Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2012, 10:04   #29
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
W końcu wszystkich zmogło zmęczenie. Hulanki picie i swawole musiały wywrzeć piętno na zmęczonych podróżnikach. A niektórzy, jak Zebedeusz dopiero na te hulanki, czy też bardzie na tyranko, mieli chętki. Na Draxa, który zdyszany w końcu dotarł do wioski, nikt większej uwagi, przy tym stężeniu alkoholu we krwi, w oberży nie zwracał.
- Idźże, idźże – zbywali go krótko. Nikt na pewno nie palił się, by po nocy odwiedzać tamto miejsce, a już na pewno nikt nie dziwił się tym, że w lesie byli zwierzoludzie. Ot norma, jak i norma, że ktoś sobie w tym lesie zginął. Takie już to życie jest. Lotherr w końcu i zerknął do sakwy. Było tam siedem srebrników, wybitych w różnych miejscach. Mogło to świadczyć, według elfa, że ci ludzie podróżowali niemało, nie był w stanie więc określić skąd pochodzili.

W końcu i wszyscy dotarli do swych pokoi. Cenili sobie chyba prywatność, więc wynajmowali te pojedyncze. Jedynie Imrak i Franc mieli do tego inne podejście. Khazad, mimo iż chabet nienawidził, jakoś tej nocy musiał z nimi współpracować. I to z aż sześcioma, bo tyle aktualnie było w skleconym z desek baraku, dobudowanym do oberży. Nie było tam wiele więcej miejsca, ale dla niewielkiego khazada się trochę znalazło. Konie trochę niepewnie patrzyły na khazada, ten podobny wzrok odwzajemniał. Chyba uznał, że z Kabanosami nie rozmawia się, bo ani się nie przywitał, ani też nie powiedział swoim współlokatorom dobranoc. Taki to ten Imrak był mało, jak z każdym krokiem dało się poznać, kulturalny.

Niedługo potem w stajni zawitał i Franc. Khazad, widzący w tym momencie zawirowany świat, wpierw pomyślał że to elf go nachodzi. Już miał burknąć, już miał warknąć i wierzgnąć złowrogo, miast tego jednak… rzygnął przez ramię. Gdy skończył wydalać, elf okazał się Francem, a jego już Imrak akceptował. Nie mając zamiaru jednak spać przy khazadowych wymiocinach, wybrali drugi kraniec stajni.

***

Słońca jeszcze nie było widać, ale było już widno, gdy Franc się przebudził. Chwilę trwało nim się zorientował co się dzieje… Pierwsze wrażenie miał dziwne… miał poczucie w śnie, że jest obserwowany. Może przez chabety, może przez Imraka, tego nie wiedział, ale czuł się obserwowany. Gdy szerzej rozwarł oczy dostrzegł, przy wejściu do stajni, dwie zwierzęce sylwetki. Był to kot i kruk, siedziały koło siebie nieruchomo spoglądając na Maurera. Jednak gdy tylko poczuły na sobie wzrok Franca czmychnęły na zewnątrz.

Teraz to do Franca zaczęły dochodzić odgłosy z zewnątrz. Mrożące krew w żyłach jęki i ryki wyrywające się z mieszaniny różnych innych podejrzanych dźwięków. Pozostali też już nie spali. Szybko zerwali się na równe nogi, próbując zaobserwować co się tam dzieje. Imrak podszedł do Franca, jedynie Detlef nic nie widział mając okno na drugą stronę, ale i tak wciąż wszystko słyszał.

Odgłosy dochodziły spod zachodniej bramy, tej którą się tu dostali. Na placu zebrało się już kilkunastu mężczyzn z wioski. Kilku miało miecze, inni kosy, czy widły, postawione na sztorc. Na ich twarzach malowało się przerażenie. Wśród nich znajdował się, będący w pełnym rynsztunku osobnik, którego jeszcze nie poznali. Było widać, że jest nieco podstarzały, ale było też widać że wzbudza wśród pozostałych respekt i szacunek. Próbował on dyrygować chłopami, ustawiać ich w szyk. Z boku stali za to, również w pełni uzbrojeni, krasnoludzcy braca. Był też człowiek wyglądający na kapłana, ze słowami otuchy na ustach, prowadził on dzieci i kobiety w kierunku świątyni.

Dowódca chłopów, gdy tylko dojrzał stojących w drzwiach do stajni, a także wyglądających przez okna, wykrzyczał:
- Proszę pomóżcie! Jesteśmy atakowani! Banda zwierzoludzi dobija się do bramy! Będziemy straceni!! Mam broń jeśli potrzebujecie. Tam… wskazał swój dom, nie licząc karczmy najbardziej okazały budynek w całej wiosce. - … w piwnicy...będzie tam miecz i ze trzy muszkiety. Ty, z garłaczem - wskazał na Franca. - Leć na dzwonnicę świątyni, tam też muszkiet jest, strzelać stamtąd możesz- polecił żołnierzowi. - Reszta do obrony bramy!... Proszę!- wykrzyczał zdecydowanie, acz również z nadzieją w głosie.
 
AJT jest offline