego przyjaciel być może miał jakieś jego szpargały. Ludzie w takich miejscach rzadko coś wyrzucają. Dziennik może prowadził kto wie... Może i ów znajomek wiedziałby coś godnego uwagi.

Na to czas przyjdzie jednak rano. Willard nie zamierzał nachodzić tuzina ludzi po ciemku i męczącej podróży. Poszedł z Gerekiem i gdy ten już skończył lać swoje miodowe słowa do zielarki przemówił zdecydowanym tonem, jak przystało na szlachcica.
-Panienko ojciec Anders poprosił nas o pomoc. Zamierzamy wam pomóc ale jasnych odpowiedzi w kilku sprawach nam trzeba. Powiedz co wiesz, każdy szczegół może być cenny. Rozchodzi się nam o okolicę czy coś dziwnego pani w niej widziałaś, może nietypowe miejsce dziwne jakieś. Wrak ponoć gdzieś w okolicy też leży. Przydałoby się też wiedzieć jakie okoliczności były śmierci morskiego kapłana.-jeśli nienaturalne, to kto jak kto zielarka jednak może mieć podejrzenia. Warto upewnić się w kilku źródłach.
 
Icarius jest offline  
Stary 26-11-2012, 11:16   #26
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Z indagacji łajno wyszło. No prawie, bo wprawdzie nie z pierwszej ręki, ale coś się tam dowiedzieli. Dla przykładu, że Tomas to tatusiek, który chce swą turkaweczkę chronić, a przecie dziewka roznosząc jadło pewnikiem nieraz podszczypana i obmacana była. Jak sama sobie nie poradzi, to tatusiek jej nie pomoże. Ale to były pierdoły.
Wieść o ukatrupieniu kapłana Mannana zdawała się istotniejsza, a w połączeniu z wiadomością, że u barona kręci się jakaś elfka szukająca wraku było to wręcz zwiastunem kłopotów.
Ketila nie zdziwiła reakcja Helva. Sam nie pałał miłością do szpiców.
- Wszystko co złe, to przez elfy. – stwierdził z naciskiem.
Właśnie pociągnął z kubka miejscowy specjał, gdy Noel zadał swoje pytanie. Krasnolud omal się nie zakrztusił, gdy je usłyszał.
- Willard? Czyś Ty oczadział? Toż Tomas mówi, że kapłana zamordowano, a może myślisz, że da się człeka zabić naturalnie? – spytał poirytowany.
- Młokos. – mruknął pod nosem.
- Chodźmy lepiej do tej zielarki. Rad bym pogawędzić z tym chłopem co się zwalił z dachu. Jego chałupę wiedźmiarz podpalił, może co pamięta.
Kuzynowi tylko skinął głowa na znak zgody.
- Jako rzekłeś. Spotykamy się przed domem barona o zmierzchu.
Nie dane im było jednak spokojnie dojść do celu. Po drodze gdy przechodzili koło statuetki Sigmara wyskoczył na nich jakiś głupek.
- Kogo nazywasz poganinem? Chyba żeś się z kobyłą na łby pozamieniał. Nie widzisz żem krasnolud? Grungni mym bogiem. Idź precz pókim dobry. – Ketil wymownie położył dłoń na rękojeści topora.
- Poganina sobie znalazł matoł. – warknął rozeźlony.


U zielarki milczał dając się wygadać ludziom. Nieco później podszedł do rannego mężczyzny.
- Witaj. Pamiętasz może co z tej nocy? Widziałeś tego wiedźmiarza? Jak myślisz dlaczego akurat Twój dom chciał spalić? Naraziłeś się komuś? Ktoś Ci źle życzy, hę? – spytał uważnie spoglądając na mężczyznę. – A w ogóle coś za jeden?
 
Tom Atos jest offline  
Stary 27-11-2012, 22:40   #27
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Tomas ramionami wzruszył, historia wyraźnie była stara i już o niej dawno nie plotkowano i domysłów nie snuto.
- Zatruto go, takie moje zdanie. Znaleziono go w świątyni, całego w swojej ślinie i pianie jakiejś, bladego na twarzy. Morderstwo jak nic! I nie wierzcie tym, co mówią, że się czegoś złego nażarł. Winnego nie znaleziono, od tego czasu połowy ryb marne a na dodatek nowy kapłan tylko zapija się w trupa. Bieda powiadam wam panowie, bieda!
Na drugie pytanie pytanie krasnoluda aż się uśmiechnął, jakby pytanie należało do tych retorycznych.
- Oczywiście, że są tacy ludzie. Wielu ich nawet, choć przyznam, że większość to teraz poza Fauligmere. Możecie spróbować u Pieta van Palinga, jest przewoźnikiem, często pływa po Przeklętych Bagnach. Ale tylko na łodzi, na ląd ani rusz go wyciągnąć... - ściszył głos - ...a jeśli o same bagna popytać, to Stefana Vissera, tam w rogu siedzi.
Dyskretnie wskazał głową na muskularnego, siedzącego przy piwie mężczyznę. Ponura, ogorzała i silna twarz, burza czarno-siwych włosów i stalowoszare oczy tworzyły obraz bardzo doświadczonego łowcy.
- On jedyny teraz we wsi, reszta poluje. A i on został tylko dlatego, że ranion poważnie na poprzedniej wyprawie. Nie ma za dobrego humoru, to i uważać radzę w razie co.
O pozostawione monety nie kłócił się. Ale i od innych nic nie prosił.

***

Saskia nie była ani panienką, ani kobietą słabą, mimo niewielkiego wzrostu. Popatrzyła na obcych w swoim domu, szacującym, ale bardziej przyjaznym niż podejrzliwym wzrokiem. Najmniej ciepła wykazała patrząc na Wiliarda, młodszego od niej pewnie o jakieś piętnaście lat. I jemu nieszczególnie kwapiła się odpowiedzieć, bardziej kierując słowa ku Gereke.
- Nie wiem dlaczego uważacie, że wiem cokolwiek o tym wydarzeniu, a przynajmniej więcej niż inni. Chata moja oddalona od placu, a tam wszystko się działo. Tyle, co zdołałam wybiec i ogień zobaczyć. Na magyi to ja się nie znam, bo niby skąd? Jeno na ziołach, maściach i ranach, jak ta biednego Berta.
Chłop był niezłej postury, nie atletycznej, ale właśnie niezłej - jak to czasem bywało, był grubokościsty i chyba czaszkę także miał grubą. Patrzył na brodacza z dość szeroko otwartymi oczami, a potem syknął, jak Saskia mocniej zacisnęła bandaż.
- Bert jestem. Skąd mi wiedzieć? Ot, wypadł żem na zewnątrz i widzę to pachole, nagie prawie. Psy wyły, ale ja żem ten ogień widział, i śpiew słyszał no a potem chata się zajęła, Pirn go włócznią rzucił i tyla. Się potem wszystko posrało, a dach zajął, bo blisko. Mój akurat, co pech był, najbliżej był tego ognia plugawego!
Nie wyglądali w żaden sposób na przestraszonych, niewiele chyba jednak mogli dać im odpowiedzi, powtarzając to co i Tomas powiedział im ledwie chwilę wcześniej. Saskia pogoniła ich nawet.
- Ale teraz spokoju potrzebujemy, on zwłaszcza. Sporo krwi stracił, ziół mu muszę zaparzyć. No już, przyjdzie potem to w razie co pogadamy, zwłaszcza ty.
Tu uśmiechnęła się wcale sympatycznie do Jutzena.

***

Bram ramionami wzruszył. Do gadatliwych najwyraźniej nie należał, ale za to do konkretnych.
- Kuflem piwa nie pogardzę, nawet jak lepsze by być mogło. Wiele nie chcesz, a skoro sam umiesz, to paleniska użyczę. Rzadko waszą rasę widuję, acz nigdy z mieczem. Za opowieść ostrzałki użyczę.
Może nie mówił, ale słuchał dobrze. Po wysłuchaniu opowieści khazada, przeszedł do swojej, znacznie prostszej, w końcu był tylko kowalem na końcu świata.
- Robota jest, to się robi. Czeladnika mam tylko jednego, kowala za to tu innego nie uświadczysz. Odkąd ryb nie ma to i żyć godnie się da.
Wskazał na ścianę, o którą opierało się sporo broni, ale prawie sama drzewcowa. Haki, włócznie, gizarmy, halabardy.
- Wszystko do polowań na bagienne ośmiornice. Bestie paskudne, ale ryb nie ma, a ludzie dokąd mają się przeprowadzać? Żyć trzeba. A baron? Czasu trudne, więc co narzekał będę. Von Staufferowie rządzą tą wioską od pokoleń. Ojciec barona Eldreda, Edrik, zginął walcząc z Norsmenami na Morzu Szponów. Inna sprawa, że nie jestem w stanie wyobrazić sobie jego syna ginącego śmiercią bohatera. Przez trzy lata żył w Altdorfie, a jak wrócił, to bardziej uważa na swoje gołębie, niż ludzi. Tyle tylko, że czasami coś zrobi, żebyśmy z głodu nie pozdychali. Żonaty jest od piętnastu lat bez mała, ale nie wchodźta lepiej na temat żony. Kłócą się ciągle, jak słyszałem.
Więcej do dodania nie miał, zajmując się swoją robotą.

*****

Rezydencja von Staufferów była zdecydowanie największym budynkiem we wsi, co nie znaczyło, że była monumentalna, albo chociaż porównywalna do szlacheckich dworów z Reiklandu. Wykonana z grubych bali, kryta dachówką, nie wyróżniała się niczym, prócz może stada gołębi, latającego w kółko tuż nad nią. Po drodze napotkali grupkę wygłodzonych dzieciaków, które próbowały kamieniami, bez skutku, strącić jakiegoś ptaka. Na widok nadchodzących uciekły i schowały się za jakąś stertą drewna, czekając aż obcy przejdą.
Byli oczekiwani. Tuż po zapukaniu, drzwi otworzyły się, ukazując starego sługę w czarnej liberii, na której wyraźni widać było ślady gołębich odchodów.
- Jego lordowska mość oczekuje was w jadalni.
Odwrócił się i zaczął prowadzić przez korytarz. Wnętrze rzecz jasna także wykończone było drewnem, ze smakiem, ale wszędzie czuć było brak pieniędzy i upływ czasu. Dywany i chodniki były już stare, obrazy i gobeliny potrzebowałyby odnowienia, kandelabry choć rzeźbione, to wytworzone z miedzi lub brązu. I co i rusz ślady po gołębiach, od piór po odchody.

Sługa otworzył drzwi jadalni, rzeźbione, w jakżeby inaczej, gołębie, otwierając przed nimi widok na dużą salę z wielkim stołem, mogącym pomieścić ze dwadzieścia osób. Pierwsze jednakże co zobaczyli i usłyszeli, to były ptaki, latające po sali i gruchające w swoim prymitywnym sposobie porozumiewania się. Baron wyglądał tak jak wcześniej na nabrzeżu. Podniósł się szybko z uśmiechem.
- Witajcie przyjaciele! Zasiądźcie.
Przy stole siedziały jeszcze trzy osoby. Pierwszą, wielką matronę obwieszoną religijnymi symbolami, Eldred przedstawił jako Lady Thodorę, swoją matkę, która patrzyła na nich, wyraźnie oceniając. Dalej, bez entuzjazmu, przedstawił swoją żonę - Wandelinę, chudą, siwą już, lecz siedzącą prosto kobietę o zaciśniętych ustach, która tylko zerknęła na wchodzących, szybko spuszczając wzrok. Jej ubranie, choć wyraźnie szlacheckie, miało już najlepsze lata za sobą. Trzecią z osób był Gustav, który powitał ich skinieniem głowy.
- Niestety, pani Voluria nie zechciała przyjść, uznając, że woli uniknąć konfliktu. Ale kto chciałby ją poznać, zapraszam po kolacji.
Oczywistym było, że wszystko to ze względu na dwa krasnoludy, podobnie jak inni zasiadające teraz przy stole. Baron nie podejmował tematu elfki, za to słudzy wnosili potrawy, na srebrnych, zakrytych pokrywami tacach, dzięki czemu jedzenie uniknęło gołębich ataków z powietrza. Kobiety były dodatkowo chronione parasolami, trzymanymi przez dodatkowych służących. Inni niestety nie mieli tego komfortu. Podano mięso z ośmiornicy, pieczone i podane z ziołami, a także coś wyraźnie roślinnego oraz orzechowy chleb i butelka całkiem niezłego wina, choć jedna tylko. Poza tym do picia była tylko woda, wysoko urodzeni nie uważali piwa za godne, a wieczerzy za popijawę. Było to dość skromne, jak na szlachtę, ale bogate jak na warunki i klątwę nad Fauligmere.
- Pomińmy na razie temat wiedźmiarza, nie przy niewiastach - odezwał się Eldred, zanim jeszcze zaczęli. - Będzie na to czas później.
Zaraz potem weszła mu w słowo jego matka. Miała niski, pasujący do postury głos.
- Pewnie niezbyt podoba się wam w naszym nudnym Fauligmere? - z wyraźną niechęcią odbierała mlaskanie ze strony krasnoluda, swoich min nie kryła. - Skąd pochodzicie?
W jej ustach zabrzmiało to raczej jako “czy płynie w was jakaś arystokratyczna krew?”, w co jednak chyba zdawała się nawet niezbyt wierzyć.
 
Sekal jest offline  
Stary 28-11-2012, 00:19   #28
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Nie można powiedzieć, że Gustav pochodził z bogatego domu czy szlachetnej rodziny, ale bywał już na niejednej kolacji i na niejednym obiedzie u takowych, dlatego wieczór, a co za tym idzie kolacja u barona, ucieszyła go na swój sposób, bo takie towarzystwo wydawało mu się bardzo ciekawe.

Wielkość i liczba pięter w budynku często mówiła sporo o zamożności gospodarza, a ten budynek był duży, co mogło rzucić Gustavowi już jakiś obraz domu i mieszkańców.
Gustav z pewnością nie należał do miłośników ptaków a w szczególności gołębi, które w niektórych kręgach zwykło się mawiać obsrajdachami i które w jego mniemaniu nadawały się jedynie do jedzenia, stąd widok biednych dzieci rzucających kamieniami w ptaka nie był dla niego oburzeniem. W ich wieku sam rzucał w ptaki kamieniami, a oni mogą robić to nie dla rozrywki a dla jedzenia, kto wie, co chłystkom do łba strzeliło.
Niemal natychmiastowe otwarcie się drzwi po zapukaniu było lekko zaskakujące a widok obsranego przez ptaki majordomusa tym bardziej.
Wnętrze korytarzy miało swój urok. Wiekowe i nieoszczędzane przez kurz przedmioty nadawały temu miejscu specyficzny charakter, który był jednak psuty przez pióra i odchody ptaków. Najwyraźniej jednak właściciel bardzo lubił ptaki, na co wskazywały ozdobne w gołębie drzwi do jadalni, więc i może ich odchody były dla niego przyjemnością.
~ Więc nawet tu są ptaki. Pewnie tylko na talerzu ich nie będzie. - pomyślał widząc latające w jadalni ptaszyska.
Skinął zwyczajnie głową w geście powitania barona i reszty gości. Trzymał się z tyłu, wszedł przedostatni a może i ostatni do jadalni. Zasiadł na jednym z wolnych miejsc, blisko reszty, gdy już baron zezwolił. Gdy służba barona zaczęła wnosić jedzenie Gustav od czasu do czasu kątem oka spoglądał na latające ptaki mając nadzieje wyjść czystym z domu. Nowe smaki potraw były swojego rodzaju przyjemnością, jadał wiele różnych potraw, dziwnych i smacznych, bardziej dziwnych i mało smacznych, dlatego z ostrożnością spożywał kolejne nowe danie - mięso z ośmiornicy, popijając raczej winem, wybieranie wody, gdy jest do wyboru wino, było w jego oczach czymś dziwnym jeżeli się nie było kapłanem. Ale z racji tylko jednej butelki wina pił z wyraźnym umiarem, nie chciał by komukolwiek zabrakło owego trunku. Zachęta przełożenia rozmowy wiedźmiarza była ciesząca, bo i Gustav nie miał specjalnej ochoty o nim teraz rozmawiać. Temat, jaki zaczęła matka Eldreda był bardziej odpowiedni.
- Nie, dlaczego uważacie, pani, że nudzi nam się w Fauligmere? - odpowiedział zimno na pytanie matki barona - To bardzo spokojna mieścina, nie licząc ostatniego wydarzenia, a o taką chyba trudno w dzisiejszych czasach, prawdą to?
Temat pochodzenia chwilowo wolał zostawić, bo raczej nie miał się czym chwalić, licząc na to, że ktoś inny zajmie ją swoim pochodzeniem.
 
wysłannik jest offline  
Stary 28-11-2012, 10:01   #29
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Saskia nie wiedziała, lub też nie chciała pokazać, że wie coś więcej w sprawie wiedźmiarza. W sumie to Gereke nie dziwił się temu, jakby nie patrzyć wciąż był tu obcy. A może rzeczywiście Saskia w jakiś sposób zaufała Jutzenowi i później przyjdzie mu jeszcze się z nią rozmówić. Czas pokaże… Nie zamierzał więcej drążyć tego tematu, pozostało się jedynie pożegnać.
- Rozumiem, jasne. Do zobaczenia zatem Saskio, a najmniej mam nadzieję, że będzie nam jeszcze dane się obaczyć- ukłonił się kobiecie, po czym wyszedł i na zewnątrz zaczekał na Willarda.

***

W drodze do barona zaobserwował niepokojący go incydent. Dzieciaki rzucające kamieniami w gołębie.
- Ej, Ej wy – zawołał natychmiast, gdy to spostrzegł. Malce natomiast słysząc srogi głos Jutzena, od razu schował się.
- Chodźcie no tu! Nie wolno rzucać kamieniami w zwierzęta. Już mi! Już tu chodźcie! Wyłaźcie! – nerwowo wykrzykiwał.
- Ale.. ale my są głodne – odpowiedział największy z chłopczyków wychodząc z ukrycia, robiąc przy okazji niewinne oczka.
Dopiero teraz do Gereke to dotarło… mały, rzeczywiście wychudzony. Pewniakiem nie miały zamiar one krzywdzić gołębi, tylko rzeczywiście robiły to z głodu. Nie zastanawiając się wiele Gereke wyciągnął prowiant, który mu jeszcze pozostał i podarował dzieciakom. On idzie teraz na wystawną kolację, na cóż więc mu to. Największy z malców nieśmiało popatrzył na Jutzena, chwycił podarek, po czym w te pędy uciekł nie racząc Jutzena nawet skromnym ~dziękuje~. Jutzen jednak tego oczywiście nie oczekiwał.

***

Przed wejściem do rezydencji, nakazał Mućce czekać przed wejściem, aż wróci. Może nie był on szlachetnie urodzony, ale pewne zasady dobrego obyczaju znał. Na pewno należało do nich to, że nie bierze się psa na ucztę do barona.

Tu się mógł jednak pomylić, gdyż to co ujrzał w środku zaskoczyło go niezmiernie. Wszędzie gołębie, wszędzie ich odchody. Widać sam baron dobrych obyczajów jakoś nie znał. Gereke lubił zwierzęta, ale… ale to przecież była już przesada… dziwactwo… choroba. Swe myśli jednak zostawił dla siebie, nie śmiał by ich wyrazić.

***

W trakcie kolacji skupił się na jedzeniu i… unikaniu ptasiego bombardowania. Nie wdawał się w dysputy wyraźnie nie będąc pytanym, wcześniej uważał że ptaki mogą być wspólnym tematem, teraz widać było, że jednak nie. Wiedział, że od rozmów są tu inne osoby, nie prosty chłop ze wsi, który bardziej przypadkowo się tu znalazł. Nie czuł się swojo w takim miejscu, nie chodziło o brud i wszechobecne ptaki, ale o te arystokratyczne gadaniny. Siedział, jadł i dawał za siebie opowiadać innym.

***

Po kolacji zdecyduje się opuścić to miejsce. Chyba, że wszyscy pozostaną, wtedy i on zostanie. Jeśli ktokolwiek pójdzie, a szczególnie Gustav, również Gereke podziękuje za gościnę. Uda się wtedy bądź do karczmy, bądź w odwiedziny do Saskii, tym razem jednak całkiem na osobności, może jednak powie mu coś więcej….
 
AJT jest offline  
Stary 28-11-2012, 21:40   #30
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim po słowach Tomasa obrócił się na stołku by spojrzeć w stronę Stefana Vissera. Człowiek wskazany przez karczmarza wyglądał srodze, a co za tym idzie pewnie i doświadczenie miał nie małe. Krasnolud przyglądał się uważnie herr Visserowi, czekał aż ten nawiąże może z nim kontakt wzrokowy, ale Stefan Visser widać miał wiele na głowie bo wydawał się tylko patrzec w dno kufla kiedy go przechylał, a kiedy tego nie robił to przymykał oczy i wyglądał jakby przysypiał, ani jedna z powyższych czynności nie ujmowała mu powagi. Helvgrim postanowił porozmawiać ze Stefanem, kiedy tylko nadaży się ku temu okazja...nie w tej chwili jako że cele zostały obrane, a nie wypada zmieniać raz zamyślonej rzeczy ~... to nie po krasnoludzku by było.

***

Kowal Bram okazał się poczciwym rzemieślnikiem. Helvgrim rozejrzał się po kuźni i nie mówiąc nic zatknął miecz w rozrzażonych węglach ~ ...człek to uczynny i nie zarozumiały, swe narzędzia użyczył z dobrej woli i bez nawet o jenego srebrnika zapytania...to i nie wypada mu mówić że jego w metalu robota średnia jest, ani też pouczać go nie będę. Tak myśląc Helvgrim skierował swe kroki do drzwi kuźni i w progu odwrócił się tylko by powiedzieć. - Tak jak obiecałem, po kufelek do Tomasa pójdę, niech się żeleziec paruje, wrócę nim koloru nabierze.

***

Jak szybko tylko mógł, Helv udał się z powrotem do karczmy pod Trzema Lochami. W progu juz do karczmarza zakrzyknął. - Herr Tomas...herr Tomas, daj mi butelczynę tego samogonu co go tam kisisz gdzieś w piwniczce, a niech pełna będzie i pod korkiem...zapłacę uczciwie to też nie mów mi tylko ze już nic tam nie masz w zapasie. Karczmarz posłał syna po flaszkę, a sam zajął się zamiataniem podłogi, Helvgrim nie czekał długo.Przyniesioną butelkę Helv ogląda uważnie i podaje Tomasowi dwa srebrniaki. - Dobrze będzie karczmarzu? To dobrze. Do później.

***

W kuźni Helvgrim opowiada Bramowi historię miecza i celu jego podróży do Fauligmere. W czasie rozmowy raczy się dwiema miarkami samogonu i resztę zostawia Bramowi.

- To mówisz Bram, że był u ciebie khazad o tym imieniu? Pewnyś, Skerif Gunndarsson?

- Tak Helv', to pewne jak to że jutro bagna nie wyschną. Kupił ode mnie kilka harpunów i haków. Broń naostrzył...na towar ponarzekał, już żem miał mu cenę podnieść na żelastwo, ale że został i w miechy dął pół nocy, co by mu upust dać, bo trza ci wiedzieć że przy monecie nie był mocnej, to żem opuścił o kilka miedziaków na grocie. Biedak ten Skerif, że na bagna szedł, dla nas polować, to żem dobrego serca uchylił. Niech nie mówią później że Bram Wiegers kupcem tylko jest...ale i że rzemieślnikiem i do sprawy też dołożyć się potrafi.

- Szkoda jeno Bram że nie wiesz dokąd Skerif wyruszył...znaleźć go mi trzeba. Zasmucił się Helvgrim. - Ciekaw żem czemu ryb już u was nie ma? Ja tam na tym się nie znam, ale nawet ja wiem że niezwykłe to by ryby na raz tak zniknęły...i kapłana wam ubili...teraz ten wiedźmiarz przeklety i elf we wsi...dużo jak na taką małą wioskę, nieprawdasz?

Bram nie miał ruchu prawie wcale przez tę godzinę, więc konwersowali sobie te kilka chwil o rzemiośle i Fauligmere. Helvgrim naostrzył miecz w tym czasie, a gorzałka zaczeła już rozgrzewać ciało obu kowali, jedank Bram miał już w czubie lepiej, widać samogon na ludzi efekt miał silniejszy niż na krasnoludy. Podziękowawszy Helvgrim ruszył w stronę domu barona, miał nadzieję się nie spóźnić więc kroku przyspieszył, ale nie biegł by nie siać niepotrzebnie paniki w tej zamglonej, wilgotnej i przegniłej wsi.

***

Helv' już z daleka dostrzegł zbierającą się pod domem barona drużynę...był chyba ostatni kiedy tam dotarł, reszta już wchodziła na teren posesji barona. Helvgrim widział jak herr Jutzen dzieli własną strawę pomiędzy wygłodniałą dziatwę, ludzie czasem potrafili zaskoczyć Helvgrima swym zachowaniem, zdrady i zawiści było między nimi wiele, a czyny takie jak ten który zrobił Gereke nie był często widywany, a jednak. - Zacnie herr Gereke. Rzucił Helv' zbliżając się do cyrulika. - Jak czasu trochę znajdziemy to będę miał do ciebie sprawę małą, taką co to twych umiejętności potrzebuje. Helv' razem z grupą wszedł do domu barona. Obecne w domu ptactwo nie zrobiło na Helvgrimie wielkiego wrażenia, choć musiał przyznać że było to dziwne nieco, szczególnie jak na ludzką arystokrację...nie miał z nią do czynienia prawie wcale wcześniej, ale z tego co było mu wiadomo, szlachetnie urodzeni ludzi dbali raczej o swój majątek i reputację, tutaj miało to odmienny charakter...szczególnie że jego ludzcy towarzysze też popatrywali na to wszystko z lekkim zdumieniem. Kiedy wszyscy zostali sobie przedstawieni i rozpoczęła się wieczerza, Helv' siedział cicho i skubał mieso z ośmiornicy na swoim talerzu, ciesząc się w duchu że elf nie będzie z nimi przy stole zasiadał, dobrze to bo inaczej musiałby Helv' opuścić dom barona, a to mogło by być niegrzeczne...choć po przemyśleniu Helvgrim zdecydował że żadna etykieta nie kazała by mu przy jednym stole zasiąść z przeklętym elgi. Helvgrim zaczął przysłuchiwać się pytaniom i odpowiedzią które padały przy stole. Gołębie wogóle mu nie przeszkadzały, choć już jeden czy dwa przywitały się z Helvem na swój sposób, zostawiając białe plamy na skórzanej zbroi krasnoluda. Pytanie które dręczyło umysł khazada w tej chwili to ~ co na śnieżne szczyty gór Lamentu, robi tu ten elf?
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 28-11-2012 o 22:43.
VIX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172