Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2012, 19:06   #55
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
A tak łatwo mogła zrównać z ziemią cały ten bajzel. Wziąć przerośniętą kulkę bilardową,nadać jej momentum, a potem po prostu podziwiać fajerwerki - nic prostszego. Ale nie, oczywiście dała się wpuścić w maliny! A teraz leżała na jakiejś podstarzałej wykładzinie przygnieciona przez połowę drużyny futbolowej. Co ciekawsze, od kiedy te palanty miały jakiekolwiek moce? Nieważne. Może po prostu dosypali im dzisiaj jakichś nowych sterydów do płatków śniadaniowych. No i jeszcze te kapiszony! Chyba zarysowały ją w kilku miejscach! Hmm. Gdy tak o tym pomyśleć, to właściwie... ta sytuacja nie była taka zła. Przynajmniej Klavdra miała tu niezły mosh pit i żadni “sojusznicy” nie plątali jej się pod nogami. Leżąc tak na ziemi, zapoznała się z otoczeniem w różnych trybach wizji. Rozkład pomieszczeń, mebli, dodatkowych gagatków kryjących się za ścianami. Zadowolona z owego rekonesansu, uśmiechnęła się promiennie do mężczyzny, którego wizjer znajdował się najbliżej jej twarzy. Rozradowana ekspresja nie pasowała do jej obecnego położenia ani trochę. Była prawie jak opętana.
- Wiesz koleś, cieszę się, że zostawiłam kurtkę w samochodzie.Zanosi się na gorąc.
Facet chciał coś odpowiedzieć, ale nie zdążył. Bo płomień zbliżony ciepłem i gabarytami do tego z silnika odrzutowego odparował mu zarówno fifaśny kask, jak i to co było w środku. Jego tworzący piramidkę koledzy mieli trochę więcej szczęścia, o czym zaświadczyły krzyki oraz jęki. Banda przetrenowanych idiotów! Uwalać się chmarą na kimś, kto ma w ustach przenośną platformę balistyczną! Chyba na serio było im śpieszno na tamten świat. ES złapała za fraki dwójkę wijących się przed nią poparzeńców i zaburzyła równowagę ludzkiej górki. Napięła mięśnie i pchnęła, rozrzucając sukinkotów dookoła jak naburmuszona dziewczynka swoje szmaciane lalki. Przy najbliższym, który uderzył w pobliską ścianę, znalazła się natychmiast. Jej ukryta w rękawiczce z ćwiekami dłoń pomknęła do przodu i roztrzaskała w drobny mak zarówno hełm, jak i czaszkę żołnierzyka. Wierzgające w spazmach ciało opadło na podłogę. Wciąż trzymając zaciśniętą pięść w niewielkim, zabarwionym czerwienią kraterze, Klavdra spojrzała na zbierających się z ziemi wojaków, jak również na ich mniej wytrzymałych kolegów ukrytych za warstwami betonu. Postanowiła ich sobie zliczyć.
- Haha! No? Dalej panienki! Dalej! Weźcie się w garść! Tyłki kopie wam nastolatka!

Na pierwszy rzut oka było ich trzech. Ukrywali się za ścianami i chyba czekali na odpowiedni moment by zaatakować. Jeden z nich był bezpośrednio na wprost Klavdry, dwóch pozostałych na prawo, trochę bliżej dziewczyny. Na głowę kosmitki zaczął sypać się gruz z naruszonego jej wybuchem sufitu. ES musiała wziąć lekko na wstrzymanie, bo spadające jej na głowę okruchy przypomniały specjalistce od demolki, że nadal znajduje się w betonowej konstrukcji. Ona zniosłaby przysypanie przez kilkaset ton budulca dość spokojnie. Wygrzebanie się nie zajęłoby więcej jak parę minut. Ale szczerze wątpiła żeby osoba pana Jerusalema była w stanie pozbierać się do kupy po zakosztowaniu takich atrakcji. Postanowiła więc grać defensywnie, oddając chłopcom inicjatywę. Zrobiła kilka kroków w bok, za jedno z drewnianych biurek, tak aby nie stać pod naruszoną strukturą sufitu. Następnie uważnie wpatrywała się w ukryte za ścianami kukiełki, tylko czekając aż któraś z nich zrobi nieodpowiedni ruch i wychyli główkę. Tak aby mogła ją nieco schłodzić. A może raczej zmrozić ją do temperatury zera bezwzględnego przy użyciu pary błękitnych wiązek. Prawie jak na festynowej strzelnicy. Nagle rentgenowe spojrzenie Klavdry zamgliło się, zamigotalo i znikło, a właściwie trzy postaci zniknęły z jej radaru. Coś musiało zaburzać promieniowanie, bo nagle kosmitka została ostrzelana bolesnymi nabojami, teoretycznie znikąd. Toteż jak wyśmienity taktyk polowy, którym w swoim mniemaniu przecież była, dziewczyna próbowała określić źródło zaistniałego problemu. Wciąż znajdując się za nadgryzionym amunicją meblem, przeskakiwała między odmiennymi trybami wizji. Najwyraźniej licząc na to, że jej przy dość intensywnej obserwacji, element odpowiedzialny za zakłócenia w eterze w końcu się objawi. Zawsze też mogła skupić się na innych zmysłach, jak na przykład słuchu, czekając na następny ruch agresorów aby samemu odpowiedzieć lodowym ostrzałem. Może nieco bardziej chaotycznym niż to planowała wcześniej, ale zawsze.

Termowizja okazała się lepszym pomysłem. Klavdra zaczęła dostrzegać zaburzenia temperatury w kształcie postaci ludzkich i smugi kul, jednak wciąż nie był to obraz wyraźny. W czasie, gdy miała zablokowaną wizję, jej przeciwnicy otoczyli ją z trzech stron, zajmując strategiczne, osłonięte pozycje. Ostrzał nie ustawał. Wow. Gdyby znała Biblię, pewnie wysiliłaby się na jakiś koślawy cytat odnośnie cudów autorstwa Jezusa. A skoro już o cudach mowa, to chyba jakiś cudotwórca majstrował przy magazynkach tych fajfusów. Ich pojemność wydawała się ES nieskończona. Wszystko jedno, to pewnie presja wynikająca z mało komfortowej sytuacji. Dobrze więc. Nie musiała mieć wizji 20/20 aby skutecznie dać komuś w trąbę. Ale może powinna wyrównać nieco szanse? To ustaliwszy, zastosowała swój sprawdzony już numer z wybuchającą mgłą. Natychmiast ruszyła do przodu jak wystrzelona kula armatnia, wykorzystując swoją nadludzką szybkość i siłę, chcąc staranować i zmienić w naleśnik jednego z mężczyzn. Razem z jego zaporą. Niezależnie od tego czy ta okaże się meblem, czy też bocznym kawałkiem jednej z okolicznych ścian. Udało się, zapora ustąpiła pod naporem jej ataku i kolejna też. Ostatecznie Klavdra przebiła betonową kanapkę przez trzy ściany, nim się zatrzymała. Żołnierzyk został przemielony gdzieś po drodze, zmieniając się w truskawkową konfiturę z artystycznie wystającymi z niej elementami czarnego pancerza. Pewnie nawet nie wiedział co właściwie go trafiło. Trochę ją poniosło, ale to przecież nic nowego. Sufit, pozbawiony kilku kolejnych podpór, zaskrzeczał złośliwie i zaczął pękać.

A to stanowiło swoisty sygnał do pośpiesznego zejścia ze sceny. Ale ktoś przecież kiedyś stwierdził, że każdy problem to ładnie zamaskowana okazja. Licząc na to, że architekutra załatwi sprawę za nią i zmieni okopanych strzelców we wprasowanki,Klavdra dała dyla w stronę najbliższego okna. Oby ten podziemny zwitek korytarzy był wytrzymalszy od reszty tej zapałkowej struktury. W innym wypadku będą składać Jeruzalema jak puzzle.

 
Highlander jest offline