— A co to? — spytał Pan Robert podejrzliwie, podchodząc do Artura. — Hmm, panie Piotrze, zajmie się pan tym? Ta broń... może się nam przydać... — mruknął cicho. — A ja opatrzę Artura na dole.
Chciał się przegrupować, zamiast zwlekać tutaj w małej grupce. Wskazał Arturowi wyjście.
— Zaraz cię opatrzę — powiedział, biorąc od Piotra apteczkę. — Panie Piotrze, spotkamy się za chwilę w recepcji.
Potem chwycił trupa za ręce i wyciągnął go za sobą. |