Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2012, 21:40   #30
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim po słowach Tomasa obrócił się na stołku by spojrzeć w stronę Stefana Vissera. Człowiek wskazany przez karczmarza wyglądał srodze, a co za tym idzie pewnie i doświadczenie miał nie małe. Krasnolud przyglądał się uważnie herr Visserowi, czekał aż ten nawiąże może z nim kontakt wzrokowy, ale Stefan Visser widać miał wiele na głowie bo wydawał się tylko patrzec w dno kufla kiedy go przechylał, a kiedy tego nie robił to przymykał oczy i wyglądał jakby przysypiał, ani jedna z powyższych czynności nie ujmowała mu powagi. Helvgrim postanowił porozmawiać ze Stefanem, kiedy tylko nadaży się ku temu okazja...nie w tej chwili jako że cele zostały obrane, a nie wypada zmieniać raz zamyślonej rzeczy ~... to nie po krasnoludzku by było.

***

Kowal Bram okazał się poczciwym rzemieślnikiem. Helvgrim rozejrzał się po kuźni i nie mówiąc nic zatknął miecz w rozrzażonych węglach ~ ...człek to uczynny i nie zarozumiały, swe narzędzia użyczył z dobrej woli i bez nawet o jenego srebrnika zapytania...to i nie wypada mu mówić że jego w metalu robota średnia jest, ani też pouczać go nie będę. Tak myśląc Helvgrim skierował swe kroki do drzwi kuźni i w progu odwrócił się tylko by powiedzieć. - Tak jak obiecałem, po kufelek do Tomasa pójdę, niech się żeleziec paruje, wrócę nim koloru nabierze.

***

Jak szybko tylko mógł, Helv udał się z powrotem do karczmy pod Trzema Lochami. W progu juz do karczmarza zakrzyknął. - Herr Tomas...herr Tomas, daj mi butelczynę tego samogonu co go tam kisisz gdzieś w piwniczce, a niech pełna będzie i pod korkiem...zapłacę uczciwie to też nie mów mi tylko ze już nic tam nie masz w zapasie. Karczmarz posłał syna po flaszkę, a sam zajął się zamiataniem podłogi, Helvgrim nie czekał długo.Przyniesioną butelkę Helv ogląda uważnie i podaje Tomasowi dwa srebrniaki. - Dobrze będzie karczmarzu? To dobrze. Do później.

***

W kuźni Helvgrim opowiada Bramowi historię miecza i celu jego podróży do Fauligmere. W czasie rozmowy raczy się dwiema miarkami samogonu i resztę zostawia Bramowi.

- To mówisz Bram, że był u ciebie khazad o tym imieniu? Pewnyś, Skerif Gunndarsson?

- Tak Helv', to pewne jak to że jutro bagna nie wyschną. Kupił ode mnie kilka harpunów i haków. Broń naostrzył...na towar ponarzekał, już żem miał mu cenę podnieść na żelastwo, ale że został i w miechy dął pół nocy, co by mu upust dać, bo trza ci wiedzieć że przy monecie nie był mocnej, to żem opuścił o kilka miedziaków na grocie. Biedak ten Skerif, że na bagna szedł, dla nas polować, to żem dobrego serca uchylił. Niech nie mówią później że Bram Wiegers kupcem tylko jest...ale i że rzemieślnikiem i do sprawy też dołożyć się potrafi.

- Szkoda jeno Bram że nie wiesz dokąd Skerif wyruszył...znaleźć go mi trzeba. Zasmucił się Helvgrim. - Ciekaw żem czemu ryb już u was nie ma? Ja tam na tym się nie znam, ale nawet ja wiem że niezwykłe to by ryby na raz tak zniknęły...i kapłana wam ubili...teraz ten wiedźmiarz przeklety i elf we wsi...dużo jak na taką małą wioskę, nieprawdasz?

Bram nie miał ruchu prawie wcale przez tę godzinę, więc konwersowali sobie te kilka chwil o rzemiośle i Fauligmere. Helvgrim naostrzył miecz w tym czasie, a gorzałka zaczeła już rozgrzewać ciało obu kowali, jedank Bram miał już w czubie lepiej, widać samogon na ludzi efekt miał silniejszy niż na krasnoludy. Podziękowawszy Helvgrim ruszył w stronę domu barona, miał nadzieję się nie spóźnić więc kroku przyspieszył, ale nie biegł by nie siać niepotrzebnie paniki w tej zamglonej, wilgotnej i przegniłej wsi.

***

Helv' już z daleka dostrzegł zbierającą się pod domem barona drużynę...był chyba ostatni kiedy tam dotarł, reszta już wchodziła na teren posesji barona. Helvgrim widział jak herr Jutzen dzieli własną strawę pomiędzy wygłodniałą dziatwę, ludzie czasem potrafili zaskoczyć Helvgrima swym zachowaniem, zdrady i zawiści było między nimi wiele, a czyny takie jak ten który zrobił Gereke nie był często widywany, a jednak. - Zacnie herr Gereke. Rzucił Helv' zbliżając się do cyrulika. - Jak czasu trochę znajdziemy to będę miał do ciebie sprawę małą, taką co to twych umiejętności potrzebuje. Helv' razem z grupą wszedł do domu barona. Obecne w domu ptactwo nie zrobiło na Helvgrimie wielkiego wrażenia, choć musiał przyznać że było to dziwne nieco, szczególnie jak na ludzką arystokrację...nie miał z nią do czynienia prawie wcale wcześniej, ale z tego co było mu wiadomo, szlachetnie urodzeni ludzi dbali raczej o swój majątek i reputację, tutaj miało to odmienny charakter...szczególnie że jego ludzcy towarzysze też popatrywali na to wszystko z lekkim zdumieniem. Kiedy wszyscy zostali sobie przedstawieni i rozpoczęła się wieczerza, Helv' siedział cicho i skubał mieso z ośmiornicy na swoim talerzu, ciesząc się w duchu że elf nie będzie z nimi przy stole zasiadał, dobrze to bo inaczej musiałby Helv' opuścić dom barona, a to mogło by być niegrzeczne...choć po przemyśleniu Helvgrim zdecydował że żadna etykieta nie kazała by mu przy jednym stole zasiąść z przeklętym elgi. Helvgrim zaczął przysłuchiwać się pytaniom i odpowiedzią które padały przy stole. Gołębie wogóle mu nie przeszkadzały, choć już jeden czy dwa przywitały się z Helvem na swój sposób, zostawiając białe plamy na skórzanej zbroi krasnoluda. Pytanie które dręczyło umysł khazada w tej chwili to ~ co na śnieżne szczyty gór Lamentu, robi tu ten elf?
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 28-11-2012 o 22:43.
VIX jest offline