Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2012, 14:26   #36
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xnxtxPkAEMA[/MEDIA]

Po omacku przesunęła się pod ścianę. Jej ręce napotykały kształty i faktury, których nie umiały zidentyfikować. Zdjęła rękawiczki, ale to niewiele pomogło. Nagle wszystko wokół było kompletnie obce. Echo upadku nadal wracało w dźwiękach przebudzonych po latach przedmiotów. Szurały, drgały, brzęczały, jakby nadrabiały stracony czas. Wyobraźnia Dornijki nie radziła sobie z tym, co słyszała. Zresztą w tej samej chwili Alysę zaatakowało sto innych pytań. Kto zbudował Mur, kiedy? Ile to może mieć poziomów, czy spadła już na najniższy, po co jakąś budowlę aż tak zakorzeniać w głębi ziemi? No jasne, głównie po to, żeby wścibska jędza z południa złamała sobie kark, ale budowniczym musiało przyświecać i jakieś inne szaleństwo. Co wrony tu właściwie robią, poza skakaniem w przepaść, pieprzeniem dzikusek, odmrażaniem policzków i darciem się z góry z takim zaparciem jakby chodziło o poranne wypróżnienie? Czemu tu potrzebna jest Straż, nie lordowie strzegący swoich zamków? Czemu coś, co sprawdza się wszędzie, tu nie działa? Nagle niewielka armia wyrzutków na północy Westeros wydała jej się czymś nieskończenie dziwnym.

„ Są kobiety, których nie da się kochać”. Na Staruchę, ojcze, jaki ty jesteś głupi.

Płakała. Drugi raz w ciągu tego samego dnia. Może to jej nowy zwyczaj, nowe oblicze. Rozdarła na sobie najwygodniejszą suknię, na obu kolanach czuła ciepłą krew. Mogłaby tak zostać, poczekać aż Tytus zejdzie tu jakimś sposobem, a potem wyciągnie ją z tego dołu, weźmie na ręce, zaniesie do komnat, położy w łóżku, przykryje skórami.

Powinna tak zrobić. Uprościć wszystko. Tylko, że nie potrafiła. Była córką swego ojca. Była wredna, uparta i makabrycznie głupia. Więc krzyknęła, że jest cała, i że w ogóle jest dobrze. Tylko potrzebuje światła.

Wszystko przebiegało ślamazarnie wolno. Tytus notorycznie wyrażał swoje zdanie w nieodpowiednich momentach, jeszcze spowalniając działania, aż zrzucono jej pochodnię i mógł zobaczyć na własne oczy, jak groteskowo podskakuje i macha rękoma w geście mającym wyrażać pełną kontrolę, jeśli nie nad sytuacją, to przynajmniej własnym ciałem. Tak, wszystko jest wspaniale, rusz w końcu tyłek, tak jak cię ładnie prosiłam.

Chciała tylko żeby sprawdził czy to, co widziała we śnie ma jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości. Czy u Qhorina też wszystko wspaniale, czy pierwszy mruk Czarnej Straży nie spadł w grób Flowersa, nie zapadł się równie głęboko jak ona, nie nałykał ziemi nie przeznaczonej dla niego.
A Tytus nie powinien z nią dyskutować. Razem przejechali dystans z Królewskiego Grobu do Słonecznej Włóczni. Nikt lepiej niż on nie wiedział, że ma prawo się bać.

Ale na szczęście oprzytomniał i nie musiała o tym rozmawiać. Miała dość łez płynących samoistnie.

Wrażenia atakowały ją tak szybko, że nie nadążała za nimi. Pochodnia oświetliła stertę próchna, na którą szczęśliwie spadła. Dalej kamienny słup, jego nierówną powierzchnię badała w ciemnościach. Cały pokryty nieznanym jej runicznym pismem. Tuż obok rdzewiała sterta żelaza, w innych czasach będącego bronią, ale najlepsze wyłoniło się na końcu, krzyknęłaby ze strachu, gdyby nie były to tylko kości. Wielkie jak cholera, i kompletnie nieżywe. Czaszki potworów z rogami na nosach.
Chciała je policzyć, ale zgubiła się w tym zamiarze, zapatrzona w puste oczodoły olbrzymich stworzeń, obróconych w nicość. Nie znała ich nazwy. Jeśli były to smoki to bardzo dziwne. Choć o smokach też nie wiedziała zbyt wiele.
A na dokładkę zdeformowane kości ludzkie.
Dotarło do niej, że wrony chyba gadały o Qhorinie. Może, dlatego pojawił się w jej śnie. Oby dlatego.

***

W końcu wyszła na wpół wspinając się na wpół wciągnięta na linie, poziom wyżej. Z pomieszczenia, do którego spadła wychodziły jakieś drzwi, ale były zamurowane. Podziękowała za ratunek. A potem zapytała wybawicieli, dlaczego Flowers skoczył z Muru, i dlaczego uważają, że to przez to, co zrobił Qhorin.

***
Tytus przytaszczył ze sobą grabarza chyba po to, żeby się na kimś wyżywać. Niemniej dzięki temu z pierwszej ręki dostała wieści z cmentarza. Pogrzeb Flowersa odbędzie się dopiero jutro. Wykopana dziura jest pusta i czeka na tę smutną uroczystość. A obok jest świeży grób brata zmarłego ze starości. Błogosławione niech będą spokojne czasy.

Powiedziała Tytusowi, co widziała w swojej wizji. Fragment o Qhorinie. Odpowiedział nie, nim doszła do puenty. Obróciła się na pięcie i poszła na cmentarz. Sama da radę rozkopać świeży grób. Po drodze wymieniła jakieś uprzejmości z Joranem Lannisterem. On wyglądał na prawie otrutego, ona jakby dopiero wygrzebała się z wielkiej dziury. Oboje byli uprzejmi i nie poruszyli drażliwej kwestii niestosownego wyglądu.

***

Na cmentarzu łatwo było znaleźć łopatę. Póki było pusto, bo brata grabarza chyba z kolei zgarnął Joran, szybko, nie dyskutując z logiką swoich poczynać, Alysa zaczęła odsypywać pulchną ziemię. Tytus trzymał się kilka metrów z tyłu wypełniając ochroniarskie obowiązki, przekonany, że nie należy do nich uczestnictwo w tym szaleństwie. Ziemia była miękka, ale Dornijka nie przywykła do takiej pracy. Zdjęła płaszcz, potem pelerynę, niewiele brakowało żeby ściągnęła i suknię wierzchnią. Na Siedmiu, sama wiedziała, że to, co robi jest absurdalne, bo co chciała sprawdzić? Po co ktoś miałby zasypywać Qhorina w cudzym grobie? Ale brnęła w to do końca.

***

Zasnęła w butach i ubraniu. Przespała kilka godzin i obudziła się z przeświadczeniem, że spać nie powinna. Obmyła się naprędce i opuściła komnatę. Wyczerpany wydarzeniami Tytus zastygł po drugiej stronie drzwi, siedząc na ławie z głową opartą o ścianę. Nie obudziła go.

Kiedy wychodziła nie wiedziała jeszcze gdzie zmierza. Ale zaniosło ją w stronę komnat ojca. Wtedy natknęła się na Engana. Nie widziała Kamyka od ponad tygodnia, pamiętała, że pojechał do Wschodniej.
On też przyśnił jej się we śnie-wizji. Ktoś, komu mogła zaufać. Wyglądał na zmęczonego, ale jak zawsze uśmiechnął się na jej widok. Przepuścił ja na schodach, oboje zmierzali do Lorda Dowódcy. Alysa weszła kilka stopni i nagle odwróciła się do mężczyzny.
-Engan, miałbyś dla mnie trochę czasu? Po rozmowie z Marbranem? Chciałbym ojcu coś zanieść. Ale sama nie dam rady.
Wydawało jej się, że kiwnął głową.
-To może ty idź z nim pogadaj, bo to pewnie ważne, a ja tylko... - wzruszyła ramionami –sama nie wiem. Ja tu sobie na ciebie zaczekam. – Opadła na schody tam gdzie stała.
- Mam nadzieję, że nie będziecie zbyt długo gadać.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline