Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2012, 11:55   #56
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację


Tymczasem Minton obserwował tą arenę zniszczenia. Nie spodziewał się, że będzie mógł być świadkiem ogromnej batalii, które jak dotąd oglądał co najwyżej na filmach. Spojrzał na Finę.
- Chyba odczuwają z tego frajdę - uśmiechnął się kącikiem ust - Psychopaci...
Westchnął cicho i bez słowa ściągnął swój plecak. Otworzył go i wyciągnął z niego swój mały skarb i dar boginii technologii. Jego naręczny generator molekularny lśnił jak nowy. Zapiął go na nadgarstku i upewnił się że wciąż działa. Gdy stanął znów na skraju przepaści, nie był do końca pewien czy jest na tyle silny, by pakować się w wir walki. Obserwował właśnie jak Cross bawił się w Godzillę, i czuł się nieswojo, a wręcz słaby, wątły i niewarty uwagi. Nawet nie spodziewał się, że na tej planecie chodzą persony które posiadały moce mogące generować tyle zniszczenia ot tak. Zwrócił się do Finy:
- Nie do końca wiem, czy jestem tu potrzebny. W zasadzie połowa planu została wypełniona. Sądząc po ilości sprzętu i wojska to chyba walczy z nimi cały batalion. Jak sądzę, drugą połową zajmiesz się ty i zrobisz jeszcze większą rozróbę w ich centrali. Jeśli cokolwiek miało zrobić hałas dosięgający Jerusalema, to chyba głośniej się nie dało - tu wpadł na pewien pomysł - Jeśli chcesz, mogę go spróbować wyśledzić. W postaci mgły molekularnej jestem prawie niewidoczny i mogę wtapiać się w inną materię, przynajmniej przez jakiś czas. Jeśli wiedziałbym skąd może przybyć, mogę przeszukać teren i spróbować go namierzyć.
Fina patrzyła przez chwilę na Mintona z konsternacją.
- i dopiero teraz o tym mówisz? - jej głos załamał się pod wpływem irytacji, ale odetchnęła głęboko, zamamrotała pod nosem jakąś mantrę i zastanowiła się szczerze - Przeszukałam prawie całe miasto, powierzchnię i podziemia. Nie mogę jedynie dostać się do niektórych żelbetonowych bunkrów - wzruszyła ramionami - To znaczy mogę, ale to by długo trwało, a zależało mi na czasie. Sądze, że wielce prawdopodobne jest, że siedzi gdzieś w podziemiach i nasłuchuje. Lubi takie wilgotne i ciemne zakamary. Robal jeden.
- Wybacz, raczej nie zwykłem obnosić się z moimi mocami - odrzekł - Poza tym jest jeszcze jeden problem. Nie byłem w Detroit od lat, a od ostatniego pobytu “trochę” się tu pozmieniało. Nie wiem gdzie tu są jakieś żelbetonowe bunkry czy podziemia. Musiałabyś mnie przenieść, albo choć wskazać drogę.
W jego sercu coś drgnęło. Zdał sobie sprawę, że gdyby nie jego nadgorliwa ostrożność, pewnie tej masakry na dole by nie było. Ale cóż, jak zwykle w takich momentach uznał że tak musiało być, nic nie działo się przypadkowo, a było z góry zdeterminowane. Przez moment zastanawiał się czy będzie mógł przebić się przez wiązania molekularne żelbetonu. Brzmiało to dosyć wymagająco. Minton mimo wszystko lubił wyzwania, o ile nie musiał przy tym ryzykować życia czy znoszenia bólu.
Fina szczęknęła zębami i omiotła spojrzeniem otoczenie. Po jej kostce zaczęło się wspinać delikatne, prawie przejrzyste pnącze. Gdy znajdowało się na wysokości szyi podzieliło się na kilka odnóży, które powoli zagłębiły się w jej uszach i oczodołach. Oczy kobiety podbiegły krwią i innym, zielonym barwnikiem.
- Tych miejsc jest wiele - powiedziała - Jestem zbyt mocno związana z roślinami. Trudno mi odczytać mapę. To jak rozmowa z ulem. Może jeżeli ci pokaże, będziesz w stanie to zrozumieć - wyciągnęła w stronę George’a rękę, wokół której rosła już kolejna delikatna roślina.
Ten nieco się wzdrygnął, ale jakoś przełamał wstręt i chwycił jej dłoń.
- To co mam robić?
- Nic, zamknij tylko oczy - czuł pełznący pęd na skórze. Wreszcie zaszczypała go skroń i w głowie zobaczył ogromną skomplikowaną mapę podziemi Detroit - kanały, metro, tunele, bunkry, piwnice, wszystko czego dusza zapragnie. Plan był przejrzysty, nie zajęło mu dużo czasu zorientowanie się, że nawet tuż pod nimi rozpościerały się niezbadanę przez Finę podziemne konstrukcje. Jeden z bunkrów był bezpośrednio pod płonącym budynkiem.
- No nieźle - podsumował wizję - Nawet za dziecka nie sądziłem, że Detroit może mieć tyle korytarzy pod ziemią - i tu czuł pewną dziecięcą satysfakcję, gdyż gdzieś kiedyś marzył by zwiedzać tajemnicze tunele w poszukiwaniu skarbu. Dziś tym skarbem był co prawda jakiś palant który zrobił sobie za dużo rozgłosu, ale lepsze to niż nic - Dobra, to czas wziąć się do roboty! - zatarł ręce i zamknął oczy. Zamierzał zacząć od pierwszego pod ręką. Gwałtownie jego ciało zaczęło się dematerializować do molekuł praktycznie niewidocznych gołym okiem. Być może potężna Fina nadal widziala go w postaci mgły, ale to nie miało teraz znaczenia. Unosząc się w powietrzu, leciał w stronę budynku stojącego w płomieniach. W pierwszej kolejności przypomniał sobie mapę, czy jest gdzieś możliwe przejście do bunkra bez konieczności wchodzenia w płomienie. Na szczęście dolne piętra nie były zajęte ogniem. Minton w myślach ocenił czy byłby w stanie przeniknąć do wnętrza bunkra w postaci molekuł. Jeśli nie, zamierzał po raz pierwszy od dawna zdematerializować jego warstwy na tyle, by mógł przedostać się do środka. Miał nadzieję, że nie zasłabnie już teraz. Jak planował, tak zaczął robić. Niestety, szybko okazało się że nie tylko on interesuje się tą budynkiem. By dostać się do bunkra, musiał wejść do piwnicy.


Te było z jakiś przyczyn strzeżone. Nie zdradzając swojej obecności, spróbował naliczyć ilu ich jest przy wejściu i jak wyglądają patrole. Było ich pięciu - trzech zwykłych grało sobie w karty, a także stało tam dwóch z jednostki specjalnej. Ich należało się obawiać. Na wszelki wypadek włączył generator i z betonowych molekuł uformował coś na wzór kija lub pałki. Musiał wpierw przeanalizować sytuację, czy dałby radę ogłuszyć znienacka jakiś strażników, czy lepiej będzie poszukać innej drogi. Dlatego wtopiony w jedną ze ścian wypatrywał ich zachowania. Było ich pięciu, z czego z tymi dwoma w goglach wolał nawet nie zadzierać. Postarał się też przypomnieć, czy pod stopami nie biegną jakieś tunele piwnicy. To byłoby najlepsze zrządzenie losu w tej chwili - nie musiałby nawet nikogo omijać, tylko spróbowałby przedostać się przez podłogę piętro niżej - o ile wiązania molekularne jej materiału na to by pozwalały. Niestety, okazało się że proces demolekuryzacji byłby żmudny i męczący. A to był dopiero pierwszy z bunkrów. Musiał oszczędzać siły, na wypadek gdyby musiał spenetrować kilka miejsc. Jakież więc szczęście ogarnęło Mintona, gdy specjalni zaczęli otwierać drzwi, a trzech spanikowało gdy posady budynku nagle się zatrzęsły. W zasadzie nie pozostało mu nic innego, jak poczekać aż specjalnym się to uda. Jeśli tak się stanie, wystarczyło w postaci mgły podążyć z pewnym opóźnieniem za nimi. Te gogle mogły go pewnie wykryć, ale te zwykłe “trepy” raczej nie mieli sprzętu detekcyjnego na tym poziomie. Był cierpliwy. Wstrzymał nawet oddech. Poczekał i powoli przeleciał obok spanikowanych żołnierzy. Nawet gdyby drzwi były zamknięte, nie powinny być stworzone z pancernych materiałów. Lada moment powinien znaleźć się w piwnicy.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 29-11-2012 o 12:09.
Rebirth jest offline