Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2012, 15:19   #37
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Dopiąwszy portki przyglądał się oszronionej roślinie, którą jakiś maester z zamierzchłych czasów starannie wykaligrafował na pożółkłej już stronicy. Achli Magnar. Ale czemu? Jaki to miało sens, żeby zostawić to za sobą? Jeśli złodziejem była dziewczyna, to po co zostawiła wskazówkę? Pierwsza myśl wychowanka biedoty z podgrodzia, to by zakpić. Szlachta i wielcy lubili by chłopstwo dokładnie wiedziało kto z niego resztki grosza wyciska. Druga jednak już tak łatwo do żadnego konsensusu nie dochodziła. Dziewczyna, gdyby chciała mu dopiec, skrzyknęłaby kilku swoich zarośniętych ziomków i Engan miałby szczęście gdyby w ogóle dowlókł się na Zamek.
Odwrócił otoczaka na drugą stronę gdzie pozostawał drugi nierozpoznany jeszcze symbol. Ani motylek po prawicy kraba, ani to coś tutaj nie przypominało oszronionej rośliny z aemonowej księgi. Ale ta zapewne zawierała znacznie więcej symboli. Każdy miał swoje znaczenia. Za każdym coś się kryło. Właściwie wystarczyło tylko...

- Maester... A weź mi jeszcze rzeknij...

No i co go to chuj interesowało? Jakieś skagoskie dyrdymały o ptaszyskach... Nie wierzaj ty bajkom Engan. Tak mu Uhoris gadał gdy Kamyk ongiś pierwszy raz dzikich zobaczył i słuchał jakie to monstra z północnych mateczników nie zczezły pod masywnym buzdyganem wodza. Tu na północy taki zwyczaj, że nawet brudy dnia codziennego mają tendencję do obrastania w symbole. No i iście Engan nie wierzał. Ale go coś od tego gadania ostatnio kłulo gdzieś tam w środku i tak całkiem puścić w niepamięć nie dawało. Bo zawzięły się na niego. Legendy o Enganie Orle z Morza co góry przenosił, a snarki i grumkiny gromił jednym zaledwie pierdnięciem. Symbole wielkich rodów i honoru jakich dawno nie widziano w tych czasach bez honoru.

Ech... Engan chopie... Tyś się chyba tej wojny naprawdę wystrachał...

Czy się wystrachał czy nie, minę musiał mieć nietęgą, bo Aemon aż uniósł brew przyglądając się uważnie Kamykowi, który wszak znany był ze swego zainteresowania mową Pierwszych Ludzi i etymologią ich imion. Wroniec jednak koniec końców, machnął tylko po chwili ręką.
- Nie ważne zresztą. Nie masz maester nic przeciwko, że u ciebie poczekam? W Bastionie skagostwo chleje, a jak na kwaterę pójdę to mnie do rana nawet końmi z wyrka nie zwleką.
- Jak znajdziesz sobie jakiś kąt, to proszę bardzo. Choć nie obrażę się jeśli opowiesz mi coś widział zanim do Marbrana pójdziemy. Skoro i tak mamy czekać na Stouta.
Kamyk podniósł na niego zmęczone spojrzenie. Maestry. Najlepszy był nie lepszy. Każden musi wszystko wprzód wiedzieć. Z drugiej strony jednak jakby na to spojrzeć to jedni żyją po to żeby wiedzieć, a drudzy po to by zasuwać siekierą w nawiedzonym lesie.
- Masz maester coś mocniejszego? Bez cytryny najlepiej...

Przepłukawszy gardło ze stoutowego napitku, Engan zaczął opowiadać. Identycznie jak zamierzał to uczynić później przed starym. Identycznie pominął incydent z Achli Magnar i sprawę skradzionej przewieszki, którą Aidan upuścił na podwórzu Wschodniej. Nie pominął natomiast faktu brakującej łodzi choć wniosek starym dobrym zwyczajem pospolitych podkomendnych zostawił do wyciągnięcia maestrowi. Jeśli jednak myślał, że Aemon zakrzyknie w tym momencie “Ha! A więc ktoś nas celowo chce poróżnić z Moruad Magnar!” to się grubo pomylił. Maester tylko skinął głową i nie zadał ani jednego pytania dodatkowego. Natomiast z wyraźnym zainteresowaniem wysłuchał relacji o skagoskim poselstwie, które mogło już być w tej chwili u bram Czarnego Zamku.
- Jakie wrażenie na Tobie zrobili? - spytał w koncu podchodząc do okna swojej komnaty i wyglądając na dziedziniec.
Engan wzruszył ramionami
- Oni rzadko kiedy robią na mnie wrażenie.
- A jednak rad bym wiedzieć.
- Mierne -
odparł po chwili zastanowienia - Gdybyś mnie zapytał, czy idą paktować, czy wypowiedzieć nam wojnę, to bym ci nie umiał odpowiedzieć. Jakby niespecjalnie obchodziło skagoską magnarkę efekt tego ich poselstwa.
- Znaczni jacy?
- Osiłek do obstawy. Duży. Ha. Ode mnie większy.
- Hwarhen Bez Żony. Zaufany Moruad. Jej brat mleczny.
- Ano może. On i dwójka innych. Starzec, którego zwali Świętym i młódka z białym wilkiem. Tyria Ta nosiła na piersi... jak to zwał... Serce Zimy.

Aemon kiwnął głową po chwili. Raz, drugi, trzeci. Widać było, że myśli o czymś intensywnie i Engan nie miał zamiaru mu w tym przeszkadzać.
- Dobrze... - ozwał się w końcu maester - Jeśli Marbran nie zdążył jeszcze domówić się z Ulmerem to trudno. Idę do niego. Skagosi najpewniej będą u niego lada moment. Poczekaj tu jeszcze trochę Engan. Poślę po ciebie.

I po tych słowach zostawił Kamyka samego w swoim gabinecie.
Przez godzinę z okładem nikt po niego nie przychodził. Dola jak na warcie. W Nocnej Straży tak już jest, że człek całe życie tylko czeka. Ale kurważ mać można się trochę wpienić jak się dupsko wyobijało w kulbace byle prędzej wieści przekazać, a na miejscu słyszy się tylko “Czekaj. Poślemy po ciebie”. W końcu stwierdził, że idzie do tej wieży sprawdzić chociaż, czy już się towarzystwo nie rozeszło, bo jeśli tak to i on spać by szedł. I jak się okazało nie tylko jego tam teraz nogi poniosły. U wejścia do wieży zastał nikogo innego jak Alysę. Uśmiechnął się na jej widok. Że też Marbran nie bał się jej dawać tu tyle swobody pomiędzy odzianymi w czerń rabusiami i gwacicielami. Ulmer miał rację. Skagosi mają Moruad, a Straż ma Alysę. Na Zamku nic jej nie groziło. No chyba, że ona sama.

Swoją prośbą zaskoczyła go. Spojrzał na wijące się ku górze schody gdzie zważwyszy twardy głos Marbrana, któryu stamtąd dochodził trwały obrady. Po czym obejrzał się na nią.
- A wiesz? Akurat mam trochę czasu. Poślą po mnie jak będzie trzeba.

***

ROOOooooooooo...ROOOooooooooo...

Wzdrygnąwszy się na widok potwornej czaszki nie wiedzieć czemu przypomniał mu się ten donośny ryk, który przeszył głuszę gdy popasał w Leśnej.
- Co na bogów może mieć taki czerep??? - stęknął Engan unosząc imponującej wielkości kościec.
- Bez wątpienia snark - odparła poważnie Alysa - Albo grumkin.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 30-11-2012 o 11:50. Powód: bo motyl nie był rośliną;)
Marrrt jest offline