Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2012, 19:33   #79
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Tajemniczy mężczyzna którego Lancel najwyraźniej się bał, szedł ulicami miasta szybkim i pewnym krokiem. Tsuki regularnie musiała chować się w cieniu, uskakiwać w zaułki lub przystawać z załomami murów, kiedy to śledzony przez nią osobnik obracał się i rozglądał czujnie. Musiał być najzwyczajniej ostrożny, bo lekkie sandały elfki nie wydawały w trakcie chodu dźwięków głośniejszych od biegnącej myszy.

Mimo to dziewczyna musiała nieźle nagimnastykować się, by nie zostać zauważoną. Po kilkunastu przecznicach dotarło też do niej gdzie idzie śledzony przez nią dostawca Lancela. Nigdzie indziej jak do Dzielnicy Świątynnej, gdzie utrzymanie domu było paradoksalnie jeszcze droższe niż na ulicach gdzie mieszkała szlachta.

Kiedy tajemniczy jegomość zbliżył się do bramy pilnowanej przez dwóch strażników, zrzucił z głowy kaptur i swobodnie powitał ich skinieniem głowy. Miał wąską, pociągłą twarz, długi nos oraz siwe włosy zaczesane do tyłu.

Bez problemu wyminął obu stróżów prawa i ruszył w stronę głównego rynku tej dzielnicy, gdzie stał wielki pomnik Cuthberta Sprawiedliwego a bogate domy otaczały plac kręgiem..
Cichutko westchnęła, rozglądając się. Miała kilka możliwości. Pokazanie swojego lica czy medalionu inkwizycji nie było rozsądne. W pierwszym przypadku zostałaby zapamiętana bo nawet jeśli nie piękna, jej twarz była charakterystyczna. W drugim, po prostu nie mogła bo przekazano jej, że była zdana na siebie. Cholernie wdzięczna ta Inkwizycja, już za ten numer praktycznie na samym początku, ta grupa mogła liczyć, że pewnego dnia Tsuki zostawi ich na lodzie. Nie składała żadnych zobowiązujących obietnic lojalności.

Przekradanie się mogło zadziałać, ale można było je polepszyć małą dywersją. Żebrak mógł zobaczyć 3 złote monety, które wpadły do małej miski stojącej przed żebrakiem, a do której zbierał jałmużnę.

-Zrób hałas by ściągnąć strażników. Jeśli nie będę mieć problemów z przejściem to niedługo znowu ci się poszczęści.-

Zarośnięty mężczyzna ubrany w łachmany wytrzeszczył oczy już na widok trzech złotych krążków, które w jego wypadku były obietnicą ciepłego posiłku, gorzałki i może taniej ladacznicy gdzieś w porcie.

Podniósł wychudłą twarz na dziewczynę i uśmiechnął się lekko.

-Skoro panienka tak mówi...

Spokojnie zgarnął monety, włożył w tą część odzieży gdzie nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuściłby rąk i ruszył w stronę bramy, trzymając w ręku pustą butelkę po rumie i zataczając się radośni.

"Hoża to dziewoja była!
Wielkie dupsko miała!
Sprośnych rzeczy lik robiła!
Jak o szło dalej, cholera... ?
Z kozą, kurą i krową!"


Piosenka może nie była zbyt zgrabna pod względem rymów, ale dość skutecznie zwróciła na siebie uwagę straży. Żebrak spokojnie podszedł do jednego ze zbrojnych i skłonił się po dworsku, ale z tym charakterystycznym pijackim dygotem kolan.

-Pszepraszam pana...

-Cię?- strażnik zmarszczył brwi, oparł halabardę na ramieniu i skupił wzrok na nędzarzu. Jego kolega zaś opuścił swoje stanowisko pod drugim przęsłem bramy i także podszedł do wesołego pijaczyny.

-Którędy do Białej Latarni? Żem się zgubił...

-Białej Latarni?!

-No tak...

-Przecież to w Porcie Drevis!

-Em... no tak.

-A my jesteśmy w Lantis!


-Cię choroba...- żebrak podrapał się po policzku z udawanym zmieszaniem, wywołując tym samym wybuch śmiechu u strażników.

Spokojnie, z rękoma założonymi z tyłu i trzymając jedną z rąk drugą w nadgarstku, przeszła niewinnie koło straży, trzymając się blisko muru by nie zwracać na siebie specjalnie uwagi.

Tylko czystą siłą woli powstrzymywała się od niewinnego gwizdania.

A po przejściu wznowiła pogoń, poszukując swojego celu. Czyżby to mógł być nawet ktoś z samej Inkwizycji odpowiedzialny za to? W sumie Inkwizycja rekwirowała dobra należące do osób przez nie eliminowane więc mogliby mieć spore magazyny.

I w tym momencie zaczęły się małe schody. Co prawda zagrywka z żebrakiem była całkiem zgrabnym posunięciem, ale jednak dość czasochłonnym. Ale jakby na to nie patrzeć było już grubo po północy, większość mieszkańców Świątynnej spała już snem ludzi uczciwych oprócz...

No właśnie! Kogoś kto w ciągu nocy szlajał się po mieście a teraz najpewniej rozpłaszczał się i przebierał przy słabym płomyku świecy widocznym w oknie jednego z domów.

Po kilku sekundach płomyk zgasł jednak, tylko po to by po minucie rozbłysnąć w wąskim oknie od piwnicy, tym razem z znacznie większą intensywnością, wraz z kolegami. Jakby ktoś niósł wieloramienny świecznik.

Stłumiła mały dreszczyk jaki przebiegł po niej. Cóż, najwidoczniej musi pobawić się w małego włamywacza. Nie to, że miała coś przeciwko, ale nie była olbrzymią fanką włamywania się do czyjegoś domu.

Mus to mus, musiała znaleźć otwarte okno, dostać się do środka, zejść do piwnicy i jeszcze nie dać się złapać.

-Nie ma co narzekać, trzeba popracować... to zdecydowanie nie jest honorowe... rzesz kurwa...-

Samurajka szybko obeszła dom, starając się nie rzucać w oczy. Otwarte okno, uchylone drzwi, niedomknięta szyba... Cokolwiek co mogłoby ułatwić jej wejście do środka...

I było! Dwuskrzydłowa okiennica z tyłu domu, zamknięta na haczyk od środka. Statystycznie nie dało się go uchylić, bez wcześniejszego dopchnięcia okna do framugi i zmniejszenia nacisku drewna na centralną część blokady, ale dla wojowniczki nie był to problem.

Ostre jak brzytwa ostrze jej miecza wsunęło się powolutku między uchylone skrzydła i przy gwałtownym szarpnięciu jej nadgarstka podskoczyło do góry. Haczyk puścił, przecięty idealnie na dwa kawałki. Tsuki zaś spokojnie weszła do pomieszczenia które okazało się kuchnią.

I to nie byle jaką. Jako że mężczyzna który tu mieszkał maczał palce w jakiś niejasnych interesach, nie było dziwnym że otaczał się luksusami. posrebrzane sztućce, wielkie pęta ryb i kiełbasy w szafkach, wyborne wina w gablotach i... butelka Lodowego Wina otoczona sześcioma srebrnymi kielichami o nóżkach i brzegach lśniących masą perłową.

Tsuki była samurajką, ale miała świadomość że głupotą by było pozwolić by takie rzeczy marnowały się po tym jak jej cel wyląduje w więzieniu, jeśli nie gorzej. Dlatego też z nieco cięższą torbą opuściła kuchnię i cicho weszła do salonu.

Zamarła, widząc w półmroku charakterystyczny kształt stojący nad wielkim, kamiennym kominkiem. Kształt lśniący od złota, przypominający jej o domu.

Nie mogła nie uśmiechnąć się na ten widok. Praktycznie ze lśniącymi z radości oczami sięgnęła po figurę, wzdychając tęsknie.

Złota figura przedstawiała potężnie zbudowanego mężczyznę, ubranego w tradycyjną zbroję samurajską wykonanej w sposób piękny mimo powierzchownej toporności, znak klanu stawiającego na czystą siłę. Samuraj klęczał, mając swoją katanę na kolanach co także nie był bez znaczenia. Złoty posążek pogrzebowy.

I jednocześnie poczuła złość. Tego typu ozdobę nie używano jako czegoś co stawiało się na kominku. I definitywnie nie robiło się na sprzedaż dla obcych, a zawsze dla konkretnej osoby. Jeśli figurki nie skradziono przed umieszczeniem jej w grobie, ktoś bawił się w hienę cmentarną.

-Czyjkolwiek grób sprofanowano, niech przodkowie będą ci przewodnikiem.-

Wsunęła ostrożnie figurkę do torby i, dłoń mając silnie zaciśniętą na rękojeści jej broni, ruszyła do schodów prowadzących w dół w ślad za jej celem.

Uchylone drzwi były właściwym tropem. Mężczyzna kręcił się po piwnicy, przerzucał leżące na stole ubrania prosto do torby i co jakiś czas wybierał ze skrzyni stojącej pod ścianą buteleczki perfum, małe karafki wina lub elementy biżuterii.

Tsuki odruchowo skryła się w cieniu za jedną z desek kiedy z głębi piwnicy wyszedł drugi jegomość. Ten nie wyglądał zbyt bogato. Był zgarbiony, chudy i szczerbaty, ubrany w wełniany strój najgorszego sortu i skórzany kaftan. Na rękach miał grube rękawice.

Uśmiechnął się, ukazując duże braki w uzębieniu.

-I jak negocjacje, panie Vogel?

Vogel, jak nazwał go ten dziwny typek, prychnął tylko.

-Idiota który nie zdaje sobie z niczego sprawy...

-To chyba dobrze, proszę pana...

-Tak, tak, tak. Jak reszta ubrań?


-Gotowa do czyszczenia. Mam też sporo biżuterii... Ale niestety sporo jest trefnej.- mówiąc to, sięgnął do torby na biodrze i ukazał pęk łańcuszków i medalionów, w oczach Tsuki na pewno będących sporo wartych.

Vogel westchnął, końcówkami palców przyjął pęk złota i z pewnym dystansem obejrzał go na odległość wyciągniętej ręki, jakby oglądał widowiskowo zdeformowane szczenie którego wolałby jednak nie dotykać..

-Wydłub kamienie i przetop,- zarządził po chwili, rzucając biżuterię na stół. Medaliony poleciały we wszystkie strony, a jeden z nich odbił się pod podłogi i potoczył na skraj cienia, w którym to ukrywała się dziewczyna.

Vogel cmoknął przez zęby.

-Brakuje trochę do pełnego utargu... Musimy iść po nową partię.

Sługus mężczyzny zarechotał tylko, podszedł do ściany i zaczął wodzić po niej wzrokiem, jakby coś na niej wisiało. Po chwili wskazał palcem.

-O, tutaj!- uśmiechnął się szeroko, by następnie zaznaczyć wskazane miejsce kółkiem przy pomocy kawałka węgla.- Wezmę latarnię.

-Świetnie.

Po minucie obaj mężczyźni opuścili piwnicę, gasząc za sobą wiszącą przy progu lampę.

Powoli wyszła z cienia, wprost w ciemność. Oczywiście zgarnęła też upuszczony wisiorek.

Spokojnie podeszła do miejsca gdzie wcześniej stała dwójka mężczyzn i spojrzała tam gdzie jeden z nich wskazywał coś na czymś. Nie było to pouczające zbytnio, ale za to miała przewagę. Jako elfka, widziała w mroku lepiej, a światło gwiazd wpadające przez małe okienko wystarczało by widziała to co widzieć miała.

Najpierw był ten wisiorek, zimny, pokryty czymś co sprawiało że ślizgał się pod palcami Tsuki. Kiedy dziewczyna otworzyła go, zobaczyła wyblakłe częściowo malowidło, ukryte w środku. Mężczyzna, w kwiecie wieku, wąsaty i dobrze ubrany, z dumą trzymający dłoń na ramieniu córki i obejmujący w talii piękną kobietę, najpewniej żonę.

Na wieczku zaś wygrawerowane było krótkie zdanie. "Na zawsze razem". W nagłym przebłysku Tsuki podeszła do stołu i rozgarnęła rzucone nań medaliony, by po chwili odszukać trzy podobne do tego który miała w dłoni.

Wszystkie cztery były identyczne, zawierały tą samą inskrypcję oraz malunek. Wszystkie też pokryte były tą tłustą substancją.

Na ścianie zaś wisiał plan. Plan, który dziewczyna szybko rozpoznała. Była tam, wielokrotnie na patrolach w chłodne noce wraz z Dużym Terrym, strzegąc by nikt nie pojawił się owym miejscu nieproszony.

Był to plan Ogrodu Krypt, cmentarza dla szlachty i arystokratów Lanits. Kółko stało dookoła jednej z większych krypt, a podobne kółka, uzupełnione krzyżykami oznaczały już ponad tuzin innych miejsc spoczynku zmarłych.

Chwila ciszy.

-Kurwa przodkowie mać...-

Ograbiali groby. Hieny cmentarne. Zastanowiła się chwilę i zamrugała. Odłożyła medalion na stolik i przetarła rękami o ścianę, potem w jakąś szmatkę, którą miała i szmatkę wcisnęła w ciemny kąt.

-No pięknie...-


Wzięła kilka głębszych oddechów i spokojnie zaczęła wracać na górę, Tym razem jeszcze bardziej ostrożna niż wcześniej, bo jedna z tej dwójki osób wciąż mogła tam być. W sumie to miała na to nadzieję.
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline