Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2012, 21:29   #116
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Azubuike

Spoglądał na Kendrę uważnie, i odczekawszy aż skończy, sam zaczął mówić.

- Moim obowiązkiem jako przyjaciela profesora i wykonawcy postanowień testamentu... - i nagle przerwał. Nie jego rzeczą było prawienie kazań. Każdy miał swoje obowiązki, cele pragnienia i uczucia. I te ostatnie także powinien uszanować, a nawet uświęcić. Dlatego też uprzejmie przymknął się i przyjął pierścień. - Tak, to pomoże. Dziękuję. Chyba chciałem wrócić... Za dużo czasu na tej północy. Zapominam po co tu jestem. - urwał na chwilę, przekręciwszy na palcu inny, srebrny pierścień - Być może również po to, by zobaczyć Harrowstone. Czy tak...?

- Masz rację. Wykonam dziś wszystkie cięższe prace. Od jutra zajmę się innymi ważnymi sprawami. Ale będę niedaleko. - na koniec także się uśmiechnął.

Jak powiedział, tak zrobił - ostatecznie zanim cokolwiek zrobi, powinien dowiedzieć się co odkryli inni i dowiedzieć się jak mógłby pomóc. pozbywszy się wątpliwości wpadł w lepszy nastrój i zająwszy się pracą podśpiewywał rytmicznie. Tak się lepiej pracowało i nadawało to pracy więcej sensu. Dobra pieśń wydobywała ze wszystkiego to, co najlepsze. W końcu nie mógł się doczekać powrotów.


~*~

Dom Kendry

Córka profesora, wraz z Azubuike, przygotowali wspaniały obiad. Dziś był wyjątkowo dzień - dziś Kendra może otrzymać odpowiedź na część z pytań, które chodzą jej po głowie. Chciała zatem, aby grupa była porządnie najedzona i wypoczęta. Specjalnie na tę okazję wyciągnęła bażanta ze spiżarki. Obiad składał się z paru dań: bażant z żurawiną, pieczone ziemniaczki w ziołach, rosół z kaczki, mizeria oraz kompot śliwkowy.

Przy obiedzie, grupa wymieniła się informacjami. Kendra, jak miała w zwyczaju, słuchała uważnie i dopiero gdy wszyscy zakończyli swoje relacje - odezwała się.

- Chciałabym, aby mój ojciec mówił mi więcej o swojej pracy... - westchnęła.

- A więc Gibbs może stać za tym wandalizmem? Nie wiem dokładnie po co miałby to robić... to trochę... ekstremalne. Oj, wiem - jest szalony, ale nie zniszczyłby, moim zdaniem, własności miasta.... - zatopiła się na chwilę w myślach.

- A ci czterej więźniowie... jakbym już to gdzieś słyszała... ale nie mogę skojarzyć. Coś... coś było z tymi imionami... - burknęła z irytacji.

- Może w ruinach będzie coś więcej o nich. Mam wrażenie, że odegrają ważną rolę w tym dochodzeniu.- dodała.

- Poza tym, pewnie już jesteście tego świadom, muszę was ostrzec - ruiny są podobno nawiedzone. Nie wiem ile w tym prawdy, ale radzę się odpowiednio zabezpieczyć na taką ewentualność. Nawiedzenia potrafią być naprawdę paskudne. - wzdrygnęła się.


~*~

Harrowstone

Po obiedzie, grupa wybrała się do ruin więzienia. Była to ogromna budowla. Ruiny wyrastały z pagórka niczym napęczniały wrzód, gotowy eksplodować w każdej chwili i zalać Ravengro plugawą mazią.


Więzienie znajdowało się wewnątrz wielkiego mury, który otaczał je ze wszystkich stron - a przynajmniej kiedyś tak robił. Obecnie, niektóre kawałki muru były zniszczone i rozbite. Najwięcej gruzu znajdowało się przy niewielkim jeziorze, które pochłonęło również część głównego budynku. Nieliczne drzewa wokół Harrowstone sprawiały wrażenie nieco upiornych i chorych. Był co prawda dopiero początek wiosny, ale liście drzew były pożółkłe, a kora jakby wypłowiała. Nie widać było żadnych nowych pąków, a jedynie stare, opadające na ziemię liście.

Również trawa była jakby pożółkła, a w niektórych miejscach spleśniała i pokryta białą jakby-pajęczyną. Gdy po niej chodziliście wydawała dźwięk podobny do siana - suchy, łamiący się. Nie było tu żadnych zwierząt, śpiew ptaków nie dochodził do pagórka. Nie było tu nawet żadnych owadów.

Słońce było jeszcze wysoko na niebie, ale gdy zbliżyliście się do ruin - schowało się za chmurami. Zaczął kropić lekki deszczyk. W oddali usłyszeliście grzmoty. Nie były głośne, ale stanowczo sugerowały, że nie długo zacznie się burza.

Za mur prowadziły 3 drogi: wpław, wspinaczka lub po prostu przejście przez starą bramę. Woda była głęboka, ale czysta. Na jej powierzchni pływały pojedyncze, pożółkłe liście. Mur był wysoki, ale upływ czasu i brak opieki sprawiły, że był pełny wgłębień i wypukłości.

Brama była obecnie otwarta, jakby od niechcenia, na oścież. Kiedyś drewniane wrota wzmacniane żelazem stanowiły przeszkodę nie do przejścia, dziś jedyne co mogły to skrzypieć gdy poruszy nimi wiatr.

Niedaleko bramy leżał stos kamieni - części muru, które wyrwał czas z kiedyś imponującej budowli. Dokładnie w tym miejscu zginął profesor, wedle słów Kendry. Teraz jednak nie było tam nic oprócz stosu kamieni. Nawet krew została już zmazane przez deszcz.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 01-12-2012 o 22:18.
Qumi jest offline