Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2012, 17:32   #41
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
#7. Głód. Walka. Pragnienie.

Stary basior podrapał się za uchem. Miał tam narośl, pamiątkę po spotkaniu z innym samcem alfa podczas walki o terytorium gdy był jeszcze młody i dopiero zdobywał miejsce w stadzie. Sierść w tym miejscu była siwa, inna niż całe, ciemnoszare umaszczenie. Poprowadził stado na nieznane mu tereny. Co gorsza, tereny te należały do innego stada. Nie byli jednak jedyną watahą, która wkroczyła na cudze tereny łowieckie. Było też sporo samotnych basiorów, bez stada. Wszystkich przygnało w to samo miejsce. Jego umysł zaprzątało kilka myśli, które jedna po drugiej nie dawały mu spokoju.

Głód.
Mimo iż przestrzeń, po której krążyły wilki była dość duża, to jednak większość zwierzyny przeniosła się w spokojniejsze regiony lub wpadła już w łapy i kły drapieżników. Brzuchy jednak trzeba było napełnić.

Walka.
Bliskość innych kuzynów, rywalizujących w walce o zdobycie pożywienia stwarzała niebezpieczeństwo i konieczność walki o swoje. Agresja była nieodłącznym elementem tej walki.

Pragnienie.
Niewytłumaczalna tęsknota, która ich tutaj przypchała, nie mijała a wręcz rosła, doprowadzając go do obłędu.

Kesa z Imarii.
Puszcza Gór Krańca
Wracali szybko i w milczeniu. Panowie najwyraźniej poprztykali się i nie mieli ochoty odzywać się do siebie.

Gdy ukazały im się mury osady zauważyli nadciągającą od strony lasu watahę. Kilkanaście dorosłych wilków. Początkowo szła niespiesznie, truchtem wprost na wyłaniający się ostroków wsi.

Gustaw, wyciągnął strzałę z kołczanu.

- Nie biegnijcie - powiedział cicho. - Spokojnie, do bramy.

Zrozumieli. Musieli zdążyć przed wilkami. Nie mieli szans w spotkaniu z głodną watahą. Przyspieszyli kroku i wzdłuż ostrokołu kierowali się do bramy.

Wtedy stało się coś, czego być może myśliwy obawiał się najbardziej. Leciutki wietrzyk wpierw poruszył czubki drzew, smagnął liście, by owiać i ponieść ich zapach wprost do stada.

Wilki zwietrzyły ofiary. Puściły się biegiem.

- Do bramy! Pędem!

Nie trzeba było im powtarzać. Myśliwy wypuścił strzałę. Jeden z wilków upadł. Biegli. Do bramy mieli może z dwieście metrów. Wilki do nich tyleż samo lecz były szybsze.

Nie zdążą.

- Szybciej! - ściągnął drugą strzałę z kołczanu w biegu i nałożył na cięciwę.

Nie zdążą. Do bramy było za daleko a wilki były coraz bliżej.

Bućko, który biegł do tej pory za dziewczyną zatrzymał się.

- Uratuj mojego syna! - krzyknął i wyciągnąwszy nóż odwrócił się w kierunku nadbiegającego stada.

Gustaw w biegu wypuścił strzałę, lecz chybił.

Kesa zatrzymała się.

- Co robisz?

- Ratuje ci życie - burknął Gustaw łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą.

- Nie pozwolę - wyrwała się chcąc pomóc chłopowi w nadciągającym ataku.

- Ratuj syna! - krzyknął Bućko. Po czym rzucił do myśliwego - Zabierz ją!

Myśliwy odrzucił łuk, złapał ją w pasie, przerzucił sobie przez ramię, niczym worek ziemniaków po czym szybkim krokiem udał się w kierunku bramy.

Chociaż wierzgała i wyrywała się, na nic zdały się jej protesty. Wilki rzuciły się na chłopa. Pierwsze dwa powalił podrzynając im gardła. Któryś wbił szczęki w nogę, któryś złapał za rękę. Kolejny rozszarpał gardło.

Dopadli bramy. Wpadli do wioski. Gustaw zrzucił ją bezceremonialnie na ziemię i dorwał jedno skrzydło wrót. Zaczął zamykać.


Wszyscy.
Osada. Główny plac.

Posileni i napojeni wyszliście na plac. Zamierzaliście odszukać Gustawa, miejscowego myśliwego. Jedynie Rednas miał inne plany. Miał dość biadolenia karczmarza i użalania się nad swoim losem. Nie rozumiał dlaczego błahy problem wymagał ich interwencji. Zamierzał opuścić wioskę. Poszedł w kierunku bramy.

Wtem przez bramę na główny plac wbiegł mężczyzna z kobietą przerzuconą przez ramię. Zrzucił ją na ziemię a sam podbiegł do bramy i wrót i zaczął je zamykać. Kobieta pobiegła mu z pomocą. Zatrzasnęli jedno skrzydło, jednak nim udało im się domknąć drugie, przez szczelinę między skrzydłami wpadł pełnym pędem wilk.

Dopiero teraz zrozumieli przed czym chcieli zamknąć osadę. Wilk nie tracąc pędu wpadł na pierwszą napotkaną osobę i rzucił się jej do gardła. Odruchowo Kelly zasłonił się ręką i to uratowało go od śmierci. Szczęki zacisnęły się na jego lewym przedramieniu. Rzucony pędem zwierzęcia padł na ziemię. Chrupnęła kość. Krzyknął z bólu.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline