Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2012, 15:00   #58
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Ink nie był pewien komu trzeba według Kyr’weina pomagać. Którymś z ludzkich dziwaków, czy armii? W sumie było mu wszystko jedno... Kyr okazał się kimś znacznie ciekawszym niż myślał z początku, może żaden Spider nie jest tu potrzebny?
Póki co demon-przyjaciel radził sobie nieźle z rozróbą. Feeback postanowił zwyczajnie pilnować jego i swoich tyłów. Zawracał sprzężeniem zwrotnym każdą kulę, pocisk i nie wiadomo co jeszcze, do początkowej lokacji, a dzięki refleksowi szło mu to całkiem sprawnie i zabawnie. Nie spacjalnie mu zależało na tym, że komuś coś przez to utkwiło w ciele. Ryknął jeszcze do Jacka
- Oddal się stąd w bardzo szybkim tempie! Znajdź bezpieczne miejsce! JUŻ! - bądź co bądź miły chłopak, na pewno jeden z tych ludzi, do których Ink nie mówił per “to”.
Jackie uważał oczywiście, że zawsze bezpieczniejszy będzie w towarzystwie Alice i Inka, jednak usłuchał i cofnął trochę karetkę. W odpowiednim momencie, bowiem rozproszony nieco Ink nie zauważył lecących w ich stronę, sporych pocisków. Dwa pancerne wozy celowały w ich niewielką grupkę zapaleńców i prowadziły brutalny ostrzał. Kyr’Wein dostał właśnie jednym z pocisków prosto w głowę i na chwilę stracił równowagę, stał się też trochę przejrzysty.
Ciężkie machiny bojowe... no to ci dopiero... nic takiego. Z ludzką bronią było o tyle łatwo, że w pistolecie wystarczyło wygiąć lufę o dwa-trzy stopnie i przy wystrzale broń wybuchała strzelcowi w łapie. Z lufami tych pojazdów mogło, a wręcz powinno być podobnie. Każdy z nich posiadał po dwie, co razem dawało... cztery? Tak. Ink postarał się wykrzywić każdą z nich o paręnaście stopni, by pociski wybuchły w środku. Dodatkowo, jeśli to by nie skończyło żywotu pojazdów, Feedback chętnie by zawrócił jakiś pocisk rakietowy, wystrzeliwywany przez zamontowane na dachach pojazdów wyrzutnie.
Takie szeroko zakrojone działanie wymagało ogromnego skupienia, jednak nie było niemożliwe. Gdy już wiedział co zrobić i jak, Ink działał szybko i sprawnie. Gdy tylko zaczął wyginąć lufy, w jednym z wozów ktoś postanowił wystrzelić, pocisk nie dał rady pokonać nawet niewielkiego zakrętu i całym pojazdem wstrząsnął spazm wybuchu. Nie minął ułamek sekundy gdy znajdująca się w środku amunicja zdetonowana wstrząsami i temperaturą rozsadziła kadłub pojazdu.
Drugi czołg miał więcej szczęścia. Być może drużyna nim operująca w porę zorientowała się, że coś złego dzieje się z lufami? Być może skończyła im się już amunicja? Zdecydowali się użyć rakiet, wielu na raz. Trzy opuściły wyrzutnię. Ink nie był w stanie się już roztroić. Jeden z pocisków udało mu się odbić i wcelować prosto w pojazd. Dwa pozostałe leciały w stronę jego i Kyr’Weina.
Głupie, proste, ludzkie rakiety. Ich marne, wolne i słabe silniki opierały się na prawie, które tu nazywano trzecią zasadą dynamiki Newtona, plus siła ciągu, odrzut i spalanie gazów. PHI! To nic dla takiego obiecującego Fizyka jak Inkfizin. Skoro silniki rakiet działają dzięki temu, że wyrzucane z dużą prędkością gazy, wytwarzają siłę przeciwną, do miejsca zerowego (powstanie sił odrzutu), wystarczyło niezgodnie z prawem Newtona, doprowadzić do tego by zwroty byłyby takie same. Silniki nie były przystosowane do takiego toru lotu, to jest wyrzucania spalin i wytwarzania tak siły ciągu, powinny więc przedwcześnie wybuchnąć.
By dokonać tego pięknego, fizycznego dzieła, Inkfizin machnął od dołu do góry, lewą ręką, skupiając się całkowicie na rakietach. Oczywiście machnięcie umięśnioną ręką, było czysto szpanerskie, chciał by pociski wybuchły w tym samym momencie. Na jego rozkaz. Wielkiego pana.

Pomimo iż to się udało, nie wiedzieć czemu, oprócz rakiety, odłamki z jednego z zdetonowanych czołgów leciały w jego stronę! Gdyby miał refleks tak słaby jak ludzie, byłoby po nim. Na szczęście ten instynkt miał silnie wyostrzony. Wytworzył wokół siebie małe pole magnetyczne i większe i mniejsze kawałki metalu przeleciał obok, wciąż jednak zdecydowanie za blisko Feedbacka. Była to bardzo niekomfortowa sytuacja! Ktokolwiek próbował tak bezczelnie uszkodzić Inka, był okropnym tchórzem! Nawet się nie pokazał/a.

Chętnie by dorwał to coś i pokazał temu co i jak, ale jeden z budynków i to chyba ten ważny, trochę zaczął się walić.
ŚWIETNIE!
Pewnie wszyscy zaczną tam iść! To była iście doskonała okazja, na kontynuowanie dzieła zniszczenia, bo Feedback trochę się zdenerwował.
Podniósł do góry rękę, zacisnął pięść, by w tam czasie, w przestrzeni wokół najczulszych, rozpadających się elementów Guardiana, zaczęły rozchodzić się pulsacyjne, fale dźwiękowe, przenoszące energię z jednego miejsca do drugiego, popychając i posyłając kamienie na różnych knypków, którzy by próbowali się dostać do budynku, którego rozpad Ink postanowił przyspieszyć i dodać mu dodatkowo niebezpiecznego rozmachu.

Skurwysyny...
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline