Kiedy tylko wszedłem do karczmy zawiesiłem wzrok na tancerce i podrapałem się po opatrzonej już, przez jednego z towarzyszy rany.
Zjawiskowa, naprawdę. - Fajna niunia. - Powiedziałem cicho do swoich towarzyszy, tak jak to zwykle zwykł mówić o kobietach. - Przez dwa tygodnie, mówię wam, oglądałaby tylko sufit. - Uśmiechnął się i słysząc prośbę Mortiusa udałem się z Reyusem w poszukiwaniu wolnego miejsca. - A wy wypytajcie karczmarza o tego grajka, dobra? Przydało by się wiedzieć to i owo zanim coś zrobimy. - Rzuciłem w stronę Viliathen. Cały czas kręciłem w wielkich łapach największą z moich igieł. Zanurzony w kwasie szpikulec wielkości sztyletu robił wrażenie na rozmówcach. Szczególnie jak wbijało się im to w tętnicę... |