Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2012, 19:18   #25
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ryozo przemierzał ulice Honolulu. Nie spieszył się nigdzie. Zamyślony rozglądał się dookoła.


Bo miał o czym myśleć, podróżując wpierw od wróżki Mirandy do Yoshiego, od Yoshiego po zakupy, a zakupów do “Japońskiego Miecza”.
I miał znów tajemnice przed żoną.
Od pewnych rzeczy nie można jednak było się uwolnić.
Samochód przemierzał powoli ulice, Ryozo czuł się zmęczony. A przecież czekało go jeszcze tyle roboty. I co powie żonie po powrocie?
Nie wiedział. Ale przynajmniej nie musiał się o to że się spóźni.
Ryozo jechał przez miasto i rozmyślał, bynajmniej nie o duchach. Tylko o rozmowie z Kobu-san. Prostej krótkiej rozmowie, która z jednej strony nakreśliła sytuację, z drugiej nie wyjaśniła nic.
“Japoński miecz” był pod opieką. Nie nowina to dla Ryozo wywodzącego się z kraju gdzie Yakuza nadal roztaczała opiekę nad wieloma miejscami i instytucjami. To że “Japońskim mieczem” ktoś się opiekował Sakomoto ani nie zdziwiło, ani nie oburzyło. To że ta ochrona zawiodła, było lekkim... rozczarowaniem. Mimo wszystko mafia jeśli chodzi o wymuszenia i ochronę wykazywała zwykle jakąś konsekwencję nie pozwalając się innym szarogęsić na jej terenie. Niestety wśród magów jakich znał Ryozo nie było ani jednego policjanta, a on sam nie potrafił za bardzo wyciągać zeznań... przynajmniej z przyjaciół i znajomych.
Rozmowa z Yoshim zakończyła się szybko i była mało satysfakcjonująca. Pozostało dojechać do baru.

Był on zamknięty. Ponieważ “Japoński Miecz” i Yoshi Kobu stanowili jedność. Bar był własnością Yoshiego, a on głównym barmanem, zarządcą i właścicielem. Do niedawna jedynym właścicielem. Dlatego też bar był nieczynny, gdy Yoshi był chory lub, jak w tym tym przypadku, niedysponowany. Niemniej Ryozo nie musiał się tym przejmować.
Zatrzymał samochód, wysiadł i podszedł do głównych drzwi. Ryozo nie musiał się tym przejmować, ponieważ miał klucze do wszystkich drzwi w tym budynku. I to nie dlatego, że wyprosił je u Kobu. Miał klucze ponieważ był cichym wspólnikiem i współwłaścicielem baru. Ot, taka drobna tajemnica, jakże prozaiczna na tle innych sekretów maga.

W środku... Kiedy nie ma ludzi, a wszelkie kotary są zaciągnięte, bary wyglądają jak żywcem wyjęte z horrorów.


Miejsca zapomniane przez ludzi. Puste i wymarłe. Ryozo powoli obrócił się i zamknął za sobą drzwi.
Gdy bary są opuszczone, wyglądają upiornie. Zresztą nie tylko one. Miejsca które stworzyli ludzie, bez nich umierają. Sakamoto wykonał kilka kolejnych kroków, natrafiając butem na rozbity kieliszek. W barze nic nie ruszano od czasu bójki. Co prawda policja już zwinęła swoje taśmy, lecz Yoshi nie miał jeszcze kiedy ocenić strat. Na razie sam się kurował.
Ryozo krok za krokiem przemierzał przez bar, by nagle się zatrzymać. Rozejrzał się dookoła, uśmiechnął pod nosem.
Był przecież sam, więc co szkodzi spróbować? Zdjął marynarkę i krawat, podwinął rękawy.
Ustawił się w pierwszej pozycji, wysunął ręce przed siebie. Splótł palce, pierwsza mudra, druga, każdej ich kombinacji towarzyszył szept.
-Shin... Chu... Gun... Chei... Ni... Gun... Suei...- każde słowo i każdy gest były robione szybciej od poprzednich. Koncentracja była ważna, koncentracja i otwarcie na inny świat. I oddech też. Wciągnięcie powietrza między słowami, wypuszczenie go z wypowiedzią.
Ostatni gest,


ostatnie słowo...
I percepcja Ryozo uległa zmianie. Teraz widział to co znajdowało się poza tą rzeczywistością. Sięgnął spojrzeniem wprost do świata duchów. Bo jeśli był wybrańcem niektórych z nich, to właśnie z powodu “Japońskiego Miecza” i zapewne musiały być gdzieś w pobliżu baru.
Teoria być oparta może na słabych podstawach, ale innej Ryozo nie miał. I bardziej czynił to, by zadowolić Mirandę. I dla spokoju własnego sumienia.
“Spróbowałem, nie wyszło”- mógł powiedzieć sobie i jej. Zrobił wszystko co był w stanie, a że nie mógł wiele zrobić, to już inna sprawa.
Zresztą po obejrzeniu “duchowego odbicia baru”, miał zamiar zająć się czymś bardziej rokującym szanse na sukces. Przejrzeniem ksiąg rachunkowych baru i pozostałej dokumentacji firmowej w biurze Yoshiego. Byle nie zmarnować przy tym zbyt wiele czasu. Nie mógł się spóźnić do domu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-11-2012 o 22:53.
abishai jest offline