Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2012, 18:37   #11
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
-Który głodny? – Warknął pod nosem wyciągając z kieszonki trzy malutkie zwierzaczki, które wyszczerzyły drobne ząbki i potulnie uciekły, by wtulić się w naszywkę na jednym z galonów.

-Macie sporo szczęścia, że Dum, Bum i Rum mają jeszcze małe rączki -

Szepnął po nosem, a ślinka pociekła mu po brodzie, bowiem cenił sobie stojące kilka dni w kapuście na lekkim ogniu leczo z koniny. W jego oczach błysnęło wyobrażenie rzezi, gdy spojrzał po towarzyszach czy wbili by mu ostrze zostawiając otoczonego przy pierwszej lepszej okazji. Jego białe oko utknęło w podstępnym niziołku, potem błysnęło i zastygło na krasnoludzie, by pod koniec przenieść się w mrugnięciu na odzianego w łachmany dzikusa. Spojrzał ukradkiem na Beliara, a potem znów wlepił wzrok w jeźdźców macając jedną rączką swój żeliwny topór. Wisiał bowiem pewnie przysłonięty prawym wysuniętym w przód kolanem, które okute było stalowymi mięśniami. Jego ręką zatrzęsła się jak u paranoika i zastygła nad toporzyskiem, a jego paluszki zawirowały zręcznie rozciągając się przed chwytem. Zamrażając zaśnieżoną białym pyłem brodę w jego rysach zauważyć można było wychodzące na wierzch blizny. Wlepił wzrok w innych stawiając pewnie krok na przód mierząc przeciwników od góry do dołu.

-Złota nie oddam. Chyba, że któryś z tych trupów - rozejrzał się w około zatrzymując agresywnie wzrok na młodocianym bardzie - Wyłoży swą rzyć na wierzch i może oszczędzi swój tyłek przed niepewną ucieczką.

Burknął pod nosem patrząc przez ramię na Beliara czy jest gotów jest przypalić ich zady, po czym odwrócił się w stronę Krasnoluda dając znak zakrzywioną brwią by zwrócił uwagę na nieokrzesanego małpiszona.
 
Libertine jest offline  
Stary 30-11-2012, 23:17   #12
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wizyta w młynie była wielce owocna. Co prawda zaliczył kilka zadrapań, siniaków i ślad po ugryzieniu w miejscu, które nawet on zakrywał ubraniem, ale ogólnie było wesoło. Dziwił się tylko trochę młynarzowi. Fakt, dupa może go trochę boleć i pewnie przez jakiś czas będzie miał problemy z chodzeniem, ale przecież po paru latach ma szansę dostać kilku silnych pomocników do interesu. Kto wie, jak Wolf obłowi się na tej wyprawie, to i zostawi mu cos jeszcze na pamiątkę. A po drugie to nie jego wina. Był po kilku flaszkach, wszytko i wszyscy byli w mące, cali biali i w ogóle niewiele było widać, to może się człek pomylić, prawda?

Z przyniesionego zapatrzenia zabrał dwa flakoniki i żarcie. Kusze już miał, linę też a mapy mógł użyć tylko w jednym celu. Napełnił jeden bukłak wodą, drugi gorzałką, do razu wiedząc, który skończy się pierwszy. Ta przygotowany był gotowy do drogi.

Ta okazała się długa i nudna. Dopiero na sam koniec zaczęło się coś dziać. Miejscowi postanowili ich przywitać i jak to mieli w zwyczaju, poczęstować strawą. Co prawda jeszcze na niej jechali, trochę wierzgała i nie była do końca ugotowana, ale nie należało doszukiwać się dziury w cały a darowanemu, jakby nie było, koniowi w zadek się nie zagląda. Czy jakoś tak.

- Konie. Dawno nie jadłem konia... - mruknął pod nosem do nikogo konkretnego i wziął do ręki kusze. Jeden ruch i była gotowa do strzału.

- To choć i sobie weź! -

Wydarł się do jeźdźca. Do kompanów zaś odezwał się szeptem. O ile dzwon może szeptać.

- Najpierw celujcie w kobyły. Na piechotę, z tym kijaszkami, będzie im mniej wygodnie. -

Kusza spoczywała w jego dłoni, on zaś rozejrzał się za osłoną przed strzałami. Krasnoludy i niziołek z oczywistych względów odpadali. Musiałby brać ich parami, a to nie wygodne i obie ręce zajęte. Został kapłan i bard. Kapłan może się przydać po walce a bard... cóż, bard wygadał na lżejszego.

Taaa, skoro plan taktyczny już gotowy, to zostało czekać na reakcje nieznajomego. Jakby co, to jego szkapę miał zamiar jako pierwszą wziąć na celownik.
 
malahaj jest offline  
Stary 01-12-2012, 21:39   #13
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Jak się okazało organizacja wyprawy była rawie idealna. Mapy dostali, liny się znalazły, a nowiuteńkie plecaki pełne smakowitego jedzenia zapewniały błogą przyszłość. Do tego strawa w karczmie i samo zakwaterowanie nie pozostawiało żadnych wątpliwości o geście wielmożnych. Jeno wódki zabrakło, ale tą można było samemu skołować.

Cena nie była wygórowana. Zapłacił cztery sztuki srebra za półlitrową butelczynę, co w porównaniu z krasnoludzkimi trunkami nie było drogo. Mimo to dałby głowę, że gdzieś na rynku widział nawet po dwa srebrniki za połowę litra. Mamrocząc cicho o zdzierstwie karczmarza i nieuczciwym traktowaniu klienta usiadł przy jednym ze stolików i począł chłeptać powoli ciesząc się wieczorem.
Alkohol smakował paskudnie. Nawet najtańsze produkty brodatego ludu smakowały niczym ambrozja w porównaniu z tutejszym trunkiem. Jednak mordę krzywiło, a to było najważniejsze. Zadowolony z życia dał się porwać rozrywce.

Podróż była nieco uciążliwa dla niemłodego krasnoluda. Nie często podróżował w słońcu, otoczony takimi pustkami jak na powierzchni. Przywykł do klaustrofobicznych korytarzy i zamkniętych jaskiń. Ponoć starego drzewa się nie przesadza, toteż Durak marudził pod nosem w swym ojczystym języku. Po jakimś jednak czasie humor mu znów zaczął dopisywać. Możliwe, że była to sprawka zakamuflowanej butelczyny narodowego napoju. Zaczął nawet pospiewywać wesoło pod nosem.
- Złoto, złoto, złoto
Sialalala-la
Złoto, złoto, złoto
Sia-lalalalala.



Powitanie tutejszych ludzi nie było zaskoczeniem. Ot komitet miejscowych z szacunkiem i respektem powitał ich zgodnie z tradycjami. A, że Durak chamem i prostakiem nie był i gospodarzy szanował, w zgodzie ze zwyczajem odpowiedział jak każdy dobrze wychowany gość.
- W rzyć mnie cmoknij! - Warcząc dobył swej broni i tarczę, po czym ruszył truchtem w stronę konnych.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 02-12-2012, 02:40   #14
 
Avarall's Avatar
 
Reputacja: 1 Avarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodze
Jeśli chodzi o najbliższe dni, był to ostatni wieczór, który mógł spędzić we względnej wygodzie. I choć takie okoliczności zachęcały do skorzystania z życia i hucznej zabawy, to jednak kwestie finansowe kolejny raz były górą. Oczywiście, mógł sobie jeszcze pozwolić na wino, jednakże te było mizernej jakości. Również kwestia towarzystwa pozostawiała wiele do życzenia. Nietrudno było zauważyć, że z grupą, a przynajmniej z jej znaczną większością bardzo ciężko będzie mu znaleźć wspólny język. Na koniec dnia młody bard wykazał się swoimi zdolnościami gry na lutni, choć ‘wykazał’ to raczej złe słowo biorąc pod uwagę fakt, że swoim graniem chyba niczyjej uwagi nie ściągnął.


Podróż jak podróż, długa, nudna, męcząca. Mimo wszystko Falco nie spodziewał się, że do pierwszego celu będą musieli przejść aż trzy dni pieszo. W czasie drogi kilka razy na parę chwil wyciągnął lutnię by poćwiczyć kilka melodii i umilić sobie czas. Oczywiście, nim wziął się za granie wpierw upewnił się, że jest w bezpiecznej odległości od reszty. Głównie chodziło tu o Wolfa. Ten nieokrzesany człowiek wydawał się być zdolnym do połamania kości o byle pierdołę, zaś bard wolał nie sprawdzać czy ‘brzdękanie’ zalicza się do tych pierdół.

Ku miłemu zaskoczeniu, jeden z członków wyprawy postanowił się z nim zapoznać. Był to niziołek, dosyć otwarty i przyjazny, wydający się być dobrym kompanem. Czyli właściwie jak chyba każdy niziołek.

- Falco Alton, bardzo mi miło - odpowiedział, skłaniając się lekko, ale elegancko.
- … chyba, że w tą trupą są trzęsidupy - dokończył zaraz po niziołku. Zaśmiał się cicho, choć uśmiech szybko mu zniknął, gdyż zaczął się zastanawiać, czy nie powiedział teraz o sobie. Nie, nie… on był przecież po prostu ostrożny.

- Choć oczywiście, wspaniałej barwnej przygodzie będącej materiałem do wartościowego dzieła, rozgłosowi, sławie, skarbom nie powiem nie, to jednak moja decyzja wzięcia udziału w tej wyprawie jest bardziej przyziemna. Cóż… życie barda nie jest takie łatwe jak się wydaje. O pieniądz ze sztuki trudno, szczególnie dla takiego świeżego, jeszcze nie znanego artysty jakim jestem.

Na dalsze słowa nowopoznanego towarzysza kiwał głową i przytakiwał, robiąc przy tym poważne miny. Oczywiście spora część w tym była po prostu grą aktorską. Ale po co miał tłumaczyć rzeczy takich jak chociażby fakt, że nie był w Vienstadt, czy że nie zna Gizdroły.


Rozmowę przerwało nadejście jeźdźców, którzy jak się chwilę później okazało nie zaczepili ich po to, by zaprosić na gorzałkę. Bard przeliczył się z nadzieją na pierwszy dzień podróży spędzony bez niemiłych niespodzianek. Jak szybko zauważył, pozostali członkowie grupy nie pałali chęcią do podzielenia się z miejscowymi swoim groszem, stąd też przygotował się na ewentualną ostateczność. W dłoni miał przygotowaną sieć i choć wydawać by się mogło, że jej użycie w potencjalnym starciu jest bezskuteczne, to jednak kilka razy ta alternatywna broń uchroniła jego delikatny zad.
 
Avarall jest offline  
Stary 02-12-2012, 18:02   #15
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Na żądanie zapłaty zapłaty, każdy zareagował inaczej, zdecydowanie jednak nikt się nie kwapił z przekazem swoich dóbr na rzecz tubylców.
Pierwszy odezwał się Baz. Powiedział co myśli, rzucił wkoło kilka groźnych spojrzeń, o dziwo głównie na własnych towarzyszy i na tym swoje działanie zatrzymał.
Wolf zaczaił się z tyłu, próbując strzelić znad ramienia barda z mozołem szukającego czegoś w swojej dość przepastnej sakwie.

Durak nie oglądając się za siebie i nie sprawdzając czy ktoś za nim podąża ruszył truchtem do przodu wymachując nadziakiem. Najwyraźniej zaskoczył swoim działaniem koczowników, którzy z rozdziawionymi ustami gapili się na szarobure coś, zbliżające się do nich posapując i warcząc.
Cios krasnoluda był celny i prawdziwie potężny, jednak z powodu niedopasowania wysokości atakowanego do atakującego, ostry koniec broni nie dosięgnął jeźdźca, a jedynie powalił stojącego pod nim konia. Śmiertelny kwik ranionego wierzchowca zmieszał się z soczystą wymową tego, który go dosiadał. Sądząc po wykrzywionej wściekłością twarzy, nie były to wyrazy chwalące celność krasnoluda, nie dało się tego jednak stwierdzić z całą pewnością, bo słowa wyrzucane były w mowie nie znanej nikomu z uczestników wyprawy, a ci znający ich znaczenie zamiast podjąć próbę translacji, naciągnęli cięciwy na łukach kierując ostrza strzał na pokrytego szarą patyną przeciwnika.
Pierwszy, młody i wyraźnie zdenerwowany przeszarżował, bo napięta zbyt mocno cięciwa zerwała się nagle, a smętne resztki końskiego włosia, z którego była zrobiona, zwisły po dwóch stronach łęczyska. Dwaj pozostali mieli więcej szczęścia, bo przynajmniej ich broń po wystrzale nadal pozostała sprawna. Tyle że ich strzały niewielkie wrażenie zrobiły na krasnoludzie. Jedna wbiła się nawet w jego pancerz, nie przebiła go jednak, druga przeleciała ponad ramieniem i uderzyła w ziemię kilka kroków dalej.

Ostatni koczownik, dzierżący w dłoni włócznię ruszył na pomoc przywódcy, który wprawdzie zdołał zeskoczyć z padającego zwierzęcia, jednak przy tej ewolucji upuścił włócznię i teraz tracił cenne sekundy próbując ją odzyskać. Jeździec zamierzył się i pchnął, raniąc lekko Duraka, nie zdołał jednak pogłębić ciosu, bo jego wierzchowca dosięgnął pocisk z kuszy Wolfa. Zranione zwierzę stanęło dęba wysadzając jeźdźca z siedziska i pognało na oślep naprzód, jakby próbując w pędzie zapomnieć o bólu. Koczownik wykazując się iście kocia zręcznością wywinął w powietrzy salto i stanął na nogi ponownie gotów do ataku.
Wtedy ku zaskoczeniu wszystkich jęknął z bólu chwytając się za lewą stronę głowy z zachwiał dość mocno. Spomiędzy jego palców obficie popłynęła czerwona posoka. Zarówno Wolf jak i stojący niedaleko Falco i Baz zobaczyli niziołka machającego do nich dłonią uzbrojoną w niewielką procę, a drugą podrzucającego małą kamienna kulkę.
 
Eleanor jest offline  
Stary 02-12-2012, 22:51   #16
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Walka rozgorzała na dobre. Pierwsza krew się przelała, zaś oryginalny wojownik jako jedyny ruszył stawić mężnie czoła koczowniczym jeźdźcom. Kronikarze o bujnej wyobraźni mogli opisać jego dzielną szarżę jako heroiczną próbę walki o własne dobro oraz dramatyczną determinację krasnoluda przywiązanego do własnego złota. Prawda jednak była troszeczkę inna.

Mówi się, że za sukcesem każdego mężczyzny stoi jego kobieta. Tak i za odwagą tegoż krasnoluda stała okowita.

Zasłaniając się przedziwną tarczą, wykonaną ze starej i przyrdzewiałej łopaty górniczej, dopadł herszta rabusiów. Jego celny atak trafił zgodnie z planem w konia zaś wrodzona gracja brodacza umożliwiła uniknąć strzały śmierć z nieba niosące.

Co prawda jeden pocisk trafił centralnie w sam środek mikrometropolii tycich bytów. O tyle nie fart im sprzyjał, iż grot strzały oraz fala uderzeniowa będąca wynikiem przekazania przez zeń energii zmiotła z powierzchni kaftana nie tylko centrum koloni ale także świeżo postawiony pomnik wybitnej osobowości w świecie mikrobów. Charyzmatycznej celebrytki ichniego społeczeństwa, noszącej dumne nazwisko Shaysa Gris. Ów pomnik pełnił rolę miejsca kultu owej duchowej przewodniczki miliardów dorastających bakterii toteż wzburzyło ogólny gniew minispołeczeństwa. Siły zbrojne natychmiast podjęły działania i wystrzeliły całą swą artylerię, w tym rakiety jądrowe oraz bomby biologiczne. Musiały pomścić tą zniewagę bombardując napastnika.

Jedna strzała z głuchym odgłosem wbiła się w pancerz Duraka, jednak oprócz wzburzenia niewielkiej chmurki pyłu, nic mu nie szkodząc.

Brodacz krzycząc wniebogłosy okrzyki bojowe, zasłyszane jakieś pięćdziesiąt lat temu, przymierzył się do kolejnego ciosu by unieszkodliwić przywódcę konnego patrolu.
- Za maliny i poziomki! - wykrzyczał we wspólnym nie wiedząc do końca co to znaczy - kojarzył, że to coś czerwonego niczym krew więc adekwatne do sytuacji - i uderzył z sił całych.

_____
17 i 1
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 02-12-2012 o 22:55.
andramil jest offline  
Stary 03-12-2012, 12:32   #17
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Jako duchowy przywódca ich niewielkiej społeczności, co prawda samozwańczy, Beliar czuł się w obowiązku mimo wszystko odprawić mszę.
Co prawda Lady Savras chciała go przewiercić wzrokiem i miała nawet czelność mówić mu, że Kossuth nie jest mile widzianym bogiem, ale co z tego?
Dundragon był przyzwyczajony, że miał pod górkę. Kossuth nie lubił prostych dróg, a swych wyznawców doświadczał w ogniu trudności.

Msza miała bardzo kameralny charakter. Wieśniacy nie dopisali pewnie podzielając w swej wiernopoddańczości uprzedzenia Lady.
Tym niemniej o świcie pod gołym niebem Beliar odprawił modły kierując swój wzrok w stronę południa. Za ołtarz służył mu pożyczony z gospody stół. Miał też odrobinę wina i białe związane kurczątko. Rozpalił też ofiarny stos. Drewna przynajmniej było pod dostatkiem.
Kapłan modlił się co jakiś czas wrzucając do ognia odrobinę ziarna. W kulminacyjnym momencie mszy sprawnym ruchem poderżnął ptakowi gardło i rzucił je na stos. Śpiewał cały czas podczas, gdy truchło kurczaczka zamieniało się w czarny węgiel. Licha ofiara, ale na więcej go nie było stać.
Dopiero gdy ogień ze stosu dogasł kapłan mógł ruszyć w dalszą drogę.

Był dziwnie milczący i nie udzielał się specjalnie towarzysko podczas podróży. Wędrował pogrążony we własnych myślach. Swoją przydatność okazywał przy biwakach przy rozpalaniu ognia, co wyraźnie lubił. Wpatrywał się w płomienie zupełnie jak zahipnotyzowany.

Gdy dotarli do podnóża gór spotkali także pierwszych tubylców, którzy jednak nie byli przyjaźnie nastawieni i tereny te traktowali najwyraźniej jak swoje domagając się opłaty za przejazd, a tak naprawdę haraczu.

Nim kapłan zdążył zabrać głos do sprawy wtrącił się Durak, jeden z krasnoludów. Postanowił on rozwiązać problem na modłę barbarzyńską atakując jeźdźców i w zasadzie nie pozostawiając innym wyboru.

Beliar potrafił walczyć, ale to nie oznaczało, że miał na to ochotę. Od bitki byli barbarzyńcy, a nie on. Tym niemniej postanowił wspomóc towarzyszy w ich dziele. Wzniósł ramiona w górę i rzekł mocnym głosem:
- O Ognisty Ojcze pobłogosław swe dzieci! Natchnij ich serca żarem męstwa! Egnis omnia.
Nie miał zamiaru podejmować innych działań, o ile nie będzie bezpośrednio zagrożony rzecz jasna.

---------------------------------
2 x 1k20 = 7 i 20
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 04-12-2012 o 07:36. Powód: Bo jagniątko za drogie + rzuty
Tom Atos jest offline  
Stary 03-12-2012, 15:01   #18
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Wojownicy...

Jako te baby w Willowhill gdy zaczynał się dzień targowy. Pokrzyczały, powarczały na siebie i tyle z tego było.

Jedynie krasnolud potruchtał sam z nadziakiem na konnych czym zdobył podziw u Belma. Może i głupi był ale odważny.

- Sroczy ogon, mewi śpiew, będzie lała się tu krew - zakrzyknął gdy trafił celnie koczownika w głowę, czym jak zauważył zadziwił ryczące na siebie towarzystwo.

Pierwszy raz brał udział w prawdziwym starciu i może nie docierało do niego, że była to walka na śmierć i życie. Tak, zabijał już co prawda wiele razy, lecz były to króliki. A króliki, wiadomo, nie oddadzą. Na razie nie zdawał sobie jednak w pełni świadomie z tego sprawy. Z drugiej strony, w króliki trudniej trafić. Szybsze są... no i mniejsze.

Zapomnielibyśmy o tym, że nie był tak do końca niewinny, że przelał już krew innego niziołka. Ale to była zwykła bójka o Balbinę Putzlich z Galdo, psia jego mać Gaveboldem, co nijak się miało do obecnej sytuacji. Rozciąłbył mu wtedy jednak wargę, co znaczącym zwycięstwem było.

- Żabi skrzek, trochę krupy, będą ścielić się tu trupy!

Dodawszy sobie tym okrzykiem werwy stanął pewnie i nałożywszy kamień na procę skupił się na szarżującym konnym. Czekał aż podjedzie blisko na tyle, żeby był w zasięgu jego strzału. Celne uderzenie w głowę powinno go zbić z siodła.

------------------------------------
kości: 18, 15 (czy to dobrze czy źle?)
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 03-12-2012, 16:54   #19
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Jako, iż Baz intelektem nie grzeszył, więc w swym przebłysku geniuszu postanowił zmarnować swój czas na myślenie oszczędzając energie na wypadek nadlatującego z niebios smoka. Nie raz bowiem słyszał historie, że te piekielne bestie za pomocą swych czułych nozdrzy potrafią wyczuć ludzką padlinę ze swych najgłębszych kryjówek, nie mówiąc już o ich lubieżnym zachwycie, kiedy to mają okazje schrupać cieszącego się zwycięstwem śmiałka, który to ledwo co wyszedł ze starcia żywcem. Nie to, żeby szanował tych co czerpali radość z marnej potyczki, on zwykł bowiem traktować przygody na traktach jako rozgrzewkę przed prawdziwą burzą. Spojrzał w górę mieląc ślinę w ustach, a na jego bladej twarzy można było dostrzec pierwszą kropelkę potu, kiedy wpatrzony w dziwną chmurę zamarł w bezruchu.

”Na szczęście Beliar podzielał jego obawy” – pomyślał wpatrzony w modlącego się kapłana.

Czas jakby zatrzymał się w miejscu, gdy nagle do świadomości przywrócił go trzask pękającej czaszki.

-Durak, kurwiszonie! Zwolniłbyś no trochę tę kikuty? O smokach to ty kiedyś słyszałeś, psia jucha?

Syknął pod nosem ledwie powstrzymując swoje i tak podkrwione oczy od całkowitego zalania na czerwono. Zły grymas wysunął się spod krzaczastej brody, a zazdrość przeszyła go do szpiku kości. To on chciał ściąć pierwszy czerep, jednakże, nawet po takim czasie nie podjął jeszcze decyzji czym przyniesie mu to więcej szczęścia. Spluwając pod but spojrzał szybko na swoje wyposażenie. Do pasa przypięte miał dwa śmiercionośne narzędzia, po lewej stronie wisiał spokojnie toporek do rzucania, który, choć marnej jakości był dobrze wyważony. Co prawda stępiał nieco, kiedy to po podchmieleniu się w oberży zorganizował zawody, który topór nie pęknie po rzucie w zamkowe mury. Jako, iż był jedynym uczestnikiem bezapelacyjnie wygrał z własnym cieniem zapijając się do nieprzytmności. Zdobionego, który był znacznie dłuższy i cięższy wolał się nie tykać, z racji, że mu niedawno wpadł do sławojki i od tamtejże chwili dażył go niemiłymi wspomnieniami. Chwytając za mniejszy toporek, na którym odciśnięte było piętno czasu, rozpędzając się niczym kula armatnia i jednocześnie zamachując się ramieniem nadając przy tym odpowiednią rotacje rzucił żelazem celując od serca w grupkę walczących przed nim zbrojnych.

-Uważaj Durak! Zemsta nadlatuję! Hehe!

Zarechotał radośnie widząc jak jego topór zmierza w dobrym kierunku. Był ciekaw którego trafi...

http://s14.postimage.org/w4xx489ox/Axe_by_cony86.jpg

Cytat:
(4 i 7)
 

Ostatnio edytowane przez Libertine : 03-12-2012 o 18:16.
Libertine jest offline  
Stary 04-12-2012, 22:23   #20
 
Avarall's Avatar
 
Reputacja: 1 Avarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodzeAvarall jest na bardzo dobrej drodze
A więc walka rozpoczęła się na dobre, a Falco niestety musiał wziąć w niej udział. Co prawda widział nieraz jakąś bitkę, nawet taką ostrzejszą, ale tak naprawdę nigdy nie znajdował się w środku zamieszania na tyle poważnego, że istniało zagrożenie utraty życia. Akcja działa się dość szybko, zaś młody bard stracił na samym początku cenne sekundy czasu walcząc w duchu ze swoimi obawami. Była jednak pora by wziąć się w garść. Pomógł mu w tym mały, a zarazem wielki czyn niziołka, który to zranił znacznie przewyższającego go atrybutami fizycznymi koczownika. Skoro ten mały towarzysz dawał radę to czemu Falco nie mógłby przyczynić się do przeciągnięcia szali zwycięstwa na stronę swojej grupy?

- Kto z nami zadrze, tego łeb skończy w wiadrze…

Choć pierwszym pomysłem jaki miał było użycie sieci, to jednak musiał skorygować swój plan ze względu na odległości między nim a przeciwnikami. Postanowił więc skorzystać ze swoich zdolności magicznych. Tak, nie ma tu żadnej pomyłki – młody bard znał podstawy magii wtajemniczeń i choć jego wiedza ograniczała się tylko do kilku niespecjalnie spektakularnych zaklęć to używał ich dosyć często, zaś niektóre z nich mogłyby okazać się użytecznymi w walce. Dlaczego więc nie spróbować ?

Falco zrobił kilka kroków w stronę koczowników, wyciągając przy tym z podręcznej sakwy niewielki kawałek wełny. Skoncentrowany i skupiony, wykonał kilka gestów i wypowiedział krótką inkantację czaru, wykorzystał przygotowany skrawek wełny jako komponent materialny po czym jako obiekt zaklęcia wybrał miecznika dosiadającego konia. Było to zaklęcie oszołamiające, nie polegające na niczym innym jak na chwilowym wykluczeniu przeciwnika z walki. Powodzenie w rzuceniu czaru z pewnością pomoże Durakowi biorąc pod uwagę fakt, iż była przy nim aż trójka nieprzyjaciół.


---------------------------------

3 i 9
 
Avarall jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172