-Który głodny? – Warknął pod nosem wyciągając z kieszonki trzy malutkie zwierzaczki, które wyszczerzyły drobne ząbki i potulnie uciekły, by wtulić się w naszywkę na jednym z galonów. -Macie sporo szczęścia, że Dum, Bum i Rum mają jeszcze małe rączki -
Szepnął po nosem, a ślinka pociekła mu po brodzie, bowiem cenił sobie stojące kilka dni w kapuście na lekkim ogniu leczo z koniny. W jego oczach błysnęło wyobrażenie rzezi, gdy spojrzał po towarzyszach czy wbili by mu ostrze zostawiając otoczonego przy pierwszej lepszej okazji. Jego białe oko utknęło w podstępnym niziołku, potem błysnęło i zastygło na krasnoludzie, by pod koniec przenieść się w mrugnięciu na odzianego w łachmany dzikusa. Spojrzał ukradkiem na Beliara, a potem znów wlepił wzrok w jeźdźców macając jedną rączką swój żeliwny topór. Wisiał bowiem pewnie przysłonięty prawym wysuniętym w przód kolanem, które okute było stalowymi mięśniami. Jego ręką zatrzęsła się jak u paranoika i zastygła nad toporzyskiem, a jego paluszki zawirowały zręcznie rozciągając się przed chwytem. Zamrażając zaśnieżoną białym pyłem brodę w jego rysach zauważyć można było wychodzące na wierzch blizny. Wlepił wzrok w innych stawiając pewnie krok na przód mierząc przeciwników od góry do dołu. -Złota nie oddam. Chyba, że któryś z tych trupów - rozejrzał się w około zatrzymując agresywnie wzrok na młodocianym bardzie - Wyłoży swą rzyć na wierzch i może oszczędzi swój tyłek przed niepewną ucieczką.
Burknął pod nosem patrząc przez ramię na Beliara czy jest gotów jest przypalić ich zady, po czym odwrócił się w stronę Krasnoluda dając znak zakrzywioną brwią by zwrócił uwagę na nieokrzesanego małpiszona. |